sobota, 19 maja 2012

Rozdział 10 : Zaczynamy porządki, czyli gdzie jest Remus


   Tymczasem zaczęły się wielkie porządki na Grimmauld Place. Tonks przybyła tam z samego rana ze znanym sobie zapałem.
 - Jak ty to robisz? - spytał ją Syriusz.
 - Ale co? - zdziwiła się dziewczyna.
- Zawsze jesteś taka pozytywnie nastawiona do życia, nie zniechęcasz się - powiedział.
- Ja po prostu staram się wszystkie negatywne emocje uzewnętrzniać jako pozytywne. Całą złość, strach, niepewność, wszystko. Spróbuj, bo inaczej faktycznie z nastrojem może być kiepsko - odparła.
 - Wiesz co? Chyba mi się udzielił twój optymizm, w końcu przecież trzeba się zabrać do roboty - uśmiechnął się wreszcie Syriusz.
 - A wy co tak stoicie? Do roboty. Jest jej tyle, że na pewno sobie coś znajdziecie - powiedziała Pani Weasley wychylając się przez poręcz schodów. - Zaraz, a gdzie jest Remus? - zapytała zaciekawiona Tonks.
 - On..eee...on musiał tego..no...wyjechać - Syriuszowi zaplątał się język. Nie mógł przecież podać prawdziwego powodu nieobecności przyjaciela.
 - Tak nagle? Przecież wczoraj wyglądał dość marnie - odparła zdziwiona, patrząc na kuzyna podejrzliwie.
- No wiesz, Szalonooki zlecił mu zadanie. Był u nas wczoraj wieczorem. Przyszedł niedługo po tym, jak wyszłaś - skłamał tym razem jak z nut.
 - A powiesz mi chociaż kiedy wróci?
- Nie wiem, pewnie za kilka dni. Lepiej już weźmy się do roboty, bo Molly nas zabije, jeśli nie doprowadzimy tej rudery do stanu używalności - zbył temat Syriusz i zabrali się do roboty. Ekipę Sprzątającą stanowili teraz : Państwo Weasley, Bill, Fleur, Charlie, Syriusz oraz Tonks, a to i tak było mało.
- Ktoś jeszcze ma przyjść? - zagadnęła Tonks, kiedy razem z Charliem zabrali się za oczyszczanie wszystkich obrazów, jakie ten dom skrywał, z kurzu.
- Hestia obiecała wpaść, Mundungus też się zapierał, że przyjdzie, ale na niego to ja bym nie liczył. Jakoś sobie musimy dać radę.
Terego - mruknęła dziewczyna i cały kurz zniknął z obrazu.
- Świetnie - pochwalił ją Charlie. - Jeden jest, została jeszcze cała reszta - zaśmiał się i oczyścił kolejny obraz. Zeszło im z tym do południa. Potem przyszła Hestia razem z Kingsleyem, któremu udało się znaleźć trochę czasu.
- Pochwal się stary, co udało ci się zrobić - wyszczerzył zęby Charlie.
- Udało mi się nareperować wszystkie krzesła w kuchni, niektóre już się strasznie chwiały - odparł Syriusz. - A wam?
- Oczyściliśmy wszystkie obrazy z....APSIK!.....z kurzu - odparła Tonks przerywając swoją odpowiedź kichnięciem.
- A staraliście choć połowę z nich usunąć ze ściany?
- Oczywiście, ale chyba twoja matka wiedziała jakich zaklęć używać. Zaklęcie Trwałego Przylepca to najczęściej stosowane w tym domu - odparł Charlie, a cała reszta Ekipy Sprzątającej przytaknęła głowami. Siedzieli właśnie w kuchni i odpoczywali po walce z brudem, popijając kremowe piwo.
- Co z Remusem? - spytał Syriusz Kingsleya, tak aby Tonks nie usłyszała.
- Dumbledore polecił mu nawiązać kontakty w podziemiu.
- Słucham?! - Syriusz zakrztusił się Kremowym Piwem.
- Przecież to Remus, znasz go - pocieszył go Kingsley. - Na pewno będzie ostrożny. Poza tym, tylko on jest w stanie tam dotrzeć, nie będąc podejrzanym, wiesz o tym
- Wiem, ale i tak się martwię - mówiąc to spojrzał na Tonks.
- Ona nie wie? - zapytał Kingsley.
- Nie, Remus nie chce jej do siebie zrazić, bo "jest taka młoda i lekkoduszna" - zacytował przyjaciela Syriusz.
- Na pewno o to chodzi? Przecież znasz ją, wiesz jaka potrafi być. Na pewno to zrozumie. Ja z nią pracuje, tam, w Ministerstwie jest zupełnie inna. Przecież nie każdy wytrzymuje psychicznie, pracując dla Knota - powiedział Kingsley.
- Ja to wiem i ty to wiesz i Remus na pewno też to wie, ale powiedział, że dowie się o tym w odpowiednim momencie. Czekam tylko kiedy ten moment nastąpi. Mam już dość okłamywania kogoś, kto jest mi bliski. Harry jest teraz w Hogwarcie, więc zostali mi już tylko ona i Remus - zasępił się Syriusz.
- Możesz liczyć na cały Zakon, no może z wyjątkiem Snape'a - zapewnił Kingsley.
- Gdyby chodziło o dołowanie mnie to zjawiłby się najszybciej jak tylko potrafi - westchnął Łapa.
  Nagle zorientowali się, że zostali sami w kuchni.
- Lepiej już chodźmy, bo nie wiem jak ty, ale ja nie chciałbym się dzisiaj narazić Molly - powiedział Kingsley wstając.
- Dzisiaj to może równać się z natychmiastowym zgonem, szybko - dodał Syriusz i w trybie natychmiastowym opuścili kuchnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zakon Feniksa