niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 21 : Sekret Madame Malkin

  Tonks i Hestia weszły do sklepu niepewnym krokiem, a serce biło im jak oszalałe. Dawno tu nie były. Kiedyś, gdy uczęszczały do Hogwartu, bywały tu na każdych wakacjach oraz podczas przerw świątecznych. Odkąd jednak obie skończyły szkołę, nie były tu aż do owego dnia. Nagle gdzieś zza wiszących szat wyszła uśmiechnięta, przysadzista czarownica ubrana na fiołkowo-różowo. Spośród szarych włosów kobiety prześwitywały mysie pasma. Jej miodowe oczy patrzyły na nie z jakimś dziwnym błyskiem.
- Albo mój wzrok omamił jakiś czar, albo do mojego sklepu właśnie przyszły Nimfadora Tonks i Hestia Brown - powiedziała Madame Malkin.
- Właściwie to nie Brown, ale Jones - uśmiechnęła się Hestia.
- A więc gratuluję. Czy i Nimfadora porzuciła stare nazwisko? - spytała.
- Nie, wciąż jestem Tonks - odparła Dora. - Gdybym nie była, to nie wiem jakby do mnie ludzie mówili, ale na pewno nie po imieniu - dodała z uśmiechem.
- Pamiętam, że zawsze zwracano się do ciebie po nazwisku. Za każdym razem dąsałaś się, gdy Andromeda mówiła do ci po imieniu - odparła Madame Malkin. - Nie widziałam was tu od czasu, gdy przyszłyście obie kupować sukienkę na Bal Bożonarodzeniowy dla Nimfadory - dodała, ale Tonks była zbyt podekscytowana sytuacją aby skrzywić się na dźwięk swojego imienia. 
- To wszystko przez brak czasu. Wie pani, studia aurorskie to nie przelewki, a w sukienkach raczej niezbyt wygodnie prowadzi się śledztwa - odparła Hestia. - Ale jak widzę nawet na taki rodzaj pracy znalazły by się tu ubrania - dodała Dora.
- A więc pracujecie w Ministerstwie i to jako aurorki, no no, musicie mieć stalowe nerwy, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Oczywiście zapraszam jeśli tylko miałybyście do mnie jakiś interes, zawsze można coś nowego uszyć - uśmiechnęła się ciepło, a Tonks wydało się w tym momencie prawie pewne rozwiązanie zagadki. 
- Ale coś mi się wydaje, że nie to jest waszym dzisiejszym celem. Co więc was sprowadza? - spytała Madame Malkin patrząc na nie pytającym wzrokiem.
- Doprowadziły nas tutaj pewne wskazówki z przeszłości - odparła Hestia, rozglądając się przy tym, czy aby na pewno są same. Mogłaby przysiądz, że zauważyła jakiś tajemniczy błysk w oku krawcowej.
- Zna pani może Evelin Lupin? - spytała Dora.
- Czy znam? Nikt mnie tak nie nazywał od 15 lat - wyszeptała Madame Malkin.
- T..t...to pani? Więc, gdy w liście pisała pani, że zajmie się czymś, co będzie pani przypominać syna, to właśnie chodziło o ten sklep? - wybąkała Hestia.
- Podczas wakacji i przerwy zimowej przychodzi tu naprawdę sporo uczniów z Hogwartu, jak nie pierwszoroczni to z kolei absolwenci szkoły. Oni wszyscy przypominają mi przeszłość. - Ale jak ten list znalazł się w waszym posiadaniu? Przecież nie był zaadresowany do was, tylko do .. - nagle urwała, bo poczuła, że oczy robią jej się mokre.
- Dlatego też to nie my, ale Remus odczytał ten list - uśmiechnęła się delikatnie Hestia.
- Remus...mój syn.. - wyszeptała Madame Malkin. - On żyje? - spytała nieco drżącym głosem. Wtedy opowiedziały jej o wszystkim, dosłownie wszystkim. O tym gdzie podziewał się Remus po "ucieczce" i o tym dlaczego osobiście nie mógł jej szukać, o niewinności Syriusza, o wizycie w Dolinie Godryka, o liście, o znalezionym skrawku materiału i wreszcie o ich wyprawie na Pokątną. One za to dowiedziały się, że Madame Malkin, a właściwie Evelin Lupin, należała do Zakonu Feniksa jeszcze przed upadkiem Voldemorta, jednak po jego odrodzeniu nikt nie mógł jej odnaleźć, więc nigdy też nie była na Grimmauld Place. 
- Czy mogłybyście mnie tam zabrać? - spytała w końcu krawcowa.
- Oczywiście, choćby zaraz - odparła Hestia. 
 Tak więc Madame Malkin postanowiła dzisiaj zamknąć sklep wcześniej i razem z aurorkami teleportowała się przed Kwaterę Główną. Teraz jednak pojawił się problem. Bez Strażnika Tajemnicy Evelin nie mogła zobaczyć domu. Nagle jednak ni stąd ni zowąd Tonks i Hestia zobaczyły Albusa Dumbledore'a wychodzącego z Kwatery.
- Co pan tu robił dyrektorze? - spytała zdziwiona Dora. Mimo, że już ładnych parę lat minęło odkąd skończyła Hogwart, to jednak ciągle czuła do niego zbyt wielki szacunek i wciąż zwracała się do niego per "dyrektorze".
- Zbliża się pełnia i musiałem omówić z Remusem kilka spraw - odparł pogodnie profesor.
- Bo my....bo my właśnie odnalazłyśmy matkę Remusa - powiedziała Hestia wskazując na krawcową.
- Czyżby to Madame Malkin we własnej osobie? - Dumbledore przyglądał się jej uważnie.
- W rzeczy samej - odparła Evelin.
- Mniemam, że Ministerstwo nic nie wie o tej samowolce? - Albus spojrzał na aurorki z lekkim uśmiechem. - Oto kolejny dowód na to, że Korneliusz traci swe wpływy i zaczyna rozumieć swoje błędy - dodał po chwili zamyślenia. Nagle wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko.
- Cytrynowego dropsa? - zagadnął wesoło, a wszystkie trzy panie pokręciły przecząco głowami mówiąc "Dziękuję, nie trzeba".
- Ekhmm...dyrektorze - zaczęła Tonks starając się dać mu do zrozumienia, że to nie jest odpowiednia pora na cytrynowego dropsa. - Pan jest Strażnikiem Tajemnicy. Obiecuje, że to na pewno osoba właściwa i godna zaufania - dodała.
- Ah, no tak, naturalnie - Albus schował pudełeczko z powrotem do kieszeni ówcześnie biorąc sobie dropsa, po czym podszedł do Madame Malkin i szepnął jej coś do ucha.  
- Na mnie już pora, żegnam was miłe panie - powiedział Dumbledore, a po tych słowach skłonił się im i deportował. Natomiast Evelin Lupin, postępując zgodnie ze wskazówkami Albusa, powtarzała ów adres w myślach, aż nie zobaczyła, że pomiędzy nr 11, a 13 rozpycha się dom z numerem 12. Kiedy tylko stanął przed nimi w całej okazałości, zdecydowanym krokiem, wszystkie trzy podążyły ku drzwiom. 
  Remus i Syriusz jak zwykle siedzieli w kuchni. Gdy usłyszeli przyciszone szepty w hallu, poszli sprawdzić kto przyszedł. Kiedy tylko Evelin Lupin ujrzała syna z jej oczu pociekły łzy. Remus stanął jak wryty. Wpatrywał się na zmianę w twarz matki, Hestii i Tonks, jakby szukając u nich potwierdzenia. Dziewczyny kiwnęły tylko delikatnie głowami. Madame Malkin zaczęła powoli iść w jego stronę.
- Synku, to naprawdę ty.... - wyszeptała przez łzy.
- Minęło tyle lat... - odparł Remus, który nagle poczuł ucisk w gardle. A potem po prostu padli sobie w ramiona śmiejąc się i płacząc. Kiedy w końcu przerwali pełen uczuć uścisk, wzrok Remusa spoczął na Dorze. Sam nie wiedział dlaczego, ale nie mógł oderwać od niej spojrzenia. Nagle poczuł nieodpartą chęć podziękowania jej za wszystko, ale nie wiedział jak wyrazić to, co teraz czuł. Więc po prostu podszedł do niej, spojrzał jej z uśmiechem w oczy i przytulił. Tonks niewiele myśląc oddała uścisk i przez chwile stali tak przytuleni do siebie w panującej dookoła ciszy.
- Cz..czy..oni są parą? - spytała Evelin patrząc na Syriusza z nadzieją.
- Niestety to tylko przyjaciele, ale nawet nie wie pani, jakbym tego chciał - odparł Łapa i spojrzał ciepło na przyjaciela oraz kuzynkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zakon Feniksa