- Nie mam pojęcia - odparła Hestia drżącym głosem. Obie bowiem dobrze wiedziały, że polecenie, które otrzymały, jest równoznaczne ze spotkaniem z wilkołakami. Nagle Tonks wyciągnęła z kieszeni małe lusterko dwukierunkowe.
- Alastor Moody - powiedziała i już po chwili ujrzała w nim głowę Szalonookiego.
- Co się stało? Jesteś blada jak ściana - usłyszały jego głos. Wtedy opowiedziały mu jakie zadanie otrzymały.
- Niedobrze, bardzo niedobrze! Jeśli się postawicie, to raz, że stracicie pracę, a dwa, że zaczną coś podejrzewać. Z ciężkim sercem mówię wam, że musicie wykonać to polecenie, nie ma innego wyjścia. Ale bardzo was proszę, bądźcie ostrożne, pamiętajcie "Stała Czujność!" - powiedział po czym zniknął i Tonks ujrzała w lusterku już tylko swoje odbicie.
- No, myślę, że miałyście wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się - powiedział Percy wkraczając do boksu bez pukania. Aurorki niechętnie ubrały na siebie peleryny, wzięły różdżki i wyszły, będąc bacznie obserwowane przez "Prawą Rękę" Ministra Magii.
- Same trafimy na miejsce - wycedziła przez zaciśnięte zęby Dora.
- Ty nie trafiłabyś tam nawet z mapą i przewodnikiem - odparł Percy, więc Tonks uderzyła go łokciem w brzuch.
- I następnym razem uważaj co mówisz - uśmiechnęła się złośliwie po czym razem z przyjaciółką podążyła do wind, zostawiając go zgiętego wpół.
- Razem? - spytała Hestia, gdy znalazły się na jednej z bocznych uliczek Londynu i wyciągnęła rękę do Dory.
- Razem - Tonks chwyciła dłoń przyjaciółki i deportowały się.
Po chwili na wzgórzu, w wiosce Castle Combe pojawiły się dwie postacie, które dałyby wszystko, byleby tylko nie zjawić się tu.
- Rozejrzyjmy się troszkę - zaproponowała Hestia i obydwie ruszyły opustoszałą uliczką. Światło nie było im potrzebne, ponieważ księżyc świecił bardzo jasno tej nocy. W pewnym momencie Tonks wciągnęła głośno powietrze i zatkała sobie usta dłonią. Ich oczom ukazał się przerażający widok. Wszędzie leżało pełno trupów, a w powietrzu unosił się zapach rozkładu.
- Wynośmy się stąd - powiedziała równie wystraszona Hestia.
- M..może rozejrzymy się jeszcze kawałek za terenem zabudowanym? - spytała Tonks, która chciała jak najszybciej opuścić to miejsce, a gdy przyjaciółka przytaknęła głową, skręciły w uliczkę prowadzącą w stronę polany i lasu.
- Czekaj - Hestia stanęła i zaczęła nasłuchiwać. Dora zrobiła to samo.
- Słyszysz?
- Co to jest? - spytała Tonks, choć niestety czuła, że znała odpowiedź. Usłyszały bowiem wycie wilkołaka, przywódcy stada, który na kilometr zwęszył świeże mięso.
Nagle ich oczom ukazała się pokaźna gromada wilkołaków, które zmierzały w ich stronę i wcale nie miały pokojowych zamiarów.
- Mówiłem już wam chyba, jakie mamy zadanie, prawda? - spytał Greyback, widząc aurorki.
- Zabijesz je? - spytał Aron.
- Takie mamy zadanie, a poza tym nie można pozwolić, aby takie świeże mięso przeszło nam koło nosa - zaśmiał się Fenrir i przyspieszył.
- A co jeśli trafimy Remusa? - zmartwiła się Tonks.
- Przecież nie będziesz rzucać zaklęć niewybaczalnych - odparła Hestia i podniosła różdżkę.
- Incarcerous! - zawołała Dora i sznury oplotły Arona zwalając go z nóg. I to rozwścieczyło Greyback'a. Rzucił się na Tonks, lecz ona w porę uskoczyła w bok. Kątem oka Dora zobaczyła jak Hestia upada nieprzytomna na trawę, uprzednio ogłuszając innego wilkołaka. Teraz na polu bitwy zostali tylko ona i Greyback, reszta obserwowała ich w milczeniu. Uniosła różdżkę i strumień czerwonego światła pomknął w stronę Fenrira, którego odrzuciło do tyłu. Tonks ze strachu drżała ręka, ale w końcu była aurorem, musiała zachować zimną krew, choć będąc otoczoną przez żądne krwi wilkołaki, ciężko jej to przychodziło. Kiedy tylko Greyback podniósł się, wpadł w furię, rzucił się prosto na biedną Dorę i machnięciem łapy rozciął jej pazurami policzek oraz ramię. Dziewczyna od siły uderzenia przewróciła się i jęknęła z bólu. Poczuła jak z ran wycieka jej krew. Greyback stał naprzeciwko i przyglądał się jej.
- A teraz poczekamy na tamtych. Zrobimy sobie małe widowisko - powiedział tryumfalnie Fenrir, a Tonks zamiast słów usłyszała donośne wycie. Chciała wstać, ale była sparaliżowana strachem i bólem.
Kilka minut później, co dziewczynie wydawało się wiecznością, na miejsce przybyła druga grupa wilkołaków.
- Czy to deser? - spytał Hirvio.
- Możliwe - odparł Greyback. - Ej Lupin, coś marnie wyglądasz, może ty się poczęstujesz? - spytał patrząc na niego. Remus podszedł bliżej i gdy tylko zobaczył Tonks i Hestię, serce zabiło mu mocniej. Przez dłuższy czas wpatrywał się w ranną Dorę, która drżała ze strachu i nie mógł wydusić z siebie słowa. Niestety Greyback uchwycił to spojrzenie i zaśmiał się chłodno.
- No proszę, proszę. Teraz będę już wiedział kogo mam szukać, jeśli będę chciał cię ukarać. Kim jest ta mała? - wszystkie oczy zwróciły się na Remusa. Nawet Tonks odważyła się to zrobić. W tym samym momencie on też na nią spojrzał i poczuł do siebie obrzydzenie, bowiem Dora patrzyła teraz na niego, w jego zwierzęcej postaci. Ale ona wcale źle o nim nie myślała, ponieważ już wiedziała na kogo patrzy. Strach i ból stały się łagodniejsze.
- Nikim, widziałem ją w Ministerstwie może kilka razy, chyba tam pracuje - skłamał.
- Ach tak? Czyli, że możesz ją zabić bez żadnych skrupułów? Zatem do dzieła - zaśmiał się Greyback.
- Nie mogę.
- A to dlaczego? - spytał przywódca.
- Bo jestem przejedzony - ponowne kłamstwo zdenerwowało Fenrira.
- Ty mnie masz za kretyna Lupin? Myślisz, że nie widziałem, jak na nią patrzysz? Tak więc teraz dam ci drugą szansę i lepiej ją wykorzystaj. Pytam się po raz ostatni, kim jest ta mała?
- Kimś ważnym - odparł Remus spuszczając głowę. Wiedział, że nikogo już nie oszuka, nawet siebie. - Ale jeśli je zabijecie to powodzenie mojej misji będzie wisiało na włosku, a chyba zależy ci na tym, prawda? - Remus poczuł nagły przypływ odwagi.
- No widzisz, prawda zawsze brzmi lepiej. Dobrze, nie zabiję ich, ale także im nie pomogę. Jeśli ty chcesz to zrobić, to będziesz musiał poczekać do końca pełni, a wtedy ona się wykrwawi - zaśmiał się obrzydliwie, a inni mu zawtórowali. - I jeszcze jedno. Jeśli mi podpadniesz Lupin, to wtedy nie będę już dla niej taki łaskawy - dodał na zakończenie po czym razem z resztą wilkołaków udał się do podziemnej kryjówki. Remus zawył głośno z bezsilności.
Tonks spojrzała na wciąż nieprzytomną przyjaciółkę i z ulgą stwierdziła, że Hestia oddycha. Nagle jednak poczuła, że zaraz ból rozsadzi jej czaszkę, a szata, którą miała na sobie, była już cała we krwi. Przeniosła wzrok na przyjaciela i zdołała tylko wypowiedzieć jego imię, po czym upadła na trawę, tracąc przytomność. Remus gorączkowo spojrzał w stronę wschodu słońca. Jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnął być z powrotem człowiekiem. W duchu modlił się, aby Tonks i Hestia obudziły się, ale nic takiego się nie wydarzyło. Nagle jednak poczuł przeszywający ból na całym ciele, który po chwili ustał, a on leżał skulony w ludzkiej postaci. Nie zastanawiając się zbyt długo, w jaki sposób udało mu się przemienić przed końcem pełni, Remus pobiegł do kryjówki wilkołaków. Nikogo tam nie zastał, więc szybko ubrał się w swoje ubranie, które wziął ze sobą i pospiesznie wrócił do aurorek, mając nadzieję, że dla Tonks nie jest jeszcze za późno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz