- Słuchaj, ja nie wiem jak ci się odwdzięczę - powiedział Filip, wyrywając Lupina z zadumy.
- Daj spokój, każdy by tak zrobił na moim miejscu.
- Niby racja, ale.... chodzi o to, że.....że Hestia jest w ciąży - Jones przeniósł wzrok na żonę, która stała obok, rozmawiając z Tonks.
- Naprawdę? - spytała Dora patrząc na przyjaciółkę.
- Dowiedziałam się o tym dopiero w szpitalu - odparła nieco zmieszana Hestia.
- Gratuluję. A podobno to ja nie wiem z czego żyję - zaśmiała się Tonks po czym przytuliła ją. - Dlaczego nic nie mówiłaś?
- Przez to wszystko zapomniałam, że o niczym nie wiesz, przepraszam.
- Daj spokój, nic się nie stało.
- No, czyli rozumiem, że zgadzacie się zostać rodzicami chrzestnymi? - spytał Filip.
- Teraz? Tak od razu? - zdziwił się Remus.
- On chciał powiedzieć, że będzie to dla nas wielka przyjemność - sprostowała Dora i rzuciła Lupinowi karcące spojrzenie.
- Nie tak znowu od razu, to już drugi miesiąc - dodała cicho Hestia.
- No cóż, lepiej się dowiedzieć późno niż wcale - podsumował Remus.
- To co, powiesz nam coś o tych wilkołakach?
- Nie znam zbyt wielu. Wiem tylko, że najbliżej Greybacka są Hirvio i Aron.
- To niewiele, ale zawsze coś. To wy szukajcie w Kwaterze, a my wybierzemy się do ministerstwa - powiedziała Tonks.
- Dzisiaj? Przecież jest niedziela - zdziwiła się cała trójka.
- Tak, dzisiaj, uważam, że to bardzo dobry pomysł - poparła ją Hestia. - Już wyjaśniam. Otóż dzisiaj w ministerstwie jest niewiele osób, co stwarza swobodne warunki pracy, a dodatkowo Percy zwykle w weekendy siedzi w swoim biurze, więc nie będzie węszył.
- I myślicie, że tak po prostu was wpuszczą? - powątpiewał Syriusz.
- Uważaj kochany, bo się zdziwisz - odparła pewna siebie Dora i razem z Hestią opuściły Grimmauld Place.
- Kobiety.... - westchnął Łapa.
~~*~~
- Zrobiłaś to specjalnie - powiedziała Tonks, gdy szły w stronę "toalet".
- Nie wiem o czym mówisz.
- Myślisz, że bycie rodzicami chrzestnymi coś zmieni?
- Uważaj kochana, bo się zdziwisz - zaśmiała się Hestia naśladując przyjaciółkę. Po chwili, korzystając z przejścia dla personelu, znalazły się w atrium.
- O nie, windy nie działają - jęknęła Tonks.
- Mamy tu też coś takiego jak schody.
- Bardzo śmieszne. Nie lubię ich, zawsze się gubię.
- Posłużę za przewodnika, a teraz chodź, zanim nas ktoś nieporządany usłyszy - zarządziła Hestia po czym skierowały się ku schodom. Zaraz za rogiem znajdowały się szklane drzwi. Gdy aurorki otworzyły je, ich oczom ukazały się pozłacane kręte schody, po których zaczęły się wspinać.
- Słyszysz? - spytała Hestia nasłuchując. - Coś jakby szelest kartek...
- Słyszę, chodźmy to sprawdzić - powiedziała Dora i ruszyła żwawym krokiem. Hestia chcąc nie chcąc musiała za nią podążyć. Nagle Tonks zatrzymała się.
- To chyba tu - wskazała na drzwi, zza których wyraźnie słychać było szelest, po czym pchnęła je.
- To przecież piąte piętro - stwierdziła Hestia. Szły teraz krętym, dosyć wąskim korytarzem, wzdłuż którego znajdowało się mnóstwo drzwi. Nagle korytarz znikł i ich oczom ukazała się obszerna, otwarta przestrzeń. Na podłodze stały w kilkunastu rzędach maszyny, które drukowały Proroka Codziennego.
- Zdaje się, że znalazłyśmy źródło tych szelestów - szepnęła Tonks.
- Od kiedy to Prorok drukuje swoje artykuły w głównych halach Ministerstwa? - zdziwiła się Hestia. Lecz Dora jej nie słuchała. Podeszła do jednego ze stoliczków, na które spadały gotowe gazety i wzięła jedną do ręki. Nagle wydała z siebie zduszony okrzyk.
- "Masowa ucieczka z Azkabanu, ministerstwo obawia się, że Black jest Skrzynką Kontaktową zbiegłych śmierciożerców" - przeczytała nagłówek na głos, a Hestia podeszła bliżej i zaczęła, znad jej ramienia, śledzić artykuł oczami.
- Ona jest wśród nich - powiedziała Tonks tonem, w którym można było wyczuć strach przeplatany z wściekłością.
- Kto?
- Bellatriks Lestrange - odparła wskazując palcem na jedno ze zdjęć pod artykułem. Przedstawiało ono kobietę o długich, kręconych, czarnych włosach i obłąkanym spojrzeniu. - Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy rodziną...
- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale nie wolno nam teraz pokazać, że się boimy.
- Wiem, masz rację. Chodźmy do biura - odparła Dora odrywając wzrok od zdjęcia ciotki. - A to sobie pożyczę - dodała składając gazetę na pół.
- Po co ci to?
- Chcę to pokazać mamie, ona musi wiedzieć, a nie wiadomo czy Ministerstwo zechce opublikować ten artykuł.
- No dobrze, bierz tę gazetę i chodźmy już stąd, czuję się nieswojo - powiedziała Hestia po czym w ciszy opuściły piąte piętro.
- Od czego zaczynamy? - spytała Dora, gdy szczęśliwie dotarły do boksu niezauważone.
- Przejrzyjmy najpierw te akta - zaproponowała Hestia. Tak więc zaczęły przeglądać wszystkie zapiski, które miały pod ręką. Niestety nie znalazły nic, prócz tego, co już wiedzą.
- Greyback, Greyback... - mruczała pod nosem Tonks. - Nigdzie nie ma choćby wzmianki o innych wilkołakach, będących na usługach Vol...Voldemorta.
- Niestety. Może to i lepiej? Może fakt, że niewiele o nich samych wiemy, sprawi, że staną się bardziej pewni siebie, a przez to mniej ostrożniejsi? - zastanawiała się Hestia.
- Obyś miała rację - odparła Tonks po czym opowiedziała przyjaciółce o tym, co usłyszała od Dumbledore'a. Nagle jednak usłyszały czyjeś kroki. Niepewnie podeszły do drzwi i uchyliły je. Na końcu korytarza pojawiła się wysoka, rudowłosa postać.
- To Percy! - szepnęła Dora.
- On ma chyba jakąś obsesję co do patrolowania Ministerstwa - stwierdziła Hestia.
- Obsesja to mało powiedziane. Ale zobacz na jego twarz - Tonks stłumiła śmiech, bowiem nielubiany przez nią Weasley miał podbite oko.
- Doigrał się wreszcie, ciekawe komu znów nadepnął na odcisk - zastanawiała się Hestia.
- Wiesz, myślę, że to braterskie porachunki. Charlie wściekł się na niego po tym incydencie z wilkołakami - wyjaśniła Dora.
- Przypomnij mi, że mam mu podziękować.
- Jasne, ale mamy teraz większy problem. Percy idzie w naszą stronę - powiedziała Tonks i nagle wpadła jej do głowy pewna myśl. - Możesz biegać?
- Mogę, ale na maraton się nie wybieram - odparła Hestia patrząc na nią pytająco. Lecz w tym momencie Tonks chwyciła za zszywacz i, korzystając z tego, że Percy odwrócił głowę w drugą stronę, rzuciła nim tak, że spadając narobił dużo hałasu. Weasley natychmiast pobiegł sprawdzić co się dzieje.
- Szybko - szepnęła Tonks po czym wybiegły z bosku. Dopiero, gdy znalazły się na schodach, zwolniły.
- W sumie, co nam to dało? Dowiedziałyśmy się jedynie jeszcze więcej o Greybacku - powiedziała Hestia.
- Mamy to - odparła Tonks ściskając gazetę.
- Myślisz, że nie zamierzają tego publikować?
- Nie wiem, ale myślę, że przeznaczenie chciało abyśmy znalazły ten artykuł - odparła tajemniczo Dora po czym obie zamilkły.
Gdy opuściły atrium pożegnały się i każda ruszyła w swoją stronę. W tym przypadku Tonks teleportowała się przed domem rodziców. Położony był on w małej wiosce pod Londynem, której nazwa zawsze wylatywała jej z głowy. Tuż za budynkiem rozciągał się niewielki las, w którym bawiła się jako mała dziewczynka. Przez chwilę stała tak i rozpamiętywała czasy dzieciństwa. Dopiero po chwili przypomniała sobie po co tutaj przyszła. Ruszyła ścieżką prowadzącą do wejścia. Drzwi były otwarte, więc weszła bez pukania i od razu skierowała się do salonu. Jednak to, co tam zobaczyła sprawiło, że jej ręka nieświadomie powędrowała stronę różdżki, którą trzymała w tylnej kieszeni spodni. W salonie bowiem znajdował się ktoś kto był ostatnią osobą, której by się tu spodziewała. Tonks stanęła twarzą w twarz z Narcyzą Malfoy.
- Tylko spokojnie... - zaczęła Andromeda, ale ona wcale nie chciała wybuchać, bowiem domyślała się jaki jest cel wizyty jej ciotki.
- Powiedziałaś jej już? - zwróciła się do Narcyzy.
- Nie. Skąd ty... - ale Tonks nie dała jej dokończyć. Rzuciła na stół Proroka tak, by jej matka mogła to przeczytać.
- To po to tu przyszłaś Cyziu - Andromeda zwróciła swój wzrok na siostrę.
- Tak, uważam, że powinnaś wiedzieć, w końcu jest wśród nich Bella.
- Ale dlaczego? Dlaczego tu przyszłaś teraz, po tylu latach? - w Tonks nagle odezwał się żal do ciotki. - Przecież trzymasz z Nimi, od nas się odwróciliście!
- Dora przestań! - Narcyza podniosła głos. - Nie mam wyboru, muszę być z Nimi, bo jest z Nimi Lucjusz. Ale ja nie jestem śmierciożercą - powiedziała i podwinęła lewy rękaw.
- Wiesz jak mam na imię?
- Oczywiście, że wiem, w końcu jestem nie tylko twoją ciotką, ale i matką chrzestną - wyznała ciężko Narcyza, a Tonks serce mocniej zabiło.
- Przecież podobno wszyscy się od nas odwróciliście.
- Chowam do Andromedy pewną urazę, ale to w końcu moja siostra - Dorze wydawało się, że coś ciąży Narcyzie na sercu, mimo tego, że starała się zachować dumną postawę.
- Cyziu, dlaczego wciąż udajesz, że trwasz w tym idiotycznym przekonaniu? - spytała Dromeda.
- Pamiętaj, Toujours Pur*..
- I naprawdę uważasz, że czystość krwi czyni cię lepszym? Spójrz na nas,a potem spójrz na siebie i powiedz, kto jest szczęśliwszy? - gdy Pani Tonks zadała to pytanie przez twarz Narcyzy przebiegł cień smutku, którego nie potrafiła ukryć.
- Muszę już iść, przepraszam - uniknęła odpowiedzi na pytanie po czym wyminęła Tonks i opuściła dom siostry.
- Oni nie uciekli sami - stwierdziła Andromeda trzymając w rękach gazetę. Nie chciała powracać do tematu z Narcyzą.
- Sami nie, ale Voldemort im pomógł - odparła Tonks i sama się zdziwiła, że nie wzdrygnęła się tego imienia w przeciwieństwie do Andromedy.
- Zadziwiasz mnie Doro. Najpierw wyrzucasz Narcyzie, a teraz mówisz o nim tak spokojnie.
- Świat się zmienia, nigdzie już nie jest bezpiecznie - odparła tajemniczo Tonks. - Uważajcie na siebie z tatą. A właściwie to gdzie on jest?
- Zawsze uważamy. Poszedł załatwić jakieś formalności w Gringocie, powiem mu, że byłaś.
- Dziękuję. Muszę już iść, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - Tonks pożegnała się i swe kroki skierowała ku ścieżce. Jednak dziewczyna nie deportowała się. Szła przed siebie, rozpamiętując rozmowę z Narcyzą. Był to pierwszy raz kiedy z nią kiedykolwiek rozmawiała. Uświadomiła sobie, że mimo wszystko darzy ją uczuciem. Tonks wiedziała bowiem, że ciotka najchętniej trzymałaby tylko stronę Dracona, z dala od śmierciożerców. Nagle jednak z rozmyślań wyrwał ją wystający korzeń, o który dziewczyna potknęła się. Otrzepując się z piachu, stwierdziła, że zgubiła się.
- Ja to mam szczęście - westchnęła głośno po czym deportowała się na Grimmauld Place. Dowiedziała się, że Remus i Syriusz, poza informacjami o Greybacku, także nic nie znaleźli.
- Ale jednak nasza wyprawa do ministerstwa nie poszła na marne - zaczęła Tonks, a oni rzucili jej pytające spojrzenia. - Znalazłyśmy jeszcze nie opublikowane wydanie Proroka Codziennego. Piszą, że była masowa ucieczka z Azkabanu, a ministerstwo podejrzewa Syriuszu, że jesteś ich skrzynką kontaktową - wyjaśniła, a na ich twarzach wymalował się niepokój.
- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale nie wolno nam teraz pokazać, że się boimy.
- Wiem, masz rację. Chodźmy do biura - odparła Dora odrywając wzrok od zdjęcia ciotki. - A to sobie pożyczę - dodała składając gazetę na pół.
- Po co ci to?
- Chcę to pokazać mamie, ona musi wiedzieć, a nie wiadomo czy Ministerstwo zechce opublikować ten artykuł.
- No dobrze, bierz tę gazetę i chodźmy już stąd, czuję się nieswojo - powiedziała Hestia po czym w ciszy opuściły piąte piętro.
- Od czego zaczynamy? - spytała Dora, gdy szczęśliwie dotarły do boksu niezauważone.
- Przejrzyjmy najpierw te akta - zaproponowała Hestia. Tak więc zaczęły przeglądać wszystkie zapiski, które miały pod ręką. Niestety nie znalazły nic, prócz tego, co już wiedzą.
- Greyback, Greyback... - mruczała pod nosem Tonks. - Nigdzie nie ma choćby wzmianki o innych wilkołakach, będących na usługach Vol...Voldemorta.
- Niestety. Może to i lepiej? Może fakt, że niewiele o nich samych wiemy, sprawi, że staną się bardziej pewni siebie, a przez to mniej ostrożniejsi? - zastanawiała się Hestia.
- Obyś miała rację - odparła Tonks po czym opowiedziała przyjaciółce o tym, co usłyszała od Dumbledore'a. Nagle jednak usłyszały czyjeś kroki. Niepewnie podeszły do drzwi i uchyliły je. Na końcu korytarza pojawiła się wysoka, rudowłosa postać.
- To Percy! - szepnęła Dora.
- On ma chyba jakąś obsesję co do patrolowania Ministerstwa - stwierdziła Hestia.
- Obsesja to mało powiedziane. Ale zobacz na jego twarz - Tonks stłumiła śmiech, bowiem nielubiany przez nią Weasley miał podbite oko.
- Doigrał się wreszcie, ciekawe komu znów nadepnął na odcisk - zastanawiała się Hestia.
- Wiesz, myślę, że to braterskie porachunki. Charlie wściekł się na niego po tym incydencie z wilkołakami - wyjaśniła Dora.
- Przypomnij mi, że mam mu podziękować.
- Jasne, ale mamy teraz większy problem. Percy idzie w naszą stronę - powiedziała Tonks i nagle wpadła jej do głowy pewna myśl. - Możesz biegać?
- Mogę, ale na maraton się nie wybieram - odparła Hestia patrząc na nią pytająco. Lecz w tym momencie Tonks chwyciła za zszywacz i, korzystając z tego, że Percy odwrócił głowę w drugą stronę, rzuciła nim tak, że spadając narobił dużo hałasu. Weasley natychmiast pobiegł sprawdzić co się dzieje.
- Szybko - szepnęła Tonks po czym wybiegły z bosku. Dopiero, gdy znalazły się na schodach, zwolniły.
- W sumie, co nam to dało? Dowiedziałyśmy się jedynie jeszcze więcej o Greybacku - powiedziała Hestia.
- Mamy to - odparła Tonks ściskając gazetę.
- Myślisz, że nie zamierzają tego publikować?
- Nie wiem, ale myślę, że przeznaczenie chciało abyśmy znalazły ten artykuł - odparła tajemniczo Dora po czym obie zamilkły.
Gdy opuściły atrium pożegnały się i każda ruszyła w swoją stronę. W tym przypadku Tonks teleportowała się przed domem rodziców. Położony był on w małej wiosce pod Londynem, której nazwa zawsze wylatywała jej z głowy. Tuż za budynkiem rozciągał się niewielki las, w którym bawiła się jako mała dziewczynka. Przez chwilę stała tak i rozpamiętywała czasy dzieciństwa. Dopiero po chwili przypomniała sobie po co tutaj przyszła. Ruszyła ścieżką prowadzącą do wejścia. Drzwi były otwarte, więc weszła bez pukania i od razu skierowała się do salonu. Jednak to, co tam zobaczyła sprawiło, że jej ręka nieświadomie powędrowała stronę różdżki, którą trzymała w tylnej kieszeni spodni. W salonie bowiem znajdował się ktoś kto był ostatnią osobą, której by się tu spodziewała. Tonks stanęła twarzą w twarz z Narcyzą Malfoy.
- Tylko spokojnie... - zaczęła Andromeda, ale ona wcale nie chciała wybuchać, bowiem domyślała się jaki jest cel wizyty jej ciotki.
- Powiedziałaś jej już? - zwróciła się do Narcyzy.
- Nie. Skąd ty... - ale Tonks nie dała jej dokończyć. Rzuciła na stół Proroka tak, by jej matka mogła to przeczytać.
- To po to tu przyszłaś Cyziu - Andromeda zwróciła swój wzrok na siostrę.
- Tak, uważam, że powinnaś wiedzieć, w końcu jest wśród nich Bella.
- Ale dlaczego? Dlaczego tu przyszłaś teraz, po tylu latach? - w Tonks nagle odezwał się żal do ciotki. - Przecież trzymasz z Nimi, od nas się odwróciliście!
- Dora przestań! - Narcyza podniosła głos. - Nie mam wyboru, muszę być z Nimi, bo jest z Nimi Lucjusz. Ale ja nie jestem śmierciożercą - powiedziała i podwinęła lewy rękaw.
- Wiesz jak mam na imię?
- Oczywiście, że wiem, w końcu jestem nie tylko twoją ciotką, ale i matką chrzestną - wyznała ciężko Narcyza, a Tonks serce mocniej zabiło.
- Przecież podobno wszyscy się od nas odwróciliście.
- Chowam do Andromedy pewną urazę, ale to w końcu moja siostra - Dorze wydawało się, że coś ciąży Narcyzie na sercu, mimo tego, że starała się zachować dumną postawę.
- Cyziu, dlaczego wciąż udajesz, że trwasz w tym idiotycznym przekonaniu? - spytała Dromeda.
- Pamiętaj, Toujours Pur*..
- I naprawdę uważasz, że czystość krwi czyni cię lepszym? Spójrz na nas,a potem spójrz na siebie i powiedz, kto jest szczęśliwszy? - gdy Pani Tonks zadała to pytanie przez twarz Narcyzy przebiegł cień smutku, którego nie potrafiła ukryć.
- Muszę już iść, przepraszam - uniknęła odpowiedzi na pytanie po czym wyminęła Tonks i opuściła dom siostry.
- Oni nie uciekli sami - stwierdziła Andromeda trzymając w rękach gazetę. Nie chciała powracać do tematu z Narcyzą.
- Sami nie, ale Voldemort im pomógł - odparła Tonks i sama się zdziwiła, że nie wzdrygnęła się tego imienia w przeciwieństwie do Andromedy.
- Zadziwiasz mnie Doro. Najpierw wyrzucasz Narcyzie, a teraz mówisz o nim tak spokojnie.
- Świat się zmienia, nigdzie już nie jest bezpiecznie - odparła tajemniczo Tonks. - Uważajcie na siebie z tatą. A właściwie to gdzie on jest?
- Zawsze uważamy. Poszedł załatwić jakieś formalności w Gringocie, powiem mu, że byłaś.
- Dziękuję. Muszę już iść, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - Tonks pożegnała się i swe kroki skierowała ku ścieżce. Jednak dziewczyna nie deportowała się. Szła przed siebie, rozpamiętując rozmowę z Narcyzą. Był to pierwszy raz kiedy z nią kiedykolwiek rozmawiała. Uświadomiła sobie, że mimo wszystko darzy ją uczuciem. Tonks wiedziała bowiem, że ciotka najchętniej trzymałaby tylko stronę Dracona, z dala od śmierciożerców. Nagle jednak z rozmyślań wyrwał ją wystający korzeń, o który dziewczyna potknęła się. Otrzepując się z piachu, stwierdziła, że zgubiła się.
- Ja to mam szczęście - westchnęła głośno po czym deportowała się na Grimmauld Place. Dowiedziała się, że Remus i Syriusz, poza informacjami o Greybacku, także nic nie znaleźli.
- Ale jednak nasza wyprawa do ministerstwa nie poszła na marne - zaczęła Tonks, a oni rzucili jej pytające spojrzenia. - Znalazłyśmy jeszcze nie opublikowane wydanie Proroka Codziennego. Piszą, że była masowa ucieczka z Azkabanu, a ministerstwo podejrzewa Syriuszu, że jesteś ich skrzynką kontaktową - wyjaśniła, a na ich twarzach wymalował się niepokój.
- Czy ona jest z nimi?
- Tak - odparła Tonks, wiedząc o kogo pyta się Łapa.
- Przepraszam was, chcę pobyć chwilę sam - dodał Syriusz po czym udał się do swojej sypialni.
- Już prawie dziewiąta - stwierdziła dziewczyna z nutą strachu w głosie.
- Idź się spokojnie szykować, resztę zostaw mi - odparł Remus uspokajająco.
Gdy Dora wróciła z łazienki do swojego pokoju, usłyszała delikatne pukanie.
- Proszę - rzuciła i do pokoju wszedł Lunatyk.
- Gotowa?
- Do snu tak, do snów nie - odparła, opadając na łóżko.
- Warto wypróbować teorię Dumbledore'a - powiedział Remus. - Zostawię otwarte drzwi, może to jakoś pomoże.
- No dobrze. Postaram się zasnąć, dobranoc - uśmiechnęła się do niego i przykryła się kołdrą.
- Dobranoc - Lunatyk odwzajemnił uśmiech i zniknął w swoim pokoju.
Minęła północ. Wszyscy mieszkańcy Grimmauld Place 12 byli pogrążeni w głębokim śnie. Jednak nagle rozległ się huk. To Tonks spadła z łóżka, tak, jakby ktoś ją zrzucił z niego zaklęciem. Zaczęła się wić po podłodze i wydawać zduszone okrzyki. Natychmiast w drzwiach pojawił się Remus i podbiegł do dziewczyny. Wziął ją na ręce i położył delikatnie na łóżku. Przestała skręcać się z bólu, jednak nie obudziła się. Wyglądała jakby spała, lecz tym razem, jej snu nie mącił żaden koszmar. Remus przykrył ją kołdrą i odgarnął włosy z policzka. Nagle, sam nie wiedząc dlaczego, nachylił się nad nią i złożył delikatny pocałunek na jej czole. Dziewczyna drgnęła, ale nie otworzyła oczu. Lupin stał i wpatrywał się w nią, jakby zobaczył wilę. Gdyby nie to, że był zmęczony, mógłby tak stać do rana, jednak zaczęło mu się kręcić w głowie i wrócił do swojego pokoju. Leżąc zastanawiał się, czy to faktycznie zmęczenie było powodem jego zawrotów.
* Dewiza Rodu Blacków - Zawsze czysty
- No dobrze. Postaram się zasnąć, dobranoc - uśmiechnęła się do niego i przykryła się kołdrą.
- Dobranoc - Lunatyk odwzajemnił uśmiech i zniknął w swoim pokoju.
Minęła północ. Wszyscy mieszkańcy Grimmauld Place 12 byli pogrążeni w głębokim śnie. Jednak nagle rozległ się huk. To Tonks spadła z łóżka, tak, jakby ktoś ją zrzucił z niego zaklęciem. Zaczęła się wić po podłodze i wydawać zduszone okrzyki. Natychmiast w drzwiach pojawił się Remus i podbiegł do dziewczyny. Wziął ją na ręce i położył delikatnie na łóżku. Przestała skręcać się z bólu, jednak nie obudziła się. Wyglądała jakby spała, lecz tym razem, jej snu nie mącił żaden koszmar. Remus przykrył ją kołdrą i odgarnął włosy z policzka. Nagle, sam nie wiedząc dlaczego, nachylił się nad nią i złożył delikatny pocałunek na jej czole. Dziewczyna drgnęła, ale nie otworzyła oczu. Lupin stał i wpatrywał się w nią, jakby zobaczył wilę. Gdyby nie to, że był zmęczony, mógłby tak stać do rana, jednak zaczęło mu się kręcić w głowie i wrócił do swojego pokoju. Leżąc zastanawiał się, czy to faktycznie zmęczenie było powodem jego zawrotów.
* Dewiza Rodu Blacków - Zawsze czysty
~~*~~
Mam nadzieję, że tym razem długość rozdziału jest odpowiednia ;) Osobiście jestem z niego nawet zadowolona, ponieważ on jest początkiem wszystkich późniejszych wydarzeń. Dedyk dla wszystkich czytelników i z okazji Dnia Dziecka życzę Wam Wszystkiego Najlepszego ;]
P.S. Postanowiłam odpisywać na komentarze, więc jeśli będzie w którymś zawarte pytanie, odpowiem na nie w miarę możliwości ;)
Oj,no nieźle spotkanbie Dory z Cyzią po tylu latach... Poza tym, matka chrzestna!? Wow. Nie spodziewałąm się tego :) I Narcyza przyszła do Dromedy, no kto by pomyślał. W końcu trzymała stronę Belli. Ale chciałam by Remus położył się koło Dory i wtedy nie nawiedzałyby jej koszmary :) Miałabym zaciesz jak diabli :P Ale za to jaram się podbitym okiem Percy'ego :P Należu mu się :D Chciałam ci jeszcze powiedzieć, że napisałam do cb wiadomość na onecie(poczcie) odnośnie zakładki "Bohaterowie" i takich tam :P Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńGdyby Remus jak to ujęłaś "położył się koło Dory" to byłoby zbyt proste, nie uważasz? U mnie akcja rozwija się powoli po to, by wzbudzać ciekawość czytelników ;P Pozdrawiam ;)
UsuńNo pewnie, że byłoby za szybko :D Ale chciałabym :P
UsuńNajbardziej podobała mi się końcówka tego rozdziału. To było takie romantyczne, gdy Remus przyszedł do Dory, położył ją na łóżku i czule pocałował. Ach, aż się rozmarzyłam. Szkoda, że Dora wtedy spała, bo Remus pewnie nie wspomni o tym zdarzeniu ani jednym słowem.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się wizyty Narcyzy w domu Andromedy, a już szczególnie jej spotkania z Dorą. Nie dziwię się, że dziewczyna tak się zachowała i że czuje urazę do swojej matki chrzestnej. W końcu odwróciła się od rodziny, woląc czystość krwi. I teraz pewnie jest już za późno na naprawę czy zmianę czegokolwiek.
Szkoda, że Dora i Hestia nie natrafiły w ministerstwie na żadną wzmiankę o wilkołakach, ale może jeszcze kiedyś im się poszczęści.
Błędy, które najbardziej rzuciły mi się w oczy:
V piętro - piąte piętro
Śmierciożercy - śmierciożercy
Ministerstwo - ministerstwo (gdy nie dodaje się magii wtedy pisze się małą).
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję za opinię ;) Masz rację, Remus, nawet gdyby jakaś cząstka jego samego chciała o tym wspomnieć, to nie zrobi tego. Błędy już poprawione, będę się wystrzegać ich na przyszłość ;)
UsuńSłodki Remus ^^ Podobała mi się ta scena na końcu:) Bardzo fajnie, że Remus tak dba o Tonks:) Zaskoczyła mnie wizyta Narcyzy. Nie spodziewałam się, że odważy się przyjść do domu swojej siostry i ją ostrzeże przed uciekinierami. Rozumiem, że Tonks jest do niej uprzedzona i nie zdziwiło mnie, że była taka nie miła w stosunku do swojej ciotki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:*
Tradycyjnie dobry rozdział, tfu... dobry brzmi tak jakoś ;p już może lepiej powiem że bardzo dobry albo raczej: świetny;* Jak chyba wszystkich, mnie też zaskoczyła wizyta Narcyzy-nie wiem jak na to wpadłaś, ale to fantastyczny fragment w tym rozdziale, moim skromnym zdaniem;p Wątek Remus-Tonks też jak widzę coraz bardziej się rozwija...Nie mogę się doczekać następnego rozdziału...;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;* (o, jakoś krótki komentarz dzisiaj jak na moje możliwości...xd)
Serdecznie zapraszam na kontynuuacje opowiadań, które doskonale już znasz! Zmieniły się tylko adresy i tak:
OdpowiedzUsuńlilaevans --> http://lila-evans.blogspot.com/
cora-ciemnosci --> http://cora-ciemnosci.blogspot.com/
slodko-gorzka-prawda --> http://teddy-lupin.blogspot.com/
Pojawiły się tam już najnowsze rozdziały! Pozdrawiam ;*
Po pierwsze: strasznie przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale ostatnio nie mam serca ani do blogów, ani do pisania. Jednak planuję wrócić, ponieważ za dwa tygodnie wakacje (ALLELUJA!!!)
OdpowiedzUsuńPo drugie: kocham ten rozdział! Uwielbiam historię sióstr Black, więc gdy pojawiła się Narcyza poczułam miłe zaskoczenie :) Długość notki bardzo mi odpowiada i mam nadzieję, że zawsze tak będzie. Tylko czemu jeszcze nie ma nowego rozdziału?
Pozdrawiam :D
Dziękuję ;)
UsuńNic się nie stało. Ja sama nie mogę się zebrać do pisania(choć pomysłów masę), ale obiecuję, że za już bardzo niedługo dodam coś nowego ;) Koniec szkoły to więcej wolnego czasu ;)
Dzięki za komentarz u mnie ^^.
OdpowiedzUsuńCałkiem fajnie się czytało, choć odczuwam pewien niedosyt jeśli chodzi o opisy. Rozdział, a w szczególności początek, składał się przede wszystkim z dialogów. Widzę, że masz przeciwny problem niż ja; bo u mnie znowu są praktycznie same opisy i tylko co jakiś czas pojawia się jakiś dialog.
W każdym razie, lubię postać Tonks i nawet się cieszę, że trafiłam na blog o niej. Zdaje mi się, że kiedyś tu już byłam, jak jeszcze pisałaś na onecie.
[marmurowe-serce]
O ! Widzę, że zmieniłaś nagłówek :) Bardzo ładny :P Firiel ma talent, prawda? Chciałam sie zapytać czy wiesz już kiedy dodasz nową notkę?
OdpowiedzUsuńDziękuję, ma, ma. Wiem, środa, góra czwartek ;)
Usuń