Gdy Charlie wyszedł od Tonks było już koło 2 w nocy tak więc dziewczyna na pół przytomnie umyła się i położyła do łóżka. Następnego ranka obudziły ją pierwsze promienie słoneczne. Było więc jeszcze wcześnie, ale dziewczyna już była całkowicie rozbudzona. To myśl o pakowaniu tak na nią zadziałała. Przebrała się więc w normalne, codzienne ubranie, a następnie zajrzała do lodówki. Stało w niej tylko mleko, więc podgrzała je sobie i to było jej śniadanie. Nie uzupełniała ostatnio zapasów. Być może gdzieś tam głęboko domyślała się, że kiedyś ją wyproszą z tego mieszkania.
Stanęła przed otwartą szafą i wyciągnęła z niej niewielką torbę podróżną. Wyjęła różdżkę po czym skierowała ją w stronę ciuchów.
- Pakuj - powiedziała, a wszystkie ubrania jako tako się poskładały i wylądowały w torbie. - Ehh... mama zawsze była w tym lepsza - mruknęła patrząc na efekt, który nie był powalający. Jednak jej to zbytnio nie przeszkadzało. Potem w podobny sposób spakowała przybory kosmetyczne, książki oraz plakaty Fatalnych Jędz i wszystko upchnęła do jednej torby po czym zawiesiła ją sobie na ramieniu. Do ręki wzięła swoją miotłę, Kometę Dwa Sześćdziesiąt i po raz ostatni rozejrzała się po mieszkaniu. Mieszkała tu przez 3 lata, odkąd wyprowadziła się od rodziców. Było małe, ale przytulne. Trochę było jej żal je opuszczać, ale perspektywa zamieszkania z przyjaciółmi stanowiła ogromną pociechę. Tak więc żwawym krokiem ruszyła do wyjścia, zamknęła za sobą drzwi, a klucz położyła na wycieraczce (choć powinna była oddać go osobiście) aby dać do zrozumienia, co myśli o decyzji właściciela. Potem deportowała się na Grimmauld Place.
- A gdzie reszta? - spytał zdziwiony Syriusz widząc jej bagaż.
- Nie ma więcej. Jakoś nie mam czasu na latanie po sklepach - odparła wesoło.
- Ja tam się już zacząłem przyzwyczajać, że potrafisz zaskakiwać - dodał Remus biorąc od dziewczyny torbę.
- Chodź, pokażę ci twój pokój - Syriusz wskazał na schody po czym pozostała dwójka podążyła za gospodarzem.
Wzdłuż schodów wisiały łby zniedołężniałych skrzatów domowych. Gdy skrzat był już zbyt stary ucinano mu łeb i wieszano, jako "trofeum". Tę tradycję zapoczątkowała ciotka Syriusza, Elladora.
Wyszli na drugie piętro i skierowali się w lewy korytarzyk. Znajdowało się tam troje drzwi.
- Na wprost znajduje się pokój Remusa, ty możesz wybrać sobie albo ten po lewo, albo ten po prawo - powiedział Syriusz.
- A gdzie twój pokój? - spytała Dora.
- Moja sypialnia znajduje się piętro wyżej, tuż przy schodach - odparł.
Tonks po obejrzeniu obydwu pokoi stwierdziła, że jeden jest odbiciem lustrzanym drugiego i wybrała sobie pokój po lewej. Było to niewielkie pomieszczenie urządzone w staroświeckim stylu. Najbliżej drzwi znajdowała się ogromna szafa, a obok niej komoda. Szafka nocna oraz łóżko były umiejscowione na przeciwko wejścia. Jedna ściana była wolna, znajdowało się w niej tylko okno ze starymi, poszarpanymi zasłonami.
- Łazienka, jest tam na końcu - Remus wskazał na korytarz ciągnący się na prawo od schodów.
- Jeszcze raz wam strasznie dziękuję. Nie wiem jak się odwdzięczę - powiedziała Dora.
- Sama twoja obecność wystarczy - uśmiechnął się Syriusz. - To ty się teraz tu rozgość, a my będziemy w kuchni - dodał po czym obydwaj zeszli na dół.
Tonks rozpakowała swoje ciuchy równie niedbale jak spakowała, jedynie książki poukładała starannie na półce. Lubiła czytać, ale ostatnio była zbyt zmęczona aby to robić. Wolne miejsca na ścianach zapełniła plakatami, a swoje przybory kosmetyczne zaniosła do łazienki.
- Od razu lepiej - stwierdziła patrząc na swój nowy pokój. Chwilę później zeszła na dół do kuchni.
- A gdzie Syriusz? - spytała, gdy zauważyła, że kuzyna nie ma w kuchni.
- Poszedł nakarmić Hardodzioba - odparł Remus.
- Tego hipogryfa, którego Ministerstwo skazało na śmierć?
- Dokładnie, dlatego teraz formalnie nazywa się Kłębolot, aby nikt się nie zorientował - wyjaśnił. W tym momencie do kuchni wszedł Stworek.
- Mój przeklęty pan, pozwolił zamieszkać tu tej zdrajczyni krwi, córce plugawego mugolaka - klął pod nosem.
- Stworku, daj spokój - rzucił Remus, choć nie spodziewał się pozytywnej reakcji ze strony skrzata.
- Wilkołak nie będzie rozkazywał Stworkowi! Biedny Stworek, co by powiedziała teraz jego pani, gdyby dowiedziała się, jakież to szumowiny kręcą się po jej domu. Już ona by im pokazała, gdzie ich miejsce, oj tak. Taki wilkołak, nadaje się tylko do życia w norach - zaśmiał się obrzydliwie.
- Stworku, zamknij się - powiedziała Tonks.
- Nie będzie mi rozkazywać taka zdrajczyni jak ty! - krzyknął.
- Stworku, rozkazuję ci siedzieć cicho - odparła stanowczo. Wiedziała, że skrzaty muszą się słuchać każdego członka rodu, a w niej płynie przecież krew Blacków, pomimo tego, że Andromeda została wydziedziczona.
Na te słowa Stworek zaczął się tarzać po podłodze i poruszać bezgłośnie ustami, jakby chciał coś powiedzieć, a nie mógł.
- Posłuchał cię - powiedział Remus. - Chodź, pokażę ci coś - dodał po czym zaprowadził ją na pierwsze piętro i otworzył pierwsze drzwi przy schodach. Tonks weszła do środka i ujrzała na ścianie olbrzymi gobelin przedstawiający Drzewo Genealogiczne Rodu Blacków.
- Widziałaś je kiedyś? - spytał Lupin. Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Ja wiedziałam, że jestem z Rodu Blacków i wiedziałam, że jestem blisko spokrewniona z Malfoy'ami, ale nie wiedziałam, że jest nas tak dużo.
- Wszystkie stare rody czarodziejów są ze sobą spokrewnione - odparł.
Tonks dotknęła ręką wypalone miejsce na tkaninie, pod którym pisało "Andromeda Black".
- To ją powinni byli wypalić - powiedziała przez zaciśnięte zęby, patrząc na swoją ciotkę Bellatriks.
- Rodziny się nie wybiera, ale co z twoją drugą ciotką? - spytał.
- Znam ją w bardzo niewielkim stopniu, ale myślę, że ona nie jest zła. Robi to tylko ze względu na męża. Gdyby tylko mogła się wycofać, na pewno by to zrobiła, zabierając ze sobą Dracona, gdzieś z dala od tego bagna. Ale nie może. Mama mówiła, że w dzieciństwie z Narcyzą miała najlepszy kontakt, lepszy niż z własną matką. Ale kiedy ją wydziedziczono, to kontakt się urwał i wciąż nie można znaleźć winnego.
- Bardzo mi przykro, może i nie do końca wiem co czujesz, ale wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego, a z tego co wywnioskowałem, to odkąd Andromeda wyszła za twojego ojca to reszta rodziny umarła dla was w pewnym sensie - powiedział Remus.
- Dziękuję - odparła Tonks.
- Ale za co? - zdziwił się.
- Za to, że mnie rozumiesz. A co do twojej rodziny, to ja myślę, że uda mi się odnaleźć twoją matkę, ja w to wierzę.
- Naprawdę myślisz, że jest jakaś szansa?
- Naprawdę, ale jeśli moje słowo nie jest dla ciebie wystarczającym dowodem, to odpowiedz mi na jedno proste pytanie. Czy uważasz, że gdybym nie wierzyła w to, że ona żyje, to włamałabym się do Archiwum, zaryzykowała zdrowie moje i Hestii oraz naraziła się Percy'emu i tym ochroniarzom? - spytała patrząc na niego uważnie.
- Nie. Posłuchaj Tonks, ja naprawdę chciałbym ci uwierzyć, ale zrozum. Nie widziałem jej od 15 lat, więc jeśli dam sobie teraz choć odrobinę nadziei, że znów ją zobaczę, a okaże się, że ona jednak nie żyje to wyobraź sobie jak będę się czuł - odparł.
- Masz rację, przepraszam, nie patrzyłam na to w ten sposób. Nie chciałabym abyś przeze mnie cierpiał, nigdy. Ja tylko chciałam.... - urwała.
- Wiem i dziękuję ci. Za to, że się starasz i za to, że swoim optymizmem rozświetlasz ten stary i ponury dom - odparł po czym wymienili szczere uśmiechy.
- Apropos mojej przeprowadzki. Muszę sprawdzić stan lodówki, Bóg jeden raczy wiedzieć czym wyście się tu odżywiali - zaczęła wesoło temat.
- No i się zaczęło - jęknął cicho Remus.
- Mówiłeś coś?
- Ee..ja tylko mówiłem, że chyba w kuchni coś huknęło, lepiej chodźmy sprawdzić co Stworek nabroił - Remus wybrnął z głupiej sytuacji, po czym razem z Tonks zeszli na dół, gdzie Stworek cały czas miotał się po podłodze. Dopiero, gdy usłyszał, że Dora każe mu przestać, zrobił to.
Tego dnia udało się Tonks nauczyć Stworka szacunku do swojej osoby. Teraz zostało jej jeszcze nauczyć skrzata szanować pozostałych domowników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz