niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 25 : Blizny i wyznanie

  Tonks oślepiło jasne światło, a gdy otworzyła szerzej oczy, ujrzała biały sufit. Szybko zorientowała się, że znajduje się w św. Mungu. Nie pierwszy raz tu trafiła. Teraz starała się jednak przypomnieć wydarzenia z wczorajszej nocy. Od razu przed jej oczami stanął Greyback zadający jej cios, nieprzytomna Hestia i Remus jako wilkołak. Nie miała wątpliwości, że to on wpatrywał się w nią tak smutnym wzrokiem, że to on jej nie zaatakował.
 Nagle jednak zorientowała się, że wcale nie jest sama. Tuż przy jej łóżku siedziała kobieta, tak podobna do Bellatriks Lestrange, że można by je wziąć za bliźniaczki. 
- Mamo.. - powiedziała Tonks słabym głosem, wyrywając ją głębokiej zadumy.
- Córeczko.. Ted obudziła się - Andromeda zwróciła się do męża, który stał oparty o ścianę. Obydwoje bardzo się ucieszyli. - Jak się czujesz? - spytała Dory głaszcząc ją po włosach, które, choć nadal były fioletowe, nie błyszczały tak jak zwykle, były jakieś przygaszone.
- Już mi lepiej, powiedz, co z Hestią? - zaniepokoiła się dziewczyna.
- To łóżko obok należy do niej, teraz wyszła do toalety. Jak dobrze pójdzie to razem zostaniecie stąd wypisane - uśmiechnęła się do córki chcąc dodać jej otuchy.
- Jak my się tu znalazłyśmy? Przecież obydwie byłyśmy nieprzytomne - zdziwiła się Tonks.
- To Remus was tu przyniósł, ale on sam.. - urwała Andromeda.
- Co mu jest, co się stało? - dopytywała się dziewczyna.
- To było zaraz po przemianie, był wycieńczony i przy teleportacji... niestety nieco się rozszczepił. Ale nie bój się, od razu nim też się zajęli, więc raz dwa i jego ramię wróci do zdrowia - dodała pospiesznie widząc jak Dora blednie coraz bardziej.
- Jest tutaj?
- Nie, od poniedziałku go nie widziałam - odparła Andromeda.
- Jak to od poniedziałku? - zdziwiła się Tonks.
- Dzisiaj jest czwartek Doro - wyjaśnił jej ojciec. - Przez cały czas byłaś nieprzytomna.
- A Hestia?
- Ona odzyskała przytomność dzisiaj rano, teraz mamy wieczór - dodała Andromeda. 
- I wy przez cały czas tu jesteście? - dopytywała się Tonks.
- Nie tylko my. Byli tu też Molly, Kingsley, matka Remusa, a raz nawet Alastor przyszedł sprawdzić co z wami - odparła, a Dora poczuła miłe ciepło w środku, słysząc ile osób martwiło się ich stanem zdrowia. Nagle do sali wszedł uzdrowiciel i oznajmił, że czas odwiedzin się skończył, a pacjentka musi odpoczywać, więc Andromeda wraz z Tedem pożegnali się z córką i wychodząc minęli się w drzwiach z przyjaciółką Dory.
- Tonks! Jak się czujesz? - spytała z troską Hestia siadając na brzegu łóżka szpitalnego.
- Teraz już znacznie lepiej, a ty?
- Nieco się zdziwiłam, który dzisiaj dzień, ale poza tym jest już całkiem dobrze - odparła po czym obydwie padły sobie w ramiona i przez dłuższy czas nie zwalniały uścisku. Pomimo tego co mówiły, w ich oczach nadal czaił się strach. - Kto ci to zrobił? - spytała Tonks widząc szramę na szyi przyjaciółki.
- Jeden z wilkołaków musiał mnie drapnąć, gdy.. - i nagle urwała, bo przed oczami stanął jej ten widok.
- Ja wiem. Pamiętaj, siedzimy w tym razem - uśmiechnęła się Dora pokrzepiająco.
- Dziękuję ci, że jesteś ze mną.
- Przecież jesteś dla mnie jak siostra, nigdy cię nie opuszczę, chyba, że kiedyś tego zechcesz.
- O to się nie musisz martwić - Hestia odwzajemniła uśmiech, który nagle jednak spełzł jej z twarzy.
- Co się stało? - zaniepokoiła się Tonks.
- Czy.... czy ty widziałaś co oni tobie zrobili?
- Jeszcze nie - odparła Dora, a Hestia niechętnie podała jej lusterko.
- Przynajmniej mnie nie pogryzł - stwierdziła drżącym głosem, przesuwając palcami po policzku, na którym widniały cztery ślady po pazurach. - Teraz to już na pewno zostanę starą panną z kotami - dodała i mimo woli się uśmiechnęła.
- Nic nie zważy twojego humoru, prawda? - spytała Hestia. - Wierz mi, że te blizny tylko dodają ci urody - powiedziała i również się uśmiechnęła.
- Wiesz, kiedy już byłam całkiem bezbronna, a ty leżałaś nieprzytomna, przybyło ich jeszcze więcej. Jeden z nich podszedł do przywódcy, chyba do Greyback'a i wtedy spojrzał na mnie. Miałam wrażenie, że coś jest znajomego w tym spojrzeniu, to był Remus - opowiedziała jej.
- Skąd wiesz?
- Był najmniej agresywny z nich wszystkich i on jako jedyny został przy nas, gdy reszta odeszła - przedstawiła swoje argumenty.
- Teraz to ma sens. To on nas uratował, ale sam przypłacił to zdrowiem, słyszałaś co mu się stało? - spytała Hestia, a Tonks kiwnęła głową.
- Apropos Remusa, muszę ci coś powiedzieć - zaczęła nieśmiało Dora.
- Co takiego?
- Nie wiem co się ze mną dzieje. Za każdym razem gdy go widzę, bezwiednie się uśmiecham, czasami przyłapuję się na myśleniu o nim, zanim zasnę, gdy czuję jego dotyk to przez moje ciało przepływają takie dziwne, przyjemne dreszcze, a gdy nie ma go w pobliżu, nie czuję się bezpieczna i w pełni szczęśliwa... - wyznała dziewczyna, a Hestia uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Tonks, ty się zakochałaś, zakochałaś się w Remusie - podsumowała patrząc na nią błyszczącymi oczami.
- Naprawdę tak uważasz? - Nimfadora chciała się upewnić, choć sama dobrze wiedziała, że tak właśnie się stało.
- To widać i cieszę się, że tak się stało - odparła Hestia.
- Dlaczego?
- Bo Remus to wspaniały człowiek, któremu po prostu zdarzyło się w życiu wiele złego, on potrzebuje miłości.
- Nawet jeśli ja faktycznie się w nim zakochałam to przecież on nic takiego do mnie nie czuje - Tonks posmutniała.
- I tu się mylisz - zaprzeczyła tryumfalnie Hestia. - Sposób w jaki na ciebie patrzy, jak się zachowuje, gdy jesteś w pobliżu, nie jesteś mu obojętna.
- Tak myślisz? - spytała Dora z nadzieją w głosie.
- Ja to wiem - przyjaciółka puścił jej oczko i obydwie roześmiały się cicho. Nagle ich rozmowę przerwało pukanie do sali i już po chwili do środka wszedł Filip Jones, mąż Hestii. 
- Cześć skarbie - przywitał się i obdarzył ją całusem w policzek. - Czołem Tonks.
- Cześć - odparły obydwie. 
- Nie to, że nie cieszą mnie twoje odwiedziny, ale co ty tu robisz o tej porze kochanie? - spytała Hestia.
- Stęskniłem się
- Jaki ty dzisiaj uroczy jesteś - uśmiechnęła się do niego i przez chwilę zatonęli w swoich spojrzeniach. Tonks poczuła niemiłe ukłucie gdzieś w środku i postanowiła udać się do toalety, by pozwolić tej dwójce nacieszyć się sobą w spokoju. 
 W drodze powrotnej starała się jak najwolniej stawiać kroki, ponieważ nie chciała wracać do sali. Przy Filipie i Hestii czuła się jak piąte koło u wozu. A najbardziej bolał ją fakt, że najprawdopodobniej ona nigdy nie znajdzie takiego szczęścia jak oni. Nagle, pogrążona w myślach, wpadła na kogoś.
- Przepraszam - bąknęła, ale gdy tylko ów chłopak się odwrócił, jej twarz rozświetlił uśmiech. - Charlie, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cie widzę - powiedziała i już po chwili zniknęła w objęciach przyjaciela.
- A i ja się cieszę, że widzę cię żywą. Jak tylko usłyszałem co się stało, wziąłem jeden dzień wolnego i przyjechałem do Londynu - odparł i dopiero po chwili zobaczył, że jego przyjaciółka jednak ucierpiała w walce. - Kto ci to zrobił? - spytał wskazując na jej policzek.
- Fenrir Greyback, przywódca podziemia wilkołaków - odparła.
- Jak to się stało, że byłaś w zasięgu jego bandy?
- Lepiej spytaj swojego brata - ucięła, bo przypomniało jej się, jak bardzo jest wściekła na Percy'ego. 
- Zrobię to, ale za chwilkę. Jak się czujesz? - usłyszała już po raz trzeci.
- Poczułabym się lepiej, gdybym mogła już stąd wyjść.
- Głowa do góry, słyszałem, że w sobotę rano was wypuszczą - oznajmił szczerząc zęby.
- Wreszcie jakaś dobra wiadomość - odparła Tonks i poczuła, że robi jej się słabo.
- Wiesz, przepraszam cię, ale źle się czuję, chyba muszę się położyć.
- Rozumiem, nie przepraszaj, bo nie masz za co. Idź odpoczywaj, a ja jeszcze się na pewno odezwę. Przyślij od czasu do czasu jakiś list - rzucił Charlie po czym uściskał ją na pożegnanie. 
 Kiedy Tonks wróciła do sali, nie zastała już tam Filipa. Natomiast Hestia siedziała na swoim łóżku i czytała jakąś książkę.
- Dlaczego tak nagle wyszłaś? - spytała Dorę.
- Nie chciałam wam przeszkadzać, wyglądaliście na szczęśliwych, no a ja wciąż jestem w kropce - odparła siadając obok przyjaciółki. 
- Wcale nie chciałam abyś źle się poczuła
- Ja wiem i nie musisz się tłumaczyć. Po prostu źle się czuję z powodu ostatniej wyprawy oraz z tego powodu, że Remus nie pojawił się tu ani razu - Tonks zwiesiła głowę.
- Przecież to nie dlatego, że nie chce. Może coś mu nie pozwala, może on też źle się czuje i ta sytuacja lekko go przerasta? - zasugerowała Hestia.
- Sama już nie wiem co o tym myśleć. Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni, ale też nie chcę zostać sama, bo jak tak dalej pójdzie to Sama-Wiesz-Kto zabije wszystkich przeciwników i na tym się świat skończy - odparła Dora. 
- To najczarniejszy i niestety na razie najbardziej prawdopodobny scenariusz, skoro Ministerstwo zaczęło wysyłać swoich ludzi na śmierć - skwitowała Hestia. Tonks chciała coś dodać, ale nagle poczuła ból w okolicach ran i jej głowa opadła bezwładnie na ramię przyjaciółki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zakon Feniksa