Kiedy Tonks skończyła pracę na pół godziny przed rozpoczęciem zebrania wypadła z Ministerstwa jak burza. Szybko też deportowała się na Grimmauld Place. Od razu spostrzegła, że coś jest nie tak, bowiem stała przed domami o numerach 11 i 13.
- A gdzie jest 12? - spytała samą siebie. I wtedy przypomniała sobie co miała zrobić, gdy się tu znajdzie. - Grimmauld Place 12 - powtarzała w myślach. Nagle, ku jej wielkiemu zdziwieniu, pomiędzy tymi domami zaczął "rozpychać się" nowy, z numerem dwanaście. Tonks stała osłupiała i patrzyła czy aby nikogo nie ma na uliczce, ale panowała głucha cisza. Wydało jej się to dziwne, bowiem zaczynał się dopiero trzeci tydzień sierpnia. Kiedy budynek już w całości stanął na miejscu uważnie mu się przyjrzała. Był to kilkupiętrowy dom, o brudnych ścianach i ponurych oknach. Drzwi były poobtłukiwane, a wielu miejscach czarna farba złuszczyła się i poodpadała. Srebrna klamka miała kształt wijącego się węża. Dziewczyna stała tak jeszcze przez chwilę, a potem ruszyła ku wejściu.
W tym samym czasie, w kuchni na Grimmauld Place 12 znajdowały się tylko cztery osoby. Byli to Szalonooki, Kingsley Shacklebolt ( również auror ), właściciel tego domu Syriusz Black oraz wysoki mężczyzna z twarzą pokrytą bliznami. Jego oczy były miodowe, a brązowe włosy starannie obcięte. Zdawał się być czymś strapiony, przez co wyglądał na więcej lat ile w rzeczywistości miał. A nazywał się Remus Lupin. Cała czwórka siedziała w milczeniu, gdy nagle usłyszeli huk dochodzący z holu. Moody od razu zorientował się, kogo nogi tu przyniosły, lecz zanim zdążył cokolwiek powiedzieć w całym domu rozdarł się krzyk portretu Pani Black, matki Syriusza.
- Szkarady! Szumowiny! Szlamy! Nędzni plugawcy! - takie, oraz inne słowa padały z jej ust. Syriusz i Remus natychmiast wybiegli z kuchni i starali się zaciągnąć zasłony na obraz. A za owy huk była oczywiście odpowiedzialna Dora, która tym razem potknęła się o stojak na parasole.
- Cześć Tonks - przywitał się czarnoskóry auror.
- Cześć ee....Kingsley, tak? - odparła, a on pokiwał głową.
- Tonks? - powtórzył Syriusz, któremu udało się już uciszyć obraz z pomocą Remusa. - Zaraz...ty jesteś Nimfadora, córka Andromedy? - spytał patrząc uważnie na dziewczynę.
- Tak, to ja - odrzekła. Zaraz potem jej błyszczące oczy rozszerzyły się i niemalże krzyknęła - Syriusz! - po czym rzuciła mu się na szyję. On objął ją serdecznie.
- Minęło piętnaście lat odkąd się ostatnio widzieliśmy, droga kuzynko*. Wtedy nie byłaś większa od Stworka. A teraz widzę przed sobą piękną i młodą kobietę - uśmiechnął się.
- Uważaj, bo się wzruszę - rzucił Moody po czym razem z Kingsleyem wrócili do kuchni.
Cała ta sytuacja miała miejsce w przestronnym holu. Był to ciemny, długi i ponury korytarz. Ściany pokrywały łuszczące się tapety. Odrobinę światła dawał podwieszony pod sufitem żyrandol okryty pajęczynami oraz staroświeckie lampy gazowe, biegnące wzdłuż ścian. Żyrandol i kandelabr, stojące na kulawym stoliku, miały kształt węży. Na podłodze leżał włóczkowy chodnik ciągnący się przez całą długość holu. Ze ścian spoglądały poczerniałe portrety. Przy schodach wisiały dwie długie, czerwone i zjedzone przez mole zasłony, za którymi znajdował się portret Walburgii Black – matki Syriusza Blacka. Obok stał owy nieszczęsny, wielki stojak na parasole, wyglądający jak odcięta noga trolla. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi prowadzące do kuchni.
- Ty też się zmieniłeś. No i z tego co wiem, wciąż jesteś poszukiwany - odparła Tonks ignorując Alastora.
- Niestety tak. Nie pozwalają mi wychodzić z tego domu - poskarżył się.
- Nie martw się, teraz przynajmniej nie będziesz czuł się samotny. Podobno, odkąd reaktywowano Zakon ten dom stanie się miejscem częstych zebrań - pocieszyła go.
- Wiem. No dobra, dosyć tego marudzenia. Wy się chyba jeszcze nie znacie - zagadnął po chwili wesoło. - Doro, to jest mój najlepszy przyjaciel jeszcze z czasów szkolnych, Remus Lupin. A to jest moja kuzynka, Nimfadora Tonks - przedstawił ich.
- Miło poznać, ale proszę, mów mi Tonks. Wszyscy mi tak mówią, bo ja nie cierpię swojego imienia - powiedziała wesoło dziewczyna wyciągając rękę.
- Mnie tam się ono podoba, ale skoro prosisz to nie będę się spierał, mów mi Remus - odparł po czym ujął jej rękę i delikatnie pocałował.
- Syriusz mógłby się od ciebie uczyć manier - stwierdziła.
- On zawsze świecił przykładem. Może chodźmy już do reszty, bo obawiam się o swoje zdrowie, jeśli Szalonooki będzie musiał zbyt długo na wszystkich czekać - zaproponował Syriusz i cała trójka udała się do kuchni. Niebawem mieli się zjawić inni członkowie Zakonu Feniksa.
* W książce co prawda Syriusz był kuzynem Andromedy, ale postanowiłam troszkę to przeinaczyć. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Nie dziwie się, że przeniosłaś bloga, kochana. Mi też Onet strasznie działa na nerwy i chwilami zastanawiam się czy nie powielić czynów innych blogerek tj. przeniesienie bloga na blogspot. Widzę, że nowy nagłówek :) Sama je robisz? Na jakim programie? A tak poza tym to, gdy zobaczyłam, na poczcie onet, że zostawiłaś komentarz w spamowniku, miałam nadzieję, że jest nowy rozdział. Szkoda :(
OdpowiedzUsuńP.S. Nie, Eyed mi nie odpisała. Może na stałe skończyła z blogowaniem i nie wraca na poczte oraz inne blogi. Szkoda :(
Pozdrawiam :*
Cudowne. Opisy skonstruowane tak, że można sobie wszystko zobaczyć w swojej głowie (o ile ktoś posiada coś takiego jak wyobraźnia. Masz rację twoje dialogi są o wiele lepiej "zrobione" od moich. No cóż nigdy nie miałam do tego smykałki, ale doszły mnie słuchy że wychodzą mi lepiej opisy. Przynajmniej mam nad czym pracować :)
OdpowiedzUsuń