Odpowiedź nie przyszła od razu, ale następnego ranka. Chłopak napisał tylko, że chętnie się spotka, bo muszą sobie coś wyjaśnić. Trudno powiedzieć czy bardziej ją ta odpowiedź zdziwiła czy zaniepokoiła. Tak czy siak, nie za bardzo wiedziała co ma ze sobą zrobić, gdyż było jeszcze dosyć wcześnie, a ona była już całkiem rozbudzona. Matka Remusa wróciła do siebie, a pozostali lokatorzy zapewne spali jeszcze snem kamiennym w przypadku Syriusza.
Położyła się więc na wznak na łóżku i starała odtworzyć sobie wczorajszy dzień. Udało jej się coś, co inni na początku uważali za szalony pomysł. Jedynie Hestia, która także pracowała jako uciśniona w Ministerstwie, podzieliła jej entuzjazm. Z wczorajszej rozmowy na Grimmauld Place dowiedzieli się, że Evelin ma mieszkanie zaraz nad swoim sklepem i dochody ma całkiem niezłe. Wyraziła także swą chęć do ponownego wstąpienia do Zakonu, więc nastąpiła potrzeba zwołania kolejnego posiedzenia. Fakt, że za chwilę pełnia także był kolejnym powodem do tego. Nagle jednak myśli Tonks spowiła dziwna mgła, mgła w której Tonks zagubiła się z poczuciem bezpieczeństwa i miłego ciepła na sercu. Zaraz jednak ten stan minął. Wspomnienia Dory utknęły bowiem na momencie, gdy stała w starym, przepełnionym stęchlizną hallu, a Remus podszedł do niej z wielką wdzięcznością wymalowaną na twarzy i przytulił ją do siebie. Sama nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego to wspomnienie wywołało u niej uśmiech na twarzy.
A Remus? On rozmyślał nad tym samym. Tylko, że on jednocześnie bał się tego co go ogarnia na myśl o Tonks i nie mógł przestać o tym myśleć z delikatnym uśmiechem na ustach. W końcu wbrew swojej woli przestał o tym myśleć i zszedł na dół do kuchni. Ku swojemu zdziwieniu ujrzał tam Tonks. Oboje bezwiednie uśmiechnęli się na swój widok.
- Cześć - zawołała dziarsko Dora. - Jesteś może głodny?
- Witaj, tylko troszkę - odparł słabo, gdyż tak właśnie czuł się przed pełnią.
- Przeglądałam lodówkę i zauważyłam, że ograniczyliście się do jedzenia jajek i konserw. Pora to zmienić. Co powiesz na grzanki? - spytała ze znanym sobie entuzjazmem.
- Tonks, jest wcześnie rano, a ja jestem tylko starym kawalerem, do tego czarodziejem, więc czy naprawdę sądzisz, że potrafiłbym je zrobić? - spytał patrząc na nią pytającym wzrokiem.
- No to cię nauczę. Moja mama zawsze starała się ograniczać używanie magii przy czynnościach, które tego nie wymagają. Coś tam się od niej nauczyłam - zaśmiała się cicho.
- No więc od czego zaczynamy Pani Profesor? - uśmiechnął się Remus.
- Najpierw musisz przekroić bułki na pół - odparła Tonks. - Oczywiście wzdłuż - dodała pospiesznie.
- Rozumiem, że masz moje zdrowie psychiczne i fizyczne gdzieś - drażnił się z nią, na co ona serdecznie się roześmiała.
- Oj Remus, pokażę ci - powiedziała po czym podeszła do przyjaciela, który w jednej ręce trzymał bułkę, a w drugiej nóż. Na jego dłoni trzymającej nóż położyła swoją. Lekko drgnął, ale nie ruszył się.
- A teraz wyznaczasz mniej więcej środek i kroisz - powiedziała Dora lekko drżącym ale wesołym głosem. Tym sposobem udało im się pokroić dwie bułki.
- Co teraz Pani Profesor? - zapytał Remus, któremu humor znacznie się polepszył.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz i oberwiesz - Tonks starała się przybrać srogi wyraz twarzy, ale jej to nie wyszło.
- Teraz smarujesz masłem po wewnętrznej stronie układasz na patelni masłem do dołu kładziesz na to ser i szynkę, przykrywasz pokrywką i czekasz - dodała.
- Zgubiłem się przy "jeszcze raz mnie tak nazwiesz" - uśmiechnął się Remus. Miał dziwną ochotę podrażnić się troszkę z małą przyjaciółką. Tak naprawdę dopiero teraz zauważył jaka Tonks jest przy nim niska. Tylko przez prawie niezłomną pewność siebie wydawała się być wysoka. Teraz patrzył jak przygotowuje resztę potrzebnych składników i czuł dziwne ciepło na sercu. Na dłuższą chwilę jego wzrok zatrzymał się na jej twarzy. Uznał, że jest bardzo ładna, ma delikatne rysy, a jej nastroszone tego poranka różowe włosy nadawały jej dziecięcej niewinności. Nagle jednak ogarnął go strach o tym, że Tonks słyszy wszystkie jego myśli i poczuł się głupio, że myśli o niej w ten sposób. Niestety inaczej już nie umiał.
- No to moja rola skończona, resztą zajmiesz się ty - wyrwał go z zamyślenia radosny głos Dory. Tak więc pod jej czujnym okiem udało mu się zrobić śniadanie złożone z grzanek i ciepłej herbaty. Potem zjedli swoją część, a resztę odłożyli dla wciąż śpiącego Syriusza.
- Nie musisz się już zbierać? - zagadnął Remus.
- Stwierdziłam, że nie dam rady pójść dzisiaj do pracy.
- I co zamierzasz z tym fantem zrobić?
- Zabiorę się wreszcie za sprzątanie, bo nie chcę aby jutro na spotkaniu Molly zabiła mnie wzrokiem - powiedziała i oboje roześmiali się serdecznie.
Dzień spędzili we trójkę na sprzątaniu, rozmowach i po części na nauce gotowania. Wieczorem Tonks dosyć szybko zasnęła, bo była zmęczona pracowitym dniem. Syriusz raczej także nie miał z tym problemów. Jedynie Remus z racji zbliżającej się pełni nie mógł usnąć. Ale nie o tym teraz myślał. Myślał o tym, co poczuł, kiedy Tonks dotknęła jego ręki. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuł. Jakby zalała go fala przyjemnego ciepła i spokoju. Gdzieś w głębi doskonale wiedział co to oznacza, ale wolał o tym nawet nie myśleć. Przewrócił się na drugi bok i starał się usnąć.
Następnego dnia było spotkanie i Kwatera zaczynała się powoli zaludniać. Byli już Weasley'owie, Hestia, Kingsley, Szalonooki, Emmelina Vance, Dedalus, Mundungus, Elfias Doge, Dorcas Meadowes, Evelin Lupin oraz Snape. Czekali tylko na Dumbledore'a. Oczywiście nie obyło się bez docinek Severusa i Syriusza. Tonks jednak nie słuchała ich, ponieważ zajęta była rozmową z Charliem.
- Co mi chciałeś wyjaśnić? - spytała zaciekawiona.
- Powiem ci po spotkaniu - odparł chłopak. Dora zauważyła w nim jakąś zmianę. Tak jakby znowu był sobą, jej starym przyjacielem. Jedyne co ją w nim niepokoiło to fakt, że jego mina wskazywała na to, że z trudem powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem.
Jakieś dziesięć minut później przybył Albus.
- Na początku chciałbym powitać ponownie w naszym gronie Madame Malkin, a właściwie osobę, którą część z was znała wcześniej, Evelin Lupin - zaczął Dumbledore, a starsza część Zakonu wydała cichy okrzyk zdumienia, zwracając swoje oczy na matkę Remusa.
- Oczywiście nie byłoby jej tu z nami, gdyby nie upór dwóch aurorek, które nie wahały się skorzystać ze ściśle tajnych zapisków w Ministerstwie, szerzej znanych jako Archiwum - mówiąc to patrzył na Hestię i Tonks z lekkim uśmiechem, a one spuściły głowy zawstydzone.
- Mówię tu oczywiście o Nimfadorze Tonks i Hestii Jones. Uważam wasz czyn jednocześnie za nierozważny i bardzo szlachetny. Tak czy siak brawa wam się należą - zakończył dyrektor i zaczął klaskać w dłonie, a reszta mu zawtórowała. Natomiast przyjaciółki oblały się rumieńcem.
- Niestety teraz muszę przejść do mniej wesołych spraw. Udzielam ci głos Remusie - Albus spojrzał wyczekująco na Lupina. Wtedy on opowiedział wszystkim jak przedstawia się sytuacja w podziemiu.
- Wiem, że jest ci z tym ciężko, ale nie możesz się zdradzić. Musisz robić wszystko co każe ci Greyback - powiedział Dumbledore.
- Greyback? Albusie, chyba nie mówisz o...
- Niestety tak - przerwał Evelin dyrektor. - Remusie, dobrze się czujesz? - spytał, gdyż zauważył, że ten nagle zbladł jeszcze bardziej.
- To nic takiego - odparł słabym głosem.
- Kiedy wyruszasz?
- Nie wiem, może nawet jutro. Muszę przemyśleć co mu powiem, gdy znowu będą polować. On już wie kim jestem - przyznał skruszony.
- I jak na to zareagował? - zaniepokoił się Albus.
- Ucieszył się, gdy zacząłem mu schlebiać. Powiedział, że może coś jeszcze ze mnie będzie - odparł Remus.
- W takim razie musisz dalej prawić mu fałszywe komplementy, tylko dzięki temu zyskasz jego zaufanie, rozumiesz?
- Tak, zrobię wszystko co w mojej mocy - obiecał Lupin.
- Na koniec zwracam się do aurorów. Słyszeliście co powiedział Remus. Jeśli dostaniecie od Ministerstwa polecenie, aby zbadać te nagłe zniknięcia ludzi to musicie być bardzo ostrożni, bo możecie to przypłacić życiem - tymi słowami Dumbledore zakończył spotkanie. Przez chwilę nikt się nie ruszał. Potem zaczęli po kolei opuszczać Grimmauld Place.
- To co, idziemy? - spytał Charlie, wyrywając Dorę z rozmyśleń.
- Dokąd?
- Zobaczysz - wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu. Cieszyła się z takiego zachowania przyjaciela dlatego też wstała i razem wyszli na zewnątrz.
- Ciekawe gdzie oni idą - zastanawiała się na głos Molly.
- Są już dorośli, mogą iść gdzie tylko chcą - odparł Syriusz.
- Ale razem?
- Do czego pijesz?
- Może się spotykają - odparła z nadzieją.
- Jak dla mnie to są po prostu dobrymi przyjaciółmi - uciął Remus czując, że słuchając tej rozmowy czuł się jeszcze bardziej przygnębiony.
~~*~~
No i jesteśmy - powiedział Charlie, gdy deportowali się w Hogsmeade koło Trzech Mioteł. Weszli do środka, usiedli przy jednym ze stolików i zamówili dwa kremowe piwa.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi? - spytała już lekko zniecierpliwiona Dora.
- No dobrze. Więc, na początku chciałbym cię przeprosić za to co było wcześniej. To całe moje zachowanie wtedy było sprawką moich ukochanych braci. Otóż okazało się, że przez wakacje nie wiem jakim cudem, ale testowali na mnie napój miłosny. Dowiedziałem się o tym w liście, który mi przysłali - powiedział i podał jej list. Tonks popatrzyła na kartkę, potem na Charliego i roześmiała się serdecznie. Bardzo jej w tym momencie ulżyło na sercu.
- Nie jesteś zła? - zdziwił się.
- Oczywiście, że nie. Bardzo się cieszę, że znów jesteś sobą - uśmiechnęła się.
- A powiedz, skoro kochasz mnie jak brata, to dlaczego się wtedy zgodziłaś?
- Bo nie chciałam cię stracić - wyznała.
- Oh Tonks, nawet nie wiesz ile chłopaków chciałoby mieć taką siostrę jak ty. Bo ja także traktuję cię jak rodzeństwo i kocham cię tylko i wyłącznie w ten sposób - odparł chłopak.
- To co, jak chcesz się zemścić na bliźniakach? - spytała wesoło.
- Oj ja już coś wymyślę - zaśmiał się i przytulił Tonks, szczęśliwy, że ten niewinny żarcik braci nie zniszczył ich przyjaźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz