Na granicy horyzontu wznosiła się jasna łuna niczym nimb wszystkich zastępów niebieskich. Słońce jeszcze nie wzeszło. Póki co, tylko chmury nieśmiało przesuwały się po nieboskłonie, próbując zepchnąć w nicość nocne gwiazdy. Na ratunek gwiazdom przyszedł blady Księżyc. Rozgorzała walka. I wtedy pojawiło się ONO. Majestatycznie wyłaniając się zza widnokręgu, budziło uśpione miasto, promieniami strząsało zimną rosę z łąk, a tchnieniem mąciło nocne koszmary. I nie było już nocy, ani gwiazd, ani księżyca. Nastał dzień, niebo powoli zmieniało kolor.
W tym dniu wszyscy mieszkańcy Grimmauld Place 12 wstali równo ze wschodem słońca. Moody zarządził, że zebranie ma się rozpocząć o ósmej rano, tak, by najważniejsze informacje zostały przekazane bez udziału Raidvera.
- Zabiję Alastoraaaaa - powiedziała Tonks, której wypowiedź zamieniła się w przeciągłe ziewnięcie.
- Pomogę ci - przytaknął Syriusz, który dopiero co zwlókł się z łóżka.
Jedynie Remus był całkowicie rozbudzony i jakiś nerwowy. Cały czas rozmyślał o Ianie, o tym jak będzie wyglądała jego działalność w Zakonie.
- Przepraszam - odezwał się nagle, a jego słowa skierowane były do przyjaciół. - Gdyby nie ja to nie byłoby tej całej szopki, a Ian nigdy by się nie pojawił w naszym życiu.
- To nie twoja wina. Każdy z nas wiedział z jakim niebezpieczeństwem wiążą się twoje wizyty w podziemiu, ale mimo to zaryzykowaliśmy i dzięki temu zdobyliśmy cenne informacje. Wiemy choćby tyle, że na razie ze strony wilkołaków nic poważniejszego nam nie zagraża. A z Ianem jakoś sobie poradzimy - odparła Tonks uśmiechając się pocieszająco.
- Ona ma rację Remusie - poparł dziewczynę Syriusz. - Pamiętaj, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Całe śniadanie zeszło im na próbach pocieszenia Lupina i odwodzenia go od niedorzecznych myśli. Dzięki nim Remus poczuł się odrobinę lepiej.
Około godziny ósmej, do Kwatery zaczęli schodzić się członkowie Zakonu. Była wśród nich także i Hestia, która wyglądała zdecydowanie lepiej niż, gdy ją Tonks widziała ostatnim razem. Wśród zgromadzonych dało się wyczuć dziwną atmosferę, coś jakby pomieszanie napięcia ze strachem.
Brakowało jeszcze tylko Dumbledore'a, Snape'a oraz oczywiście Iana, jednak Moody oznajmił, że ci pierwsi nie mogli się stawić.
- Pewnie niektórzy z was zastanawiają się dlaczego tak wcześnie się spotykamy. Otóż muszę zdążyć omówić z wami pewną kwestię, nim pojawi się, znany wam z opowiadań Remusa, Ian Raidver - rozpoczął przemówienie Alastor, a wszystkie spojrzenia skupiły się na postaci aurora. - A teraz do rzeczy. Voldemort rośnie w siłę, a jego działania zaczynają się nam wymykać spod kontroli. Uważam, że powinniśmy od dzisiaj pełnić straż w Departamencie Tajemnic. Do tej pory nic się tam nie działo, ale los potrafi być cholernie złośliwy. Będziemy musieli wyznaczyć warty. Są jacyś chętni? - spytał, a jego magiczne oko bacznie obserwowało zgromadzonych. Kilka rąk powędrowało w górę. Zgłosili się m.in. Kingsley, Remus, Tonks, Artur, Dedalus oraz Hestia. - No dobrze. Warty będziemy pełnić pojedynczo. Tonks, ty zaczniesz. Po południu Dedalus przyjdzie cię zmienić. Resztę ustalcie między sobą. Jeśli któreś z was zauważy coś podejrzanego, natychmiast skontaktujcie się ze mną. I pamiętajcie, stała czujność! - zakończył Moody i w tym samym momencie słychać było trzask zamykanych drzwi. Po chwili w kuchni pojawił się Ian.
- Spóźniłeś się Raidver - warknął Alastor, przyglądając się chłopakowi.
- Nie znałem dokładnej godziny spotkania - odparł zdenerwowany po czym rzucił Remusowi mordercze spojrzenie.
- Tak czy siak, skoro się spóźniłeś to bądź łaskawy posadzić swoje cztery litery na krześle i nie przeszkadzać w zebraniu - Moody był zły, ponieważ chłopak przyszedł zbyt wcześnie. Nie zdążył ułożyć sobie przemówienia, jakie mógłby wygłosić w jego obecności. Na szczęście Tonks, szybko orientując się o co chodzi, przyszła mu z pomocą.
- Mówiłeś, że mugole zaczynają coś podejrzewać. Jak to możliwe? - ten głos... Raidver nie mógł pomylić go z żadnym innym. Odwrócił głowę w kierunku, z którego dobiegał i ujrzał ją. Dziewczyna prawie nic się nie zmieniła. Wciąż te same, delikatne rysy twarzy, dziecięcy uśmiech, spojrzenie, oraz włosy, które zawsze przykuwały uwagę.
- Tak, tak, w istocie - z zamyśleń wyrwał go nagle głos Alastora. - Coraz częściej w ich gazetach są wzmianki o masowych mordach oraz niewyjaśnionych zniknięciach. To wszystko są wydarzenia z naszego świata. My oczywiście wiemy kto za tym stoi, ale dla mugoli słowo „Voldemort” będzie tak samo istotne jak dla nas ten cały „telecośtam” - na te słowa Raidver poderwał się z krzesła. Nie mógł wytrzymać, słuchając jak auror wypowiada się o Czarnym Panu. Dopiero po chwili zorientował się jaki błąd popełnił. - Powiedziałem coś nie tak? - spytał Moody, doskonale udając zaskoczonego.
- Nie, nie skądże - mruknął po czym pospiesznie zajął miejsce.
- Wracając, chciałbym was prosić, abyście w tych okolicznościach zachowali szczególną ostrożność - zakończył Moody. Członkowie zaczynali powoli opuszczać Kwaterę. Ku uldze Dory, Raidver był jednym z pierwszych.
- Uważaj na siebie - powiedział Alastor, gdy dziesięć minut później dziewczyna także opuszczała Grimmauld Place. Choć auror ufał jej niemal bezgranicznie, niepokoił się, że dziewczyna znów może wpaść w tarapaty. Jego obawy wzrosły, gdy Tonks, wychodząc, potknęła się o swój ulubiony stojak na parasole.
O tej porze roku jesień lubiła upodabniać się do swej następczyni. Ciągłe przymrozki i opady deszczu, który usilnie chciał zmienić się w śnieg spowodowały, że temperatura na dworze była bliska zeru. Tonks otuliła się szatą najciaśniej jak mogła, jednak pomimo to złośliwy wiatr wciąż muskał jej skórę. Jako, że miała na uwadze słowa Moody'ego postanowiła, że do Ministerstwa dojdzie na piechotę.
- Witaj Tonks - usłyszała czyjś szept tuż koło ucha po czym gwałtownie się odwróciła. Ujrzała przed sobą postać Raidvera. Chłopak wyglądał na wyraźnie zadowolonego, jednak to nie jego samopoczucie lecz włosy przykuły jej uwagę. Były czarne, choć mogłaby przysiądz, że jeszcze na spotkaniu były brązowe.
- To tylko taka niewinna sztuczka. Nie posiadam takich zdolności jak ty - odparł, widząc jej zdziwione spojrzenie.
- Czego ty ode mnie właściwie chcesz, Mike? - spytała celowo używając jego prawdziwego imienia.
- A więc jednak mnie pamiętasz - na usta chłopaka wpłynął delikatny uśmiech.
- Przez całe dzieciństwo byłeś moim cieniem, jakbym miała cię nie pamiętać? - w jej głosie dokładnie można było usłyszeć złość wymieszaną z żalem do chłopaka.
- Ty jako jedyna zamieniłaś ze mną kilka zdań. Mam do ciebie pewną słabość - powiedział, zbliżając się do niej. - Dlaczego nadal stoisz po stronie przegranych? Dlaczego ktoś taki jak ty nie jest w zwycięskich szeregach? Oboje wiemy, że Czarny Pan znów jest u szczytu swej potęgi i wszyscy, którzy mu się przeciwstawiają, będą musieli zginąć, a ja nie chciałbym twojej śmierci - jego głos zamienił się w syczący szept.
- A więc zginę, ale będę miała świadomość, że ginę w słusznej sprawie. Tak na prawdę większość zwolenników Voldemorta przyłączyło się do niego ze strachu, a nie z przekonania o potędze jego idei - odparła wyzywająco.
- Fascynujące, ile w takiej małej osóbce może kryć się determinacji. Nie bądź niemądra Tonks, oni nie są tego warci - mówiąc to, chwycił dziewczynę za rękę, jednak ona szybko mu ją wyrwała i odsunęła się na bezpieczną odległość.
- Każdy jeden członek Zakonu jest więcej wart niż wszyscy zwolennicy Voldemorta razem wzięci. Szkoda, że ty tego nie widzisz - odparła ze złością po czym odwróciła się i ruszyła jak najszybciej przed siebie. Chłopak wołał za nią kilkakrotnie, jednak ona nie zatrzymała się. W końcu zrezygnował, zarówno z wołania, jak i śledzenia.
Tonks niemalże wparowała do Ministerstwa, bo inaczej tego nazwać nie można, wciąż wściekła na Walkera. Nie dość, że pojawił się ponownie w jej życiu to jeszcze tym razem wziął sobie za punkt honoru być bardziej sumiennym w swoich działaniach niż był piętnaście lat temu. A więc koszmar z dzieciństwa powrócił. Znów Mike będzie jej cieniem, znów będzie czuła na sobie jego przenikliwe spojrzenie.
Tak rozmyślając nawet nie zastanawiała się gdzie idzie. Ocknęła się dopiero tuż przy windach i to w ostatniej chwili. Jeszcze dwa kroki dalej, a jej nos mógłyby nie wytrzymać spotkania ze ścianą. Pospiesznie wsiadła do windy i nacisnęła guzik z numerem IX. Niecałe piętnaście sekund jazdy wypełniało jej słuchanie kobiecego głosu, oferującego coraz to nowsze usługi Ministerstwa.
- Żeby chociaż połowa z tego była prawdą - westchnęła po czym, gdy kobiecy głos oznajmił dojazd na wybrane piętro, wysiadła pospiesznie.
Znalazła się w długim, mrocznym korytarzu pozbawionym okien i drzwi, z wyjątkiem jednych, czarnych, znajdujących się na samym końcu. Ruszyła w ich kierunku, zapalając uprzednio różdżkę. Miała wrażenie, że z każdym krokiem korytarz wydłuża się, drwiąc sobie z niej. W końcu, po długim marszu, stanęła przed czarnymi drzwiami z okrągłą, złotą klamką. Wzięła głęboki oddech po czym otworzyła je.
Jej oczom ukazał się wielki, kulisty przedsionek. Weszła do pomieszczenia i rozejrzała się dookoła. Tu także wszystko było czarne : ściany, podłoga, sufit, drzwi. No właśnie, drzwi. Jej oczom ukazał się szereg tuzina identycznych drzwi bez klamek. Pomiędzy nimi płonęły w uchwytach świece, a ich bladoniebieskie, drżące światło odbijało się w lśniącej, marmurowej posadzce sprawiając wrażenie, jakby znajdowała się tam ciemna woda. Nagle z ust Tonks wydobył się zduszony krzyk. Ujrzała bowiem, że pod jedną ze ścian ktoś leży. Ostrożnie podeszła bliżej i przyjrzała się mężczyźnie. To był Croaker, jeden z Niewymownych. Serce zabiło jej mocniej, a dłoń trzymająca różdżkę, bezwiednie zacisnęła się na drewienku. Wiedziała, że musi sprawdzić, czy przepowiednia jest bezpieczna, jednak nie wiedziała, przez które drzwi ma przejść. Nigdy jeszcze nie zapuściła się w głąb Departamentu Tajemnic. Wiedziała dokładnie co się tam znajdowało, jednak nigdy nie miała okazji tego zobaczyć. Aż do dzisiaj. Sekret tego pomieszczenia znali tylko Niewymowni, a jedyny, jakiego miała pod ręką, był nieprzytomny. Postanowiła więc przejść przez pierwsze drzwi na lewo.
Znalazła się z pewnością nie tam gdzie chciała. Na ścianach migotały roztańczone światełka, których źródłem był wielki kryształowy klosz stojący w końcu sali. Wszędzie było mnóstwo zegarów: dużych, małych, stojących i wiszących, zajmujących każdą wolną przestrzeń. Ich nieustanne tykanie wypełniało całe pomieszczenie. Tonks szybko więc cofnęła się i wróciła do kolistego przedsionka. Niestety, gdy tylko zamknęła drzwi od sali ze zmieniaczami czasu, rozległ się głośny łoskot, a komnata zaczęła obracać się wokół własnej osi. Gdy przestała, Tonks ponownie spróbowała przejść przez drzwi.
Tym razem znalazła się w ciemnym, bezkresnym pokoju. Uniosła głowę do góry i ujrzała nad sobą całą galaktykę. Po swoich orbitach poruszały się rozmaite planety, krążąc wokół słońca, księżyca, czy też innego ciała niebieskiego. W powietrzu unosił się zapach pyłu kosmicznego, a temperatura zmieniała się gwałtownie. Z tego pomieszczenia Dora wyszła dopiero po chwili, napawając się jego czarem. Lecz znów, gdy tylko drzwi się zamknęły, sala zaczęła się obracać.
Trzecie drzwi okazały się prowadzić do sali, w której znajdowały się niezliczone rzędy półek. Wszystkie zapełnione były przepowiedniami różnej wielkości. Emitujące od kul światło dawało błękitny poblask.
- Udało się - szepnęła Tonks ruszając wzdłuż jednego z rzędów. Mijała po drodze różne przepowiednie, czytając od niechcenia nazwiska osób, których dotyczyły. Nagle gwałtownie przystanęła, jednak jakieś kroki nadal były słyszalne w oddali. Jedno stało się dla niej pewne, w Sali Przepowiedni był ktoś jeszcze.
~~*~~
Tak więc udało mi się dotrzymać tygodniowego terminu. Muszę przyznać, że z tego rozdziału jestem bardziej zadowolona niż z poprzedniego. Głównie dla tego, że popycha on nieco całą akcję do przodu. Jak zauważyłam Ian, a właściwie Mike wywarł na was dość negatywne wrażenie, czyli coś co chciałam osiągnąć, tworząc jego postać. Nie mogę zdradzić zbyt dużo szczegółów, jednak powiem, że odegra on na swój sposób ważną rolę.
A tak odbiegając od tematu, to chyba pierwszy raz spotkałam się z olimpiadą, gdzie do następnego etapu przechodzą tylko osoby z maxem xD
Och. Przepraszam, że ostatnio tak zaniedbuję Twoje opowiadanie. Usprawiedliwię się tym, ża zaniedbuję wszystkie ze swoim włącznie :( Szkoła jest straszna, naprawdę.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: przede wszystkim bardzo podoba mi się opis Departamentu Tajemnic. A wszystko zakończone z takim dreszczykiem :) Nie wiem czemu, ale nawet lubię Mike'a - dziwne, wiem. Raidver to idiota. To znaczy oni i tak wiedzą prawdę o nim, ale nawet gdyby nie wiedzieli, to szybko by sie dowiedzieli z jego talentem...
Rozdział trochę taki krótki, ale i tak podziwiam, że tak często dodajesz :)
Pozdrawiam :)
Na początku serdecznie przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Oczywiście go przeczytałam, ale miałam tak dużo na głowie, że nie udało mi się napisać tutaj paru słów.
OdpowiedzUsuńAle przechodząc do sedna: cieszę się, że rozdziały są tak często, bo przywiązałam się do tego opowiadania. Muszę Cię pochwalić za opisy, bo niesamowicie poszerzyły moją wyobraźnię. I chociaż Departament Tajemnic pojawił się już w serii HP, to czułam się, jakbym czytała o nim pierwszy raz. Jeśli chodzi o postać Iana, to mam względem niego mieszane uczucia... Ale muszę przyznać, że wciąż mnie intryguje i ciekawi mnie, jak rozwiniesz ten wątek :)
Pozdrawiam serdecznie!
Hmmmm....ciekawe dlaczego wszystko ostatnio co czytam przerywa się w tak ciekawych momentach :) Tan Mike jestem coraz bardziej zaciekawiona jego osobą.Departament Tajemnic świetnie go opisałaś :D Wiec czekam z wielką niecierpliwością na ciąg dalszy jestem strasznie ciekawa kto ukrywa się w tej sali !
OdpowiedzUsuńNo, podobał mi się ten rozdział, mam tylko taką malutką uwagę: do komnaty z przepowiedniami wchodziło się nie bezpośrednio z tej wirującej sali, a z komnaty ze zmieniaczami czasu. Nawet z ciekawości sprawdziłam teraz w książce. W każdym razie, to błahy błąd, ale tak tylko mówię ;P.
OdpowiedzUsuńNo, ale cieszę się, że pojawił się Departament Tajemnic, ale czy Tonks nie powinna się troszkę bardziej kryć z tym, że tam idzie? Wszak oni tam nie mogli przebywać, ukrywali się pod pelerynami-niewidkami, a Tonks sobie weszła tak offen.
Poza tymi drobnymi szczególikami, było ok ^^. Spotkanie Zakonu bardzo fajnie i wiarygodnie wyszło, dobrze ci idą dialogi Moody'ego, za co podziwiam, bo to trudna postać.
Mike jest wkurzający i nie dziwię się, że Tonks za bardzo nie chce z nim gadać, ale dobrze, że Zakon został o nim uprzedzony i że przekazali sobie informacje przed jego przyjściem. Ciekawa jestem, jaką rolę tu odegra ;).
Opisy spoko, dialogi też, i czekam na next ^^.
Dziękuję :)
UsuńPisałam to z pamięci, więc niestety mogło się zdarzyć. No wiesz, to była niedziela, a poza tym to jest jednak Tonks ;) Chociaż z tego co pamiętam to ten cały Sturgis Podmore zgubił pelerynę Moody'ego, więc nie mieli nawet z czego korzystać. Cieszę się, że Ci się podobało, bo właśnie Szalonooki i Dumbledore są takimi postaciami, u których bardzo trudno jest dopasować odpowiednio wypowiedź.
Chyba nic nie może usprawiedliwić tak długiej nieobecności na twoim blogu, Elaine. Wydawać by się mogło, że odkąd czytałam ostatni rozdział minęły wieki i czy tylko ja mam wrażenie, że każdy kolejny staje się coraz lepszy? Podobają mi się twoje opisy ^^ Są takie barwne, a zarazem lekkie. Doskonale Ci to wychodzi, naprawdę. Zacznijmy może od rozdziału, w którym Tonks trafiła do Nurmegandu. Spotkała mnie bardzo miła niespodzianka, gdyż spodziewałam się jakiegoś obskurnego domu, a nie więzienia gdzie rezydował Grindewald. W ogóle, cała ta akcja z Carrowami i państwem Longbottom jest bardzo oryginalna. Gratuluję pomysłu ;*
OdpowiedzUsuńIan rzeczywiście jest natrętliwy, wydaje mi się jednym z takich gości, którzy nie wiedzą dokąd zmierzać i chyba ciągle są rozdarci, ponieważ Raidver nadal nie wie po której stronie stoi i myślę, że postać Dory będzie w jego życiu czymś w rodzaju wewnętrznej przemiany.
Ach... Remus i Tonks, chyba jeszcze daleka droga przed nimi. Raz się schodzą, raz rozchodzą, raz wydaje się, że będą razem, a raz nie. Uwielbiam tą parę, wiesz? Moim zdaniem Rowling idealnie ich do siebie dopasowała. No i ciekawe kto jest tym tajemniczym ktosiem, który zaskoczył Dorę w Depertamencie Tajemnic.
Ogółem, tworzysz tak rzeczywiste przygody członków Zakonu Feniksa, że czasami naprawdę zazdroszczę Ci weny i życzę Ci jej jak najwięcej ^^
Pozdrawiam;*
Pewnie będę odstawać od innych, ale ten rozdział tak średnio mi się podobał.
OdpowiedzUsuńPoczątek był dobry, gdy Moody zorganizował prawdziwe zebranie trochę wcześniej. A pewnie jego mina, gdy Ian i tak go zaskoczył musiała być bezcenna ^ ^ Ale facet musi być ostrożny, bo raz dwa się połapią (a przynajmniej będą mogli oficjalnie to przyznać, bo w końcu już wiedzą), że jest on szpiegiem i raz dwa się go pozbędą.
Zastanawiam się, dlaczego aż tak zależy mu na Dorze. Musiał mieć jakiś cel w tym, że czekał na nią aż wyjdzie z kwatery.
Fragment o Departamencie Tajemnic gorszy. Ciężko mi uwierzyć, aby Moody wysłał tam kogoś, kto nie wie dokładnie, gdzie iść i to na dodatek w biały dzień. Inni czarodzieje tam pracują, a Tonks nie miała nawet peleryny-niewidki.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję ;)
UsuńNie wiem, czy Ci cię dostanie od innych, ale na pewno nie ode mnie, przecież miał prawo Ci się nie podobać. Ian ma cel. Chce ją przekonać do Voldemorta. Z tym, że nikt z Zakonu nie wiedziałby dokładnie gdzie iść, bo to wiedzieli ( i to nie zawsze ) tylko Niewymowni. To była niedziela i poza Percym raczej nikogo tam nie było :) W biały dzień bym jej tam przecież nie posłała. No i co do peleryny-niewidki to wydaje mi się, że Sturgis Podmore ją zgubił, więc i tak nie można by jej było użyć.
Również pozdrawiam :)
Pardzo podobał mi się początek. Opisy pogody zawsze mnie fascynują, choć ja z nimi mam ogromny kłopot, to ty niewątpliwie pokazałaś klasę, że się tak wyrażę^^
OdpowiedzUsuńJestem to ciekawa, jaką odegra rolę Mike, bo po tym rozdziale doszłam do wniosku, że on i Tonks się znali. Ciekawe, co tam wykombinujesz:)
Akcja w Departamecie bardzo imponująca. Już się zastanawiam, kto tam się czai. No nic, muszę poczekać cierpliwie na następny rozdział:)
Całuję:**
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale w tym tygodniu nie miałam ani chwili wolnego. Rozdział przeczytałam już wcześniej i bardzo mi się podoba. Myślę, że Ian, a raczej Mike będzie miał większą rolę w opowiadaniu. Może to głupie, ale sądzę, że czuje do Tonks coś na kształt może... Hm... Wdzięczności lub nawet zauroczenia. Myślałam, że Mike będzie bardziej ostrożny. Nie powinien tak się wzburzyć. Moody niewątpliwie jest intelgientnym cżłowiekiem i umie połączyć fakty, a Ian tak mu się wystawia. Wydaje mi się, że Remus i Tonks będą musieli jeszcze przeżyć długą drogę na ścieżce miłości ^^ Nie mogę się doczekać TEGO wyznania ;D Pozdrawiam, kochana :*
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Tylko z maxem? Hmm… Dziwne, myślisz, że sfałszowali wyniki? :D Nie łam się, dla mnie to i tak ty wygrałaś. :*
OdpowiedzUsuńMike jak to zaplanowałaś wywarł na mnie negatywne wrażenie. Zastanawiam się tylko, co takiego z nim zrobisz, bo znając ciebie i Twoje szalone pomysły, to mogę się wszystkiego spodziewać:*
Jestem ciekawa, kto się czai w Departamencie Tajemnic. Ogólnie cała akcja rozegrana w moim ulubionym miejscu [nie pomyśl sobie o mnie źle], jest fascynująca. Podziwiam cię za opisy. Już wiem jaką wspaniałą mam betę :*
No nic, czekam na next, bo muszę wiedzieć, kto się tam schował, ze tak się wyrażę:*
Całuję:*
Eileen:*
Nie, nie zapomniałam o Tobie i Twoim opowiadaniu, Elaine, tylko... No właśnie, mam tyle na głowie, że nawet nie jestem w stanie wymyślić odpowiedniego usprawiedliwienia. Ale tak to jest, gdy doba ma 24 godziny, a nie 48 :)
OdpowiedzUsuńZaległości nadrobione i niezwykle się cieszę, że w końcu pojawił się Departament Tajemnic, kocham to miejsce i byłam ciekawa jak to wszystko przedstawisz. Nie zawiodłam się :)
Masz piękne opisy, nie wiem czy wcześniej Ci o tym już wspominałam, jak tak to się powtórzę :)
Ian budzi we mnie dosyć mieszane uczucia, nie potrafię go póki co dać ani całkowicie na tę dobrą stronę, ale na złą również nie.
Twoja kreacja Tonks wywołuje we mnie same pozytywne uczucia, chociaż muszę przyznać że to dosyć szalona dusza, ja tak bez żadnych ceregieli to bym do Ministerstwa nie weszła w tamtych czasach :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie przy okazji na nową notkę :*
jestem. proszę o aplauz na stojąco. eh... moje lenistwo mnie kiedyś wykończy. Przeczytałam już dawno, ale nie mogłam się zabrać za komentowanie.
OdpowiedzUsuńrozdział całkiem dobry, choć czytałam lepsze w Twoim wykonaniu.
Podobał mi się tutaj Szalonooki. Był taki jaki być powinien.
Zastanawia mnie postać Mika. jestem ciekawa kolejnych wątków z jego udziałem.
Pozdrawiam.
Dziękuje :)
Usuń* APLAUZ NA STOJĄCO! * ;P Zakładam, że nie jest to lenistwo, a zwykły brak czasu. Wiem, ja też tak uważam, ale szkoła wysysa ze mnie całą energię jaką posiadam. Cieszę się jednak, ze udało mi sie sprostać postaci Szalonookiego. A co do Mike'a to myślę, że na brak wątków z jego udziałem nie będzie można narzekać.
Witaj!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że wciąż interesuje się Twoją tworczością, a jedynie szkoła wykańcza mnie po całości. Teraz jednak znalazłam troszkę czasu i spróbuję go dobrze wykorzystać ^^
Otóż bardzo spodobał mi się opis pogody, od razu widać, że od początku bloga rozwinęłaś się pisarsko i tworzysz coraz to lepszą treść. Gratulacje!
Mike, Mike... Hm... Jego postać strasznie( dosłownie!) mnie zastanawia, po tym rozdziale wnioskuję, że znali się z Tonks wcześniej. Jednakże więcej nam nie zdradziłaś, a bardzo na rozwinięcie czekam.
Szalonooki jak zwykle pełna klasa, do gustu bardzo przypadła mi jego kreacja, jest taka no... prawdziwa, o ile mogę tak nazwać postać literacką :)
Pozdrawiam serdecznie,
Sweetness
Przepraszam, że dopiero teraz ;( Ja wgl. w tygodniu nie wchodzę nawet na swojego bloga, a w weekend ww sobotę robiłam z przyjaciółkami szopkę betlejemską, a niedziela to cały dzień poza domem :/ No cóż mam nadzieję, że się nie gniewasz. No nareszcie Departament! Oj, muszę przyznać, że twój styl bardzo się poprawił. Kiedyś pisałaś bardzo dobrze, a teraz wspaniale. Masz barwne ciekawe opisy, naprawdę należą ci się brawa. Mike coraz bardziej mnie intryguje. Mam nadzieję, że będzie jakaś ogromna akcja z jego udziałem, a może nawet zamiesza w relacjach REMUS-TONKS? Z niecierpkiwością czekam na nn :** Przepraszam, że tak krótko, ale szkoła mnie wykańcza ;( Jeszcze muszę w domu pomóc mamie posprzątać, gdy mój brat nie robi nic... Gr... Mam nadzieję, że wybaczysz.. Pozdrawiam <3 :***
OdpowiedzUsuńWitam! Bardzo ciekawa tematyka. Szczerze mówiąc pierwszy raz czytam takiego właśnie bloga. Co prawda dopiero zaczęłam, ale jestem pewna, że będę tu częstym gościem. Może mogłabyś mnie informować o nowych notkach? A może miałabyś ochotę wpaść i ocenić moje notki?
OdpowiedzUsuńHej, kochana <3 Kiedy nowy rozdział? Zatęskniło mi się już za Remusem i Tonks ;( Oczywiście nie poganiam, bo wiem, że jak się pisze pod presją to nie wychodzi rozdział zbyt dobrze, ale no... Rozumiesz, tęskniocham. Pozdrawiam i życzę dużżżżżżoooo wenki :***
OdpowiedzUsuńo bożebożeboże ! <3
OdpowiedzUsuńjest megaa ! :*
pozdrawaim,czekam na nn i zapraszam do mnie na garść Fremione ;3
http://fremione-moja-historia.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie na rozdział 13. :)
OdpowiedzUsuńhttp://siostra-harryego-pottera.blogspot.com
Zostałaś nominowana do Liebster Award ;)
OdpowiedzUsuńPytania znajdziesz na http://l-e---j-p.blogspot.com/p/liebster-award.html
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej na: http://can-escape.blogspot.com/2013/02/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńHej, bardzo spodobał nam się twój blog i chciałybyśmy go zareklamować na naszej stronce na facebooku "Malfoy najfajniejszą dupą w Hogwarcie" tylko napisz czy się zgadzasz
OdpowiedzUsuńhttp://topin-zawszespoko.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPS. ŚWIETNIE PISZESZ
Suuppeerr! Geniusz z ciebie
OdpowiedzUsuńRemus i Nimfadora to jedna z moich ulubionych par ;)
OdpowiedzUsuńMasz ciekawy styl, dzięki któremu będę tu zaglądać. Czekam na nową notkę.
+
Zapraszam do siebie, na dawkę Sevmione.
http://sevmionelove.blogspot.com/
Jeśli pojawi się nn to poinformujesz mnie poprzez "Sowiarnię"?
Była bym wdzięczna.
Pozdrawiam.
Od niedawna zaczęłam czytanie twojego bloga. Praktycznie dzięki niemu polubiłam Tonks i Remusa.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój sposób pisania, który przyciąga z pewnością nie jedno oko.
Czekam na następny rozdział i życzę weny.
Kiedy kolejny post??? Już się niecierpliwie :(
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny post ?! Nie piszesz już od ponad 2 lat i nammsmutno :'C
OdpowiedzUsuń