czwartek, 10 maja 2012

Rozdział 2 : Na Grimmauld Place


   Kiedy Tonks skończyła pracę na pół godziny przed rozpoczęciem zebrania wypadła z Ministerstwa jak burza. Szybko też deportowała się na Grimmauld Place. Od razu spostrzegła, że coś jest nie tak, bowiem stała przed domami o numerach 11 i 13.
 - A gdzie jest 12? - spytała samą siebie. I wtedy przypomniała sobie co miała zrobić, gdy się tu znajdzie. - Grimmauld Place 12 - powtarzała w myślach. Nagle, ku jej wielkiemu zdziwieniu, pomiędzy tymi domami zaczął "rozpychać się" nowy, z numerem dwanaście. Tonks stała osłupiała i patrzyła czy aby nikogo nie ma na uliczce, ale panowała głucha cisza. Wydało jej się to dziwne, bowiem zaczynał się dopiero trzeci tydzień sierpnia. Kiedy budynek już w całości stanął na miejscu uważnie mu się przyjrzała. Był to kilkupiętrowy dom, o brudnych ścianach i ponurych oknach. Drzwi były poobtłukiwane, a wielu miejscach czarna farba złuszczyła się i poodpadała. Srebrna klamka miała kształt wijącego się węża. Dziewczyna stała tak jeszcze przez chwilę, a potem ruszyła ku wejściu.
   W tym samym czasie, w kuchni na Grimmauld Place 12  znajdowały się tylko cztery osoby. Byli to Szalonooki, Kingsley Shacklebolt ( również auror ), właściciel tego domu Syriusz Black oraz wysoki mężczyzna z twarzą pokrytą bliznami. Jego oczy były miodowe, a brązowe włosy starannie obcięte. Zdawał się być czymś strapiony, przez co wyglądał na więcej lat ile w rzeczywistości miał. A nazywał się Remus Lupin. Cała czwórka siedziała w milczeniu, gdy nagle usłyszeli huk dochodzący z holu. Moody od razu zorientował się, kogo nogi tu przyniosły, lecz zanim zdążył cokolwiek powiedzieć w całym domu rozdarł się krzyk portretu Pani Black, matki Syriusza.
 - Szkarady! Szumowiny! Szlamy! Nędzni plugawcy! - takie, oraz inne słowa padały z jej ust. Syriusz i Remus natychmiast wybiegli z kuchni i starali się zaciągnąć zasłony na obraz. A za owy huk była oczywiście odpowiedzialna Dora, która tym razem potknęła się o stojak na parasole.
 - Cześć Tonks - przywitał się czarnoskóry auror.
 - Cześć ee....Kingsley, tak? - odparła, a on pokiwał głową.
 - Tonks? - powtórzył Syriusz, któremu udało się już uciszyć obraz z pomocą Remusa. - Zaraz...ty jesteś Nimfadora, córka Andromedy? - spytał patrząc uważnie na dziewczynę.
 - Tak, to ja - odrzekła. Zaraz potem jej błyszczące oczy rozszerzyły się i niemalże krzyknęła - Syriusz! - po czym rzuciła mu się na szyję. On objął ją serdecznie. 
- Minęło piętnaście lat odkąd się ostatnio widzieliśmy, droga kuzynko*. Wtedy nie byłaś większa od Stworka. A teraz widzę przed sobą piękną i młodą kobietę - uśmiechnął się.
 - Uważaj, bo się wzruszę - rzucił Moody po czym razem z Kingsleyem wrócili do kuchni. 
 Cała ta sytuacja miała miejsce w przestronnym holu. Był to ciemny, długi i ponury korytarz. Ściany pokrywały łuszczące się tapety. Odrobinę światła dawał podwieszony pod sufitem żyrandol okryty pajęczynami oraz staroświeckie lampy gazowe, biegnące wzdłuż ścian. Żyrandol i kandelabr, stojące na kulawym stoliku, miały kształt węży. Na podłodze leżał włóczkowy chodnik ciągnący się przez całą długość holu. Ze ścian spoglądały poczerniałe portrety. Przy schodach wisiały dwie długie, czerwone i zjedzone przez mole zasłony, za którymi znajdował się portret Walburgii Black – matki Syriusza Blacka. Obok stał owy nieszczęsny, wielki stojak na parasole, wyglądający jak odcięta noga trolla. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi prowadzące do kuchni. 
- Ty też się zmieniłeś. No i z tego co wiem, wciąż jesteś poszukiwany - odparła Tonks ignorując Alastora.
 - Niestety tak. Nie pozwalają mi wychodzić z tego domu - poskarżył się. 
- Nie martw się, teraz przynajmniej nie będziesz czuł się samotny. Podobno, odkąd reaktywowano Zakon ten dom stanie się miejscem częstych zebrań - pocieszyła go.
 - Wiem. No dobra, dosyć tego marudzenia. Wy się chyba jeszcze nie znacie - zagadnął po chwili wesoło. - Doro, to jest mój najlepszy przyjaciel jeszcze z czasów szkolnych, Remus Lupin. A to jest moja kuzynka, Nimfadora Tonks - przedstawił ich. 
- Miło poznać, ale proszę, mów mi Tonks. Wszyscy mi tak mówią, bo ja nie cierpię swojego imienia - powiedziała wesoło dziewczyna wyciągając rękę.
 - Mnie tam się ono podoba, ale skoro prosisz to nie będę się spierał, mów mi Remus - odparł po czym ujął jej rękę i delikatnie pocałował. 
- Syriusz mógłby się od ciebie uczyć manier - stwierdziła.
 - On zawsze świecił przykładem. Może chodźmy już do reszty, bo obawiam się o swoje zdrowie, jeśli Szalonooki będzie musiał zbyt długo na wszystkich czekać - zaproponował Syriusz i cała trójka udała się do kuchni. Niebawem mieli się zjawić inni członkowie Zakonu Feniksa.

* W książce co prawda Syriusz był kuzynem Andromedy, ale postanowiłam troszkę to przeinaczyć. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.

2 komentarze:

  1. Nie dziwie się, że przeniosłaś bloga, kochana. Mi też Onet strasznie działa na nerwy i chwilami zastanawiam się czy nie powielić czynów innych blogerek tj. przeniesienie bloga na blogspot. Widzę, że nowy nagłówek :) Sama je robisz? Na jakim programie? A tak poza tym to, gdy zobaczyłam, na poczcie onet, że zostawiłaś komentarz w spamowniku, miałam nadzieję, że jest nowy rozdział. Szkoda :(
    P.S. Nie, Eyed mi nie odpisała. Może na stałe skończyła z blogowaniem i nie wraca na poczte oraz inne blogi. Szkoda :(
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne. Opisy skonstruowane tak, że można sobie wszystko zobaczyć w swojej głowie (o ile ktoś posiada coś takiego jak wyobraźnia. Masz rację twoje dialogi są o wiele lepiej "zrobione" od moich. No cóż nigdy nie miałam do tego smykałki, ale doszły mnie słuchy że wychodzą mi lepiej opisy. Przynajmniej mam nad czym pracować :)

    OdpowiedzUsuń

Zakon Feniksa