„Chcąc pokonać przeciwnika, trzeba go najpierw poznać”
Gabriele Amorth
Godzinę później Tonks pożegnała się z Hestią i ruszyła korytarzem w stronę wyjścia. Chociaż przyjaciółka zapewniała ją, że śmierciożercy są dobrze pilnowani, nie mogła przestać o nich myśleć. Myśl, że są tak blisko niej, stale ją rozpraszała.
Kiedy przechodziła koło recepcji, zaczepiła ją starsza czarownica. Była to Amy Smethwyck, ta sama, którą pytała o Hestię.
- Jakaś czarownica zostawiła to dla pani - powiedziała, wyciągając rękę. Tonks niepewnie sięgnęła po zwitek papieru.
- Czarownica? - spytała patrząc się na nią podejrzliwie.
- No przecież mówię. Nie wiem jak się nazywa, ale często ją tu widzę. Taka niewysoka blondynka - kiedy Amy wypowiedziała ostatnie słowa, dziewczyna drgnęła. Szybko się pożegnała i odeszła na bok. Drżącymi rękami rozwinęła tajemniczy zwitek. Była to krótka wiadomość, a po piśmie można było wywnioskować, że jej nadawca pisał ją w dużym pośpiechu:
„ W Leatherhead za dziesięć minut ”
Nic więcej nie było, jednak Dora doskonale wiedziała kto zostawił jej tę wiadomość. Znała też doskonale nazwę miejscowości, bowiem tam mieszkali jej rodzice. Nagle przez głowę przemknęła jej myśl, że może być to pułapka, jednak szybko wykluczyła tę możliwość. Pospiesznym krokiem opuściła szpital i, gdy tylko znalazła opustoszałą uliczkę, deportowała się.
Już dawno zdążyła zapomnieć, że nie może jeszcze tego robić, toteż nie udało jej się zachować równowagi i upadła na trawę, brudząc sobie tym samym kawałek szaty. Z trudem podniosła się i stwierdziła, że jest tu znacznie chłodniej niż w samym Londynie, a widniejące na niebie ciemne, burzowe chmury zaczęły już zrzucać pierwsze, deszczowe krople. Zarzuciła więc kaptur na głowę i ruszyła w stronę centrum, mając nadzieję, że tam znajdzie Narcyzę.
Po drodze mijała różne domy. Jedne należały do mugoli, inne zaś do czarodziei, a jeszcze inne do charłaków. Odkąd pamiętała ta miejscowość była otwarta dla wszystkich i każdy z każdym potrafił żyć w zgodzie. Znała tutaj każdy zakamarek i zawsze miło wspominała lata spędzone w tym miejscu.
Deszcz rozpadał się już na dobre, a ona wciąż szła przed siebie i przywoływała wspomnienia. Nie potrzebowała skupiać się na swoim celu, nogi same niosły ją we właściwym kierunku. Nagle jednak dostrzegła smukłą, drobną postać stojącą pod jednym z drzew, które zdążyło już stracić większość swoich liści. Dora nie potrafiła z tej odległości rozpoznać twarzy, jednak gdy tylko podeszła bliżej dostrzegła jasne kosmyki wystające spod czarnej peleryny.
- Cieszę się, że jednak przyszłaś - Narcyza odezwała się pierwsza.
- Chciałaś się ze mną widzieć, po co? - spytała Tonks, a podejrzenia powróciły.
- Greyback opowiadał ostatnio różne ciekawe rzeczy - odparła, wypowiadając jego nazwisko z wyjątkowym obrzydzeniem. - Co wiesz o Ianie Raidverze?
- Tylko tyle, że jest nowym nabytkiem gromady wilkołaków. Nic więcej.
- Jesteś pewna? - z każdym słowem Tonks coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że zasad gry, w jaką gra jej ciotka, nigdy nie będzie jej dane poznać. - A nazwisko Walker coś ci mówi?
- Kiedyś mieszkała tu rodzina czarodziei o takim nazwisku. Ich syn, Mike, był typem samotnika, rozmawiałam z nim może ze dwa razy. Dwa lata po tym jak rozpoczęłam naukę w Hogwarcie, wyjechali. Z tego co wiem, rodzice Mike'a posłali go do Durmstrangu - wyjaśniła Dora, starając się z wszelkich sił odkryć sens tego pytania.
- Musisz wiedzieć, że jeszcze podczas nauki w tej szkole zyskał pseudonim Raidver - słowa Narcyzy dotarły do niej dopiero po chwili, wywołując zamęt w jej głowie.
- To nie może być prawda. Może i był inny, ale nigdy nikomu krzywdy nie zrobił - powiedziała, z trudem opanowując drżenie głosu.
- Podobno fascynacja Czarnym Panem bywa zaraźliwa - odparła zdawkowo Narcyza.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Ponieważ wbrew pozorom stoimy po tej samej stronie - Tonks zorientowała się, że z każdą chwilą coraz bardziej przekonuje się do ciotki i coraz bardziej współczuje jej. - Zrób z tą informacją co chcesz, ale ostrzegam cię. Ten chłopak jest naprawdę niebezpieczny - już chciała się odwrócić i odejść, jednak siostrzenica chwyciła ją za rękę.
- Dziękuję, dziękuję za wszystko, gdyby nie ty to.. - urwała, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. Jednak Narcyza doskonale zrozumiała, co dziewczyna miała na myśli. Przez chwilę Dora miała wrażenie, że przez twarz ciotki przebiegł delikatny cień uśmiechu, lecz zaraz zniknął, a ona sama odwróciła się i ruszyła przed siebie uliczką. Tonks dopiero teraz zorientowała się, że jest przemoczona do suchej nitki. Deportowała się więc jak najszybciej do Londynu i tym razem udało jej się zachować równowagę.
Znalazła się kilka ulic od Grimmauld Place, ponieważ nie chciała ryzykować pojawiając się tuż przy Kwaterze. Jakże się zdziwiła, gdy kilka metrów przed nią ujrzała znajomą postać.
- Witaj Nimfadoro - powiedział, obdarzając ją serdecznym uśmiechem.
- Dzień dobry, panie profesorze. Co pan tu robi? - spytała, a szczęki powili zaczynały jej drgać z zimna.
- Właśnie szedłem na Grimmauld Place. Miałem coś wręczyć Remusowi, ale skoro już się pojawiłaś to myślę, że możesz przekazać to za mnie - Dumbledore wręczył jej niewielką kopertę.
- Oczywiście - więcej nie była w stanie powiedzieć, ponieważ teraz cała dygotała z zimna, a wargi odmawiały jej posłuszeństwa. Albus, widząc to, uśmiechnął się jeszcze serdeczniej po czym machnął delikatnie różdżką, a Dora poczuła, że jest zupełnie sucha. - Dziękuję - dodała odwzajemniając uśmiech.
- Nie ma za co moja droga. Swoją drogą to najdalej za godzinę ta ulewa dotrze i do Londynu - stwierdził staruszek, a Tonks odniosła wrażenie, że dyrektor doskonale wiedział, skąd wraca. - A teraz przepraszam, ale już czas na mnie. Do widzenia Nimfadoro - pożegnał się po czym zniknął z cichym trzaskiem. Dora jeszcze przez chwilę stała w miejscu, a potem ruszyła do Kwatery.
- Dumbledore prosił, żeby ci to przekazać - oznajmiła, gdy dziesięć minut później siedziała już w zacisznej kuchni. Niestety wyciągnęła rękę zbyt energicznie i przewróciła kubek pełen herbaty, którego zawartość wylała się na Remusa. - Ojej, przepraszam - dodała speszona.
- Nic się nie stało - odparł Lupin wyraźnie rozbawiony i za pomocą różdżki szybko uporał się z niewielkim problemem. Wziął od niej kopertę po czym otworzył ją i wyciągnął ze środka niewielką karteczkę zapisaną pochyłym pismem.
- Skontaktowałem się z Dumbledorem w sprawie Iana. Polecił mi wypełnić rozkaz Greybacka, a także nie spuszczać Raidvera z oka - wyjaśnił, korzystając z okazji, że Syriusz karmił Hardodzioba i nie było go w kuchni.
- Remus, ja go znam - wyznała Dora, po czym opowiedziała mu o spotkaniu z Narcyzą.
- Myślisz, że on też cię pamięta? - spytał Remus, którego wyraźnie zaintrygowały słowa dziewczyny.
- Nie wiem, ale bardzo prawdopodobne, że tak. W końcu obserwował mnie prawie codziennie. Gdziekolwiek nie poszłam, cały czas czułam na sobie jego spojrzenie - odparła Tonks zgodnie z prawdą.
- Jestem bardzo ciekawy jak potoczy się nasza rozmowa, ale na to będę jeszcze musiał poczekać do piątku. A tymczasem jest już późno. Chyba nam wszystkim przyda się odpoczynek - stwierdził Remus, a więc Tonks chcąc czy nie chcąc udała się razem z nim na piętro. Dzisiaj przypadało jej drugie miejsce w kolejce do łazienki, ale Syriusza nigdzie nie było widać, więc postanowiła to bezzwłocznie wykorzystać. Remus także poszedł w jej ślady, wymijając kolejkę. Lecz, gdy wracał do swojego pokoju, zauważył, że z sypialni dziewczyny wydobywa się delikatne światło. Coś skłoniło go do zajrzenia do środka. Szybko zlokalizował źródło światła, którym była lampka nocna. Świeciła ona teraz bezpośrednio na ręce Tonks, obok których leżały kawałek papieru i ołówek. Dziewczyna zasnęła rysując coś. Lupin podszedł do niej i z ciekawości przyjrzał się kartce. Szkic przedstawiał zwierzę, łudząco podobne do formy jaką przybierał każdej pełni. Szybko odłożył więc rysunek wraz z ołówkiem na szafkę nocną, a Tonks przykrył ciepłą kołdrą. W tym samym momencie usłyszał skrzypnięcie podłogi. Odwrócił się natychmiast i ujrzał przyjaciela, który opierał się o ścianę, a na jego ustach gościł szeroki uśmiech.
- Zakochałeś się w niej - stwierdził uradowany, gdy tylko Remus zamknął drzwi od sypialni Tonks.
- To cię tak cieszy? - zdziwił się Lupin, nie rozumiejąc zachowania przyjaciela.
- A nie powinno? Mój najlepszy przyjaciel zakochał się w mojej kuzynce, to chyba dobrze, prawda? - odparł wciąż uśmiechnięty Syriusz.
- Nie, wcale że nie - Remus wciąż upierał się przy swoim.
- O co ci chodzi?
- O to, że ona ma dwadzieścia trzy lata, a ja trzydzieści sześć. Ja jestem wilkołakiem, a ona normalną, zdrową osobą. No i przecież chyba nie myślisz, że mogłaby pokochać kogoś takiego jak ja? - nie wiedzieć czemu Lupin stawał się coraz bardziej rozdrażniony tą sytuacją.
- Coś mi się wydaje, że tak naprawdę tylko ty nie dostrzegasz tego, kim na prawdę jesteś - stwierdził dobitnie Łapa, po czym udał się do swojej sypialni. Remus został sam na sam ze swoimi myślami.
Zadziwiający jest fakt, jak mrok potrafi odmienić tak dobrze znane nam miejsca. Przyjazne i gwarne za dnia uliczki, nocą stają się obce i wrogie. Kuszące witryny przeistaczają się w pełne nieżyczliwości oczy, obserwujące każdy twój ruch, a najmniejszy szmer odbija się echem w każdym zakątku.
Tak właśnie Remus odebrał Hogsmeade, gdy zjawił się tam dokładnie o północy. Czuł się jak intruz zakłócający nocną harmonię.
- A więc jednak przyszedłeś - dobiegł go męski głos, a po chwili ujrzał postać wysokiego, dobrze zbudowanego młodzieńca wyłaniającego się z jednej z uliczek. Miał krótkie, kasztanowe włosy, wyraziste rysy twarzy, oraz wyraźnie zarysowaną szczękę. Podobnie jak Lupin nosił on ślady ich ostatniego spotkania. - Sądziłem, że stchórzysz. Greyback się niecierpliwi - dodał podchodząc bliżej.
- A Voldemort? Nic o tym nie wie? - spytał Remus opanowanym tonem.
- Jak śmiesz wymawiać jego imię! - głos Raidvera odbił się echem od wszystkich budynków. - Nie możemy go nękać niesprawdzonymi informacjami. Greyback zadecydował, że Czarny Pan dowie się o tym tylko wtedy, gdy moja misja się powiedzie. Nie chciałbym ci przypominać, że od niej także zależy twoje życie - odparł Ian głosem przepełnionym nienawiścią.
- Nie boję się ciebie Mike - słowa Remusa wywołały zmieszanie na twarzy chłopaka.
- Jak mnie nazwałeś? - spytał tonem, w którym można było wyczuć coś na kształt strachu.
- Tak się nazywasz prawda? Mike Walker - głos Lunatyka nie wyrażał żadnych emocji. Po tym co przeszedł nie mógł pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Reakcja Iana była prawie natychmiastowa. Wyciągnął z kieszeni różdżkę i dźgnął nią Remusa w pierś.
- Skąd to wiesz?! Odpowiadaj, bo jak nie..
- Bo jak nie to co? Zabijesz mnie? Proszę bardzo, tylko wtedy szanse na powodzenie twojej misji będą równe zeru - Lupin sam zdziwił się swoją wypowiedzią. Zorientował się, że zyskał nad chłopakiem znaczną przewagę i starał się to teraz wykorzystać. Raidver opuścił różdżkę, lecz nadal miażdżył przeciwnika wzrokiem.
- Jeżeli ktoś się o tym dowie to osobiście zadbam o to, byś gorzko tego pożałował.
- Skończyłeś już? To z łaski swojej zamknij się i słuchaj - Remus czuł się na swojej pozycji coraz pewniej. Wręczył chłopakowi kopertę. - W środku jest adres, przeczytaj go i zapamiętaj - polecił mu po czym bacznie obserwował czynności jakie wykonuje Raidver. Chwilę później Ian zwrócił mu ją i popatrzył na Lupina pytającym wzrokiem. - Spotkanie jest w niedzielę. Przyjdź na Grimmauld Place i powtórz adres w myślach. Potem sam się domyślisz co dalej robić - wyjaśnił.
- Dobrze się spisałeś Lupin. No to do miłego - rzucił ironicznie po czym bez zbędnych czynności deportował się. Spojrzenie Remusa powędrowało bezwiednie w stronę Hogwartu, miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.
Już dawno zdążyła zapomnieć, że nie może jeszcze tego robić, toteż nie udało jej się zachować równowagi i upadła na trawę, brudząc sobie tym samym kawałek szaty. Z trudem podniosła się i stwierdziła, że jest tu znacznie chłodniej niż w samym Londynie, a widniejące na niebie ciemne, burzowe chmury zaczęły już zrzucać pierwsze, deszczowe krople. Zarzuciła więc kaptur na głowę i ruszyła w stronę centrum, mając nadzieję, że tam znajdzie Narcyzę.
Po drodze mijała różne domy. Jedne należały do mugoli, inne zaś do czarodziei, a jeszcze inne do charłaków. Odkąd pamiętała ta miejscowość była otwarta dla wszystkich i każdy z każdym potrafił żyć w zgodzie. Znała tutaj każdy zakamarek i zawsze miło wspominała lata spędzone w tym miejscu.
Deszcz rozpadał się już na dobre, a ona wciąż szła przed siebie i przywoływała wspomnienia. Nie potrzebowała skupiać się na swoim celu, nogi same niosły ją we właściwym kierunku. Nagle jednak dostrzegła smukłą, drobną postać stojącą pod jednym z drzew, które zdążyło już stracić większość swoich liści. Dora nie potrafiła z tej odległości rozpoznać twarzy, jednak gdy tylko podeszła bliżej dostrzegła jasne kosmyki wystające spod czarnej peleryny.
- Cieszę się, że jednak przyszłaś - Narcyza odezwała się pierwsza.
- Chciałaś się ze mną widzieć, po co? - spytała Tonks, a podejrzenia powróciły.
- Greyback opowiadał ostatnio różne ciekawe rzeczy - odparła, wypowiadając jego nazwisko z wyjątkowym obrzydzeniem. - Co wiesz o Ianie Raidverze?
- Tylko tyle, że jest nowym nabytkiem gromady wilkołaków. Nic więcej.
- Jesteś pewna? - z każdym słowem Tonks coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że zasad gry, w jaką gra jej ciotka, nigdy nie będzie jej dane poznać. - A nazwisko Walker coś ci mówi?
- Kiedyś mieszkała tu rodzina czarodziei o takim nazwisku. Ich syn, Mike, był typem samotnika, rozmawiałam z nim może ze dwa razy. Dwa lata po tym jak rozpoczęłam naukę w Hogwarcie, wyjechali. Z tego co wiem, rodzice Mike'a posłali go do Durmstrangu - wyjaśniła Dora, starając się z wszelkich sił odkryć sens tego pytania.
- Musisz wiedzieć, że jeszcze podczas nauki w tej szkole zyskał pseudonim Raidver - słowa Narcyzy dotarły do niej dopiero po chwili, wywołując zamęt w jej głowie.
- To nie może być prawda. Może i był inny, ale nigdy nikomu krzywdy nie zrobił - powiedziała, z trudem opanowując drżenie głosu.
- Podobno fascynacja Czarnym Panem bywa zaraźliwa - odparła zdawkowo Narcyza.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Ponieważ wbrew pozorom stoimy po tej samej stronie - Tonks zorientowała się, że z każdą chwilą coraz bardziej przekonuje się do ciotki i coraz bardziej współczuje jej. - Zrób z tą informacją co chcesz, ale ostrzegam cię. Ten chłopak jest naprawdę niebezpieczny - już chciała się odwrócić i odejść, jednak siostrzenica chwyciła ją za rękę.
- Dziękuję, dziękuję za wszystko, gdyby nie ty to.. - urwała, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. Jednak Narcyza doskonale zrozumiała, co dziewczyna miała na myśli. Przez chwilę Dora miała wrażenie, że przez twarz ciotki przebiegł delikatny cień uśmiechu, lecz zaraz zniknął, a ona sama odwróciła się i ruszyła przed siebie uliczką. Tonks dopiero teraz zorientowała się, że jest przemoczona do suchej nitki. Deportowała się więc jak najszybciej do Londynu i tym razem udało jej się zachować równowagę.
Znalazła się kilka ulic od Grimmauld Place, ponieważ nie chciała ryzykować pojawiając się tuż przy Kwaterze. Jakże się zdziwiła, gdy kilka metrów przed nią ujrzała znajomą postać.
- Witaj Nimfadoro - powiedział, obdarzając ją serdecznym uśmiechem.
- Dzień dobry, panie profesorze. Co pan tu robi? - spytała, a szczęki powili zaczynały jej drgać z zimna.
- Właśnie szedłem na Grimmauld Place. Miałem coś wręczyć Remusowi, ale skoro już się pojawiłaś to myślę, że możesz przekazać to za mnie - Dumbledore wręczył jej niewielką kopertę.
- Oczywiście - więcej nie była w stanie powiedzieć, ponieważ teraz cała dygotała z zimna, a wargi odmawiały jej posłuszeństwa. Albus, widząc to, uśmiechnął się jeszcze serdeczniej po czym machnął delikatnie różdżką, a Dora poczuła, że jest zupełnie sucha. - Dziękuję - dodała odwzajemniając uśmiech.
- Nie ma za co moja droga. Swoją drogą to najdalej za godzinę ta ulewa dotrze i do Londynu - stwierdził staruszek, a Tonks odniosła wrażenie, że dyrektor doskonale wiedział, skąd wraca. - A teraz przepraszam, ale już czas na mnie. Do widzenia Nimfadoro - pożegnał się po czym zniknął z cichym trzaskiem. Dora jeszcze przez chwilę stała w miejscu, a potem ruszyła do Kwatery.
- Dumbledore prosił, żeby ci to przekazać - oznajmiła, gdy dziesięć minut później siedziała już w zacisznej kuchni. Niestety wyciągnęła rękę zbyt energicznie i przewróciła kubek pełen herbaty, którego zawartość wylała się na Remusa. - Ojej, przepraszam - dodała speszona.
- Nic się nie stało - odparł Lupin wyraźnie rozbawiony i za pomocą różdżki szybko uporał się z niewielkim problemem. Wziął od niej kopertę po czym otworzył ją i wyciągnął ze środka niewielką karteczkę zapisaną pochyłym pismem.
- Skontaktowałem się z Dumbledorem w sprawie Iana. Polecił mi wypełnić rozkaz Greybacka, a także nie spuszczać Raidvera z oka - wyjaśnił, korzystając z okazji, że Syriusz karmił Hardodzioba i nie było go w kuchni.
- Remus, ja go znam - wyznała Dora, po czym opowiedziała mu o spotkaniu z Narcyzą.
- Myślisz, że on też cię pamięta? - spytał Remus, którego wyraźnie zaintrygowały słowa dziewczyny.
- Nie wiem, ale bardzo prawdopodobne, że tak. W końcu obserwował mnie prawie codziennie. Gdziekolwiek nie poszłam, cały czas czułam na sobie jego spojrzenie - odparła Tonks zgodnie z prawdą.
- Jestem bardzo ciekawy jak potoczy się nasza rozmowa, ale na to będę jeszcze musiał poczekać do piątku. A tymczasem jest już późno. Chyba nam wszystkim przyda się odpoczynek - stwierdził Remus, a więc Tonks chcąc czy nie chcąc udała się razem z nim na piętro. Dzisiaj przypadało jej drugie miejsce w kolejce do łazienki, ale Syriusza nigdzie nie było widać, więc postanowiła to bezzwłocznie wykorzystać. Remus także poszedł w jej ślady, wymijając kolejkę. Lecz, gdy wracał do swojego pokoju, zauważył, że z sypialni dziewczyny wydobywa się delikatne światło. Coś skłoniło go do zajrzenia do środka. Szybko zlokalizował źródło światła, którym była lampka nocna. Świeciła ona teraz bezpośrednio na ręce Tonks, obok których leżały kawałek papieru i ołówek. Dziewczyna zasnęła rysując coś. Lupin podszedł do niej i z ciekawości przyjrzał się kartce. Szkic przedstawiał zwierzę, łudząco podobne do formy jaką przybierał każdej pełni. Szybko odłożył więc rysunek wraz z ołówkiem na szafkę nocną, a Tonks przykrył ciepłą kołdrą. W tym samym momencie usłyszał skrzypnięcie podłogi. Odwrócił się natychmiast i ujrzał przyjaciela, który opierał się o ścianę, a na jego ustach gościł szeroki uśmiech.
- Zakochałeś się w niej - stwierdził uradowany, gdy tylko Remus zamknął drzwi od sypialni Tonks.
- To cię tak cieszy? - zdziwił się Lupin, nie rozumiejąc zachowania przyjaciela.
- A nie powinno? Mój najlepszy przyjaciel zakochał się w mojej kuzynce, to chyba dobrze, prawda? - odparł wciąż uśmiechnięty Syriusz.
- Nie, wcale że nie - Remus wciąż upierał się przy swoim.
- O co ci chodzi?
- O to, że ona ma dwadzieścia trzy lata, a ja trzydzieści sześć. Ja jestem wilkołakiem, a ona normalną, zdrową osobą. No i przecież chyba nie myślisz, że mogłaby pokochać kogoś takiego jak ja? - nie wiedzieć czemu Lupin stawał się coraz bardziej rozdrażniony tą sytuacją.
- Coś mi się wydaje, że tak naprawdę tylko ty nie dostrzegasz tego, kim na prawdę jesteś - stwierdził dobitnie Łapa, po czym udał się do swojej sypialni. Remus został sam na sam ze swoimi myślami.
~~ * ~~
Zadziwiający jest fakt, jak mrok potrafi odmienić tak dobrze znane nam miejsca. Przyjazne i gwarne za dnia uliczki, nocą stają się obce i wrogie. Kuszące witryny przeistaczają się w pełne nieżyczliwości oczy, obserwujące każdy twój ruch, a najmniejszy szmer odbija się echem w każdym zakątku.
Tak właśnie Remus odebrał Hogsmeade, gdy zjawił się tam dokładnie o północy. Czuł się jak intruz zakłócający nocną harmonię.
- A więc jednak przyszedłeś - dobiegł go męski głos, a po chwili ujrzał postać wysokiego, dobrze zbudowanego młodzieńca wyłaniającego się z jednej z uliczek. Miał krótkie, kasztanowe włosy, wyraziste rysy twarzy, oraz wyraźnie zarysowaną szczękę. Podobnie jak Lupin nosił on ślady ich ostatniego spotkania. - Sądziłem, że stchórzysz. Greyback się niecierpliwi - dodał podchodząc bliżej.
- A Voldemort? Nic o tym nie wie? - spytał Remus opanowanym tonem.
- Jak śmiesz wymawiać jego imię! - głos Raidvera odbił się echem od wszystkich budynków. - Nie możemy go nękać niesprawdzonymi informacjami. Greyback zadecydował, że Czarny Pan dowie się o tym tylko wtedy, gdy moja misja się powiedzie. Nie chciałbym ci przypominać, że od niej także zależy twoje życie - odparł Ian głosem przepełnionym nienawiścią.
- Nie boję się ciebie Mike - słowa Remusa wywołały zmieszanie na twarzy chłopaka.
- Jak mnie nazwałeś? - spytał tonem, w którym można było wyczuć coś na kształt strachu.
- Tak się nazywasz prawda? Mike Walker - głos Lunatyka nie wyrażał żadnych emocji. Po tym co przeszedł nie mógł pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Reakcja Iana była prawie natychmiastowa. Wyciągnął z kieszeni różdżkę i dźgnął nią Remusa w pierś.
- Skąd to wiesz?! Odpowiadaj, bo jak nie..
- Bo jak nie to co? Zabijesz mnie? Proszę bardzo, tylko wtedy szanse na powodzenie twojej misji będą równe zeru - Lupin sam zdziwił się swoją wypowiedzią. Zorientował się, że zyskał nad chłopakiem znaczną przewagę i starał się to teraz wykorzystać. Raidver opuścił różdżkę, lecz nadal miażdżył przeciwnika wzrokiem.
- Jeżeli ktoś się o tym dowie to osobiście zadbam o to, byś gorzko tego pożałował.
- Skończyłeś już? To z łaski swojej zamknij się i słuchaj - Remus czuł się na swojej pozycji coraz pewniej. Wręczył chłopakowi kopertę. - W środku jest adres, przeczytaj go i zapamiętaj - polecił mu po czym bacznie obserwował czynności jakie wykonuje Raidver. Chwilę później Ian zwrócił mu ją i popatrzył na Lupina pytającym wzrokiem. - Spotkanie jest w niedzielę. Przyjdź na Grimmauld Place i powtórz adres w myślach. Potem sam się domyślisz co dalej robić - wyjaśnił.
- Dobrze się spisałeś Lupin. No to do miłego - rzucił ironicznie po czym bez zbędnych czynności deportował się. Spojrzenie Remusa powędrowało bezwiednie w stronę Hogwartu, miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.
~~ * ~~
Tak wiem, nawaliłam i przepraszam. Miałam ostatnio dwie olimpiady na głowie i nie byłam w stanie myśleć o niczym innym. Z polskiego uzyskałam 19/20 pkt ( co wcale nie jest pewnikiem, że przejdę do następnego etapu niestety), a o biologii to wolę nie wspominać. Osobiście zadowolona jestem tylko z długości rozdziału, która znacznie się poprawiła, ale to by było na tyle plusów, bo mam wrażenie, że cała reszta się pogorszyła. Wybacz Ginger, ale wydaje mi się, że właśnie najgorsze były opisy.
Długi rozdział - bardzo fajny. Dobra robota! :)
OdpowiedzUsuńOj tam oj tam, nie było wcale tak źle ;). Bywało lepiej, prawda, ale nie ma co się załamywać, dobrze jest, aczkolwiek Raidver czy też Mike jest bardzo podejrzaną postacią, i nie polubiłam go xD.
OdpowiedzUsuńW sumie troszkę mnie zdziwiło to spotkanie z Narcyzą, no, ale u ciebie ma ona z Tonks bliższe relacje aniżeli w kanonie, i w sumie dobrze. Zresztą Narcyza moim zdaniem raczej nie była taka całkiem przesiąknięta złem.
Lubię czytać o Tonks, fajna jest ^^. A Remus przyszedł sobie na nią popatrzeć, czyżby już się kroił jakiś romansik między nimi? Pewnie tak, w końcu już dużo tych rozdziałów masz.
Jestem ciekawa, co będzie z tym "zadaniem" Remusa, dobrze, że powiedział Dumblowi, on na pewno coś zaradzi, aby tamten nie dowiedział się nic istotnego, co mógłby potem powiedzieć Voldziowi.
Ale fajnie, że w ogóle wrzuciłaś nowy rozdział ^^. Życzę dużo weny i czekam na więcej ;).
Dziękuję :)
UsuńW takim razie cieszę się, że aż tak źle nie było. Też go nie lubię, jednak jest on ważną postacią w tym opowiadaniu. Ja uważam, że Narcyza po prostu nie miała wyboru na to, czy będzie dobra, czy zła. Od początku jej los był szczegółowo zaplanowany przez rodziców. Kto wie, jak skończyłaby Andromeda, gdyby nie poślubiła Teda. Jednak akurat to do Cyzi mam największy sentyment.
Coś tam się już może kroi, ale na to trzeba będzie jeszcze kilka rozdziałów poczekać, ale obiecuję, że już nie długo.
A wena zawsze mile widziana :)
No moim zdaniem warto było czekać tyle czasu.
OdpowiedzUsuńOdkrywasz tyle tajemnic tworząc jednocześnie nowe.
No i nie dziwię się sama co do Narcyzy że tak ją opisujesz.
Ja sama pod wieloma względami lubię jej postać.
Przez Twoją nieobecność udało mi się nadrobić większość rozdziałów i czekam na ciąg dalszy.
Dziękuje :)
UsuńJa przekonałam się do tej postaci jakoś koło 6 części.
No to gratuluję 19/20 punktów z polskiego, ja dostałabym na minusie, no ale nie przyszłam tu gadać o mnie:*
OdpowiedzUsuńWcale nie było aż tak źle, na pewno lepiej ode mnie, więc i tak już to plus :D Bardzo podoba mi się zachowanie Narcyzy, dobrze, że nie zachowuje się podobnie jak swoja siostra, a uważa, że z Dorą stoją po tej samej stronie. I to mnie cieszy, bo świadczy to o jakiejś dobroci z jej strony.
Haha, Remus przyszedł sobie popatrzeć na Tonks:*
Przepraszam, ze nie skomentowałam poprzednich dwóch rozdziałów, ale kompletnie nie mam czasu. Ale przeczytałam je i bardzo mi się podobają, nadrobię to jak znajdę troszkę czasu. Mam nadzieję, ze mi wybaczysz.
Dziękuję :)
UsuńNa pewno byś sobie poradziła. Mi w sumie też podoba się jej postać w tym opowiadaniu.
Nie mam czego wybaczać, naprawdę. Nawet masz moje pełne zrozumienie w tej kwestii ;)
Ojej! Wgl. nie spodziewałam się, że Tonks zna Iana to jest Mike'a. Ciekawe jak to wszystko się potoczy... O! Czyli Łapa już wie :D Więc mam nadzieję, że któreś z zakochańców weźmie się do roboty ^^ Oj przestań. Rozdział nie był zły. Dobrze jest, choć może nie jeste najlepszym jaki napisałas na blogów, bo jest z czego wybierać :D to był naprawdę bardzo dobry. Samokrytyk z ciebie! :D Gratuluję tylu punktów! Ja też miałam iść, ale w końcu nie poszłam bo to nowa szkoła i wgl. bałam się trochę :P Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursach i dalszym pisaniu :****
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńWeźmie się weźmie, pytanie tylko kiedy ^^ Zwykłam bywać samo-krytykiem, to prawda. Masz jeszcze w sumie czas na próbowanie swoich sił, ale na pewno dałabyś radę :)
Fajnie :).Hmmm nawet nie myślałam , że Tonhs może znać tego Mik'a.Ciekawa jestem czemu ten gość nie chce żeby ktoś wiedział jak się nazywa....ciekawe...Hmmm Remus w tej ostatniej części zachował się jak Syriusz nie wiem czemu ale takie zachowanie na serio mi do Łapy pasuje :P Choć Remusowi też z tym do twarzy :D.Czekam na ciąg dalszy pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńW początkowej fazie pisania ja też, jednak potem zmieniłam zdanie. Szczerze powiem, że nie odebrałam tak tego, jednak możesz mieć rację.
Mi się rozdział podobał i uważam, że nie masz co narzekać :)
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że scena, gdy wchodzi do pokoju Tonks była śliczna :* Aż się uśmiechnęłam, gdy to czytałam. Niby drobny gest, a tak wymowny.
Zaciekawiła mnie postać Iana. Po przedostatnim rozdziale wydawało mi się, że to zwykły sługus Greybacka, którego chce wykorzystać do własnych (lub Voldemorta) celów, a tu się okazuje, że ma dość tajemniczą przeszłość. Zastanawiam się, dlaczego tak dziwnie zareagował, gdy Remus nazwał go prawdziwym imieniem.
I gratuluję wyniku, w końcu 19/20 to naprawdę wysoko.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :*
UsuńJak widać te drobne gesty mają to do siebie, że zarówno przyjemnie o nich pisać jak i czytać. Wprowadzając tę postać nie sądziłam, że będę chciała ją tak rozwinąć, ale myślę, że może wyjść z tego ciekawy wątek.
Również pozdrawiam :)
To bardzo miłe ze strony Narcyzy, że jednak, bądź co bądź, jest po ich stronie. Dzięki tej informacji, Reumus miał przewagę nad tym Ianem... a raczej Mikem.
OdpowiedzUsuńZadziwiające, że Tonks umie rysować, a ostatnie słowa Syriusza, które wypowiedział do Remusa były takie prawdziwe:) Śliczny rozdział;)
Całuję:**
Dziękuję ;*
UsuńTo, że Tonks umie rysować tak wpadło przypadkiem :) Miło mi czytać taką opinię :)
Uważam, że w żadnym wypadku nie masz na co narzekać, bo rozdział jest bardzo dobry i do tego długi.
OdpowiedzUsuńZacznę od Narcyzy, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Zawsze wydawało mi się, już podczas czytania VII części Harry'ego Pottera, że ona nie do końca jest po tej "ciemnej stronie" i być może żałuje, że się tam znalazła, więc cieszę się, że przedstawiłaś ją podobnie. Jeśli chodzi o wątek z Ianem to coraz bardziej mnie on intryguje, i ta jego przeszłość... Ach, zagryzam wargi i już się niecierpliwię, żeby dowiedzieć się czegoś więcej.
Naprawdę wspaniały rozdział, kochana! :*
Dziękuję :*
UsuńMoja opinia co do Narcyzy w miarę czytania książki się polepszała, dlatego teraz chciałam ją ukazać taką, jaką ja ją widzę. Ach tak, Ian odegra tu dość dużą rolę :)
nie marudź, rozdział jest dobry. może nie szczytowy, ale na pewno nie kiepski.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłam się, że Tonks zna Iana pod innym nazwiskiem. Narcyza dobrze zrobiła, że jej o tym powiedziała. Ogólnie, to uważam, że pani Malfoy jest spoko. w trakcie czytania dalszych części HP pokazywała sie nam w naprawdę sympatycznym świetle.
Mmmm... Remus.... jejku jak mi mocniej serce zabiło jak okrył Dorę kocem. aż marzyłam, aby być na jej miejscu.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będzie trzeba czekać tak długo. :)
Dziękuję :)
UsuńCieszę się, że nie tylko ja mam takie zdanie o Narcyzie. Powoli małymi kroczkami zbliżam się do pierwszego przełomowego momentu w ich relacjach. Myślę, że uda mi się wyrobić i rozdział powinien pojawić się najpóźniej jutro :)