niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 26 : Miłość zaczyna się wtedy, kiedy szczęście drugiej osoby staje się ważniejsze niż twoje

   Tak jak mówił Charlie, przyjaciółki zostały wypisane ze szpitala w sobotę, z taką różnicą, że dopiero po południu. Filip zabrał Hestię do domu, a Tonks, po którą przyszedł Kingsley, wróciła na Grimmauld Place.
 Kiedy tylko przekroczyła próg domu wpadła najpierw w ramiona kuzyna, a potem Pani Weasley. 
- Smutno tu nam było bez ciebie - powiedział Syriusz.
- Tonks, kochanie, jak to dobrze, że.....że już jesteś - dodała Molly. Chciała powiedzieć, że wyszła z tego cało, ale nie dało się nie zauważyć szramy na policzku dziewczyny. Nagle wszyscy poczuli silny swąd spalenizny.
- Matko, zupa! - zawołała Pani Wesley i popędziła do kuchni. Tonks spojrzała nerwowo na schody.
- Remus jest u matki - szepnął jej na ucho Syriusz, jakby odczytał ukryty sens tego gestu. - Chodźcie do kuchni, nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę na butelkę Kremowego Piwa - dodał już na głos i ruszył w stronę kuchni. To samo uczynił Kingsley. Niestety pech chciał, że na trajektorii ruchu Tonks, jak zwykle, bezczelnie stanął ów stojak na parasole i po chwili dziewczyna zbierała się z podłogi, a hol rozdarł wrzask Pani Black.
- Oh, zamknęłabyś się wreszcie ty stara jędzo! - krzyknęła na cały głos Dora, która miała już tego serdecznie dosyć. Na te słowa Walburga osłupiała i z wrażenia przestała się drzeć. Bowiem nigdy nie słyszała, aby wydzierała się na nią kobieta. Korzystając z okazji, Syriusz złapał za zasłony i zaciągnął je, nim portret zdążył się zorientować.
- To było niezłe - powiedział z uznaniem do równie osłupiałej Tonks.
- Poczekaj, ja nadal czegoś nie rozumiem - powiedział Kingsley, gdy zasiedli do kuchennego stołu. - Przecież oni doskonale wiedzieli, albo przynajmniej domyślali się, kto stoi za tymi zniknięciami i wiedzieli, że ta misja jest niebezpieczna. Dlaczego zlecili ją właśnie wam?
- To dlatego, że przez ostatni tydzień byłyśmy bardzo zaaferowane poszukiwaniami matki Remusa, więc... - tu Dora ściszyła głos, tak by Molly jej nie usłyszała - ..więc Percy uznał, że się obijamy i za karę nas tam wysłał - dokończyła szeptem.
- A to dupek - wyrwało się Syriuszowi, za co został skarcony uciszającymi spojrzeniami. 
- Następnym razem przyjdźcie po mnie - powiedział Kingsley.
-  Uważasz, że kobiety nie potrafią być odważne? - spytała czując się urażona.
- Nieważne, najważniejsze, że się nie zdradziłyście - zakończył czarnoskóry auror, ponieważ Pani Weasley właśnie postawiła przed nimi talerze pełne zupy. Dora jakoś wcale nie miała apetytu. Zjadła tylko ze względu na Molly, która była dla niej jak druga matka, zresztą jak dla każdego kto ją lepiej poznał. 
 Po obiedzie Kingsley i Molly musieli już wracać do siebie, więc Tonks i Syriusz zostali sami.
- Co się dzieje? - spytał Łapa, ponieważ zauważył, że jego kuzynka, odkąd wróciła, jest bardzo roztrzęsiona.
- Nie chcę o tym rozmawiać, przepraszam - odparła po czym wyszła z kuchni i pospiesznie udała się do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach, płakała. 
 Niecałą godzinę później, zapadł zmrok, a Dora udała się do łazienki. Kiedy wyszła spod prysznica spojrzała w lustro. Delikatnie przejechała palcami po bliznach i poczuła do nich obrzydzenie. Teraz wiedziała jak czuł się Remus. Jednak ona uważała, że jego blizny są nieodłącznym elementem jego twarzy i ciała, bez nich to nie byłby ten sam człowiek. 
 Tak rozmyślając doszła do wniosku, że może Hestia miała rację i te szramy tylko dodają jej urody, w końcu to była Tonks, zawsze optymistycznie nastawiona do życia. Lekki uśmiech wpłynął na jej twarz. W rzeczywistości wyglądała teraz uroczo i niewinnie. Mokre, krótkie i nastroszone różowe włosy sterczały wokół jej uśmiechniętej buzi, a cztery ślady po łapach Greybacka świadczyły o jej odwadze. 
 Wracając do pokoju, zauważyła skrzata wchodzącego po schodach i czyszczącego poręcz. Nawet jej to nie zdziwiło, bowiem ostatnio bardzo się zmienił i to, jak twierdzą pozostali domownicy, pod jej wpływem. 
- Emm.. Stworku?
- Tak Pani? - spytał skrzat kłaniając się nisko.
- Mógłbyś mi zrobić herbaty, proszę? - dziewczyna ostatnio sprawdzała jego kulinarne zdolności, a rezultaty były zaskakująco dobre.
- Oczywiście, zaraz będę - odparł ponownie się kłaniając i popędził schodami w dół coś sobie podśpiewując. Tonks musiała przyznać, że polubiła tego skrzata i nawet Syriusz zaczął się do niego przekonywać. 
 Kilka minut później dziewczyna usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - rzuciła i zobaczyła skrzata niosącego tacę z filiżanką herbaty i ciasteczkami.
- Te słodkości mogłeś sobie odpuścić, już i tak wyglądam strasznie.
- Stworek przeprasza, bo Stworek zauważył, że Pani Nimfadora wygląda jakoś marnie i pomyślał, że przyniesie coś na polepszenie humoru - zaczął się tłumaczyć ze skruchą.
- Już dobrze, ale ty też się poczęstuj - Dora uśmiechnęła się do niego. - Tylko błagam, nie panikuj - dodała pospiesznie widząc jak skrzat łapie się za uszy i otwiera szeroko usta.
- Czy Stworek naprawdę może?
- Naturalnie, przecież żywisz się tylko resztkami po nas, a ostatnio zasługujesz na coś o wiele lepszego - odparła zachęcająco i po kilku namowach skrzat wziął z tacy pięć ciasteczek po czym dziękując i kłaniając się raz po raz, opuścił pokój.
 Pół godziny później Dora wypiła ostatni łyk herbaty i poczuła, że znowu robi jej się słabo, więc odłożyła kubek i ledwie dotknęła głową poduszki, przed jej oczami nastała ciemność.
 Kiedy Remus wrócił na Grimmauld Place było już blisko północy.
- Stary, wiesz która godzina? - spytał z pretensją Syriusz, choć mimo wszystko ucieszył się, że jego przyjaciel wrócił cały i zdrowy. - To do ciebie niepodobne.
- Wiem, przepraszam, potrzebowałem chwili samotności - wyjaśnił zgodnie z prawdą Lunatyk.
- Jesteś głodny?
- Nie, mama zrobiła obiad - odparł Remus i poczuł, że wypowiadając to zdanie uśmiecha się. No tak, przecież teraz znów miał mamę. 
- Tonks wróciła - oznajmił niepewnie Syriusz, czekając na reakcję przyjaciela.
- Kiedy?
- Kingsley ją zabrał ze szpitala dziś po południu. Ale nie bój się, już dawno śpi, więc dzisiaj już jej nie zobaczysz. A jak się postarasz i wczesnym rankiem znów gdzieś znikniesz, to będziesz mógł ją dalej unikać. Bo przecież o to właśnie ci chodzi, prawda? - zakończył dobitnie Syriusz, po czym udał się na górę. Remus został sam w starym holu i w duchu przyznał przyjacielowi rację. Od czasu tamtej nocy, unikał Tonks, choć robił to niechętnie. Wmówił sobie bowiem, że to, co się stało, to jego wina. W końcu zmęczony myśleniem on także zaczął szykować się do spania.
 Wracając z łazienki zatrzymał się na chwilę przed pokojem Dory. Drzwi były zamknięte, ale on walczył przez chwilę z chęcią otworzenia ich. W końcu jednak zrezygnował i wrócił do swojego pokoju. Położył się na łóżku, jednak nie mógł zasnąć. Słowa Syriusza brzęczały mu w uszach. Nagle poczuł wyrzuty sumienia, ponieważ wreszcie dotarło do niego, że unikając Dory, wcale jej nie pomagał, tylko wręcz przeciwnie. Swoim zachowaniem ranił ją, a tak nie powinien zachowywać się przyjaciel. Postanowił porozmawiać z nią z samego rana i wszystko wyjaśnić. Uspokojony tą myślą zaczął zasypiać, ale nagle usłyszał krzyk, krzyk kobiety. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że ten głos należał do Tonks. Zerwał się z łóżka i tym razem bez żadnych wątpliwości nacisnął klamkę.
 Dziewczyna leżała na łóżku zwinięta w kłębek, powieki miała zaciśnięte, jej włosy zmieniały barwę jak szalone, a blizny na policzku były nienaturalnie czerwone. Remus podbiegł do niej i, siadając na skraju łóżka, potrząsnął nią lekko.
- Tonks, obudź się, to tylko zły sen - powiedział i po chwili Dora otworzyła oczy, wciągając głośno powietrze. 
- Remus - wyszeptała drżącym głosem, dokładnie tak, jak podczas pełni.
- Jestem tu, już wszystko dobrze - odparł równie cicho. 
- Właściwie, co ty tutaj robisz?
- Usłyszałem twój krzyk - wyjaśnił, na co ona rzuciła mu zdziwione spojrzenie. - Co ci się śniło?
- ON mi się śnił, VOLDEMORT. Znów byłam w tej wiosce, wszędzie było pełno trupów, a ON najzwyczajniej w świecie deptał po nich, byli dla niego nikim. Powiedziałam mu, żeby przestał i wtedy zaczął się śmiać. Ale to nie był zwykły śmiech. Każdy dźwięk przyprawiał mnie o nieprzyjemne dreszcze. A potem...a potem rzucił na mnie Crucio i więcej nie pamiętam. Ale jak to możliwe, że krzyczałam także i w rzeczywistości? - spytała już poważnie przestraszona.
- Nie mam pojęcia, ale ty nie tylko krzyczałaś Tonks. Ty zwijałaś się z bólu - odparł Remus, któremu serce zaczęło mocniej bić i spojrzał na przyjaciółkę, która była teraz blada jak ściana i to wcale nie dzięki jej zdolnościom. W tym samym momencie ona podniosła na niego swój wzrok, a Lunatyk nie potrafił oderwać spojrzenia od jej niebieskich oczu. 
- Boję się - wyszeptała prawie bezgłośnie, a on po prostu przygarnął ją do siebie. Tonks wtuliła się w niego i w końcu poczuła się bezpieczna. Remus był zaskoczony jej reakcją, ale były to pozytywne emocje. Nie sądził, że ktoś będzie się chciał do niego przytulić z własnej woli. A teraz trzymał w ramionach uroczą dziewczynę, która z tą chwilą stała się dla niego bezcenna. Właśnie uświadomił sobie, że zakochał się w Tonks. Z jednej strony przerażała go myśl, jak mógł być tak głupi, by zakochiwać się w kimś znacznie młodszym, ale z drugiej, wreszcie zobaczył jakiś kolorowy promyk w swoim szarym życiu. Bezwiednie się uśmiechnął i zaczął delikatnie głaskać ją po krótkich włosach, które stały się czarne. 
 Po chwili dziewczyna usnęła, a jej oddech był nad wyraz spokojny. Remus nie odważył się ruszyć, by jej nie zbudzić, ale po chwili i jemu głowa opadła ze zmęczenia. Na szczęście nie musieli się obawiać, że Syriusz ich zobaczy, ponieważ on zawsze wstaje bardzo późno, a obudzić go może tylko jakaś klęska żywiołowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zakon Feniksa