czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 29 : Do trzech razy sztuka

- Coś mnie w krzyżu łupie, to chyba starość - zażartowała Tonks rozcierając sobie plecy, które tego ranka bardzo ją bolały. 
- Uważaj, bo zaraz będziesz chodziła o lasce - Syriusz, który tej nocy spał jak zwykle snem kamiennym pomyślał, że kuzynka musiała sobie coś nadwyrężyć. Jedynie Remus się nie odezwał, ponieważ bił się z myślami, czy powiedzieć dziewczynie co jest faktyczną przyczyną bólu. Stwierdził jednak, że skoro Dora nic nie pamięta to nie będzie jej niepotrzebnie denerwował. Nie był też do końca pewien czy chciał aby o wszystkich wydarzeniach się dowiedziała. 
- Masz zamiar zrobić dzisiaj coś pożytecznego Syriuszu? - spytała Tonks ubierając buty. 
- Co masz na myśli?
- No wiesz, ja idę do pracy, Remus musi dokładnie zaplanować swoją następną wyprawę do podziemia, a Kwatera wciąż nie lśni.
- Pozmywam ręcznie naczynia, może być?
- Lepsze to niż nic - stwierdziła Tonks i, kręcąc z politowaniem głową, opuściła Grimmauld Place.
   Tego poranka natknęła się w windzie na młodego Weasleya. Percy zaczął się bacznie przyglądać jej twarzy, a raczej bliznom.
- Wciąż czekam na raport z waszej wyprawy. Miałyście zbadać te ataki - rzucił rozkazującym tonem.
- Te blizny, którym się teraz tak uporczywie przyglądasz, są raportem. Nie udawaj takiego idioty na jakiego wyglądasz. Dobrze wiesz co się wydarzyło. Jak jeszcze raz napomnisz o tej sprawie to dorobię ci drugą śliwę - odparła Tonks, z trudem powstrzymując się od przywalenia mu. 
- Uważaj na słowa, bo inaczej będę musiał cię zwolnić.
- W tej chwili jesteś ostatnią osobą, której się boję - odparła dziewczyna po czym wyszła z windy.
- Zły humor? - spytała Hestia, gdy Tonks wparowała do boksu.
- Co? O nie, jest bardzo dobry, ale każde spotkanie z Weasley'em podnosi mi ciśnienie.
- Niech zgadnę, chciał raport? 
- Tak, skąd wiesz?
- Był tu 10 minut temu dokładnie z tym samym rozkazem, bo prośbą tego nazwać nie można - odparła Hestia. Tonks już otwierała usta, aby coś powiedzieć, gdy nagle rozległo się pukanie do boksu i w drzwiach pojawiła się nieznajoma starsza kobieta. Miała na sobie długą, ozdobioną koronkami ciemnozieloną suknię, wysoki kapelusz z wypchanym, zjedzonym przez mole sępem na czubku, a na ręce dyndała jej olbrzymia, szkarłatna torebka. Coś w jej postawie sprawiło, że aurorki poczuły do niej respekt.
- Możemy jakoś pomóc?
- Oj tak, szukam pomocy, jednak poszukuję jej u godnych zaufania osób. Albus polecił mi panie - odezwała się staruszka, zbijając je z tropu.
- W takim razie niech pani usiądzie - zaproponowała Jones po czym wszystkie trzy zajęły swoje miejsca. - Skoro Dumbledore nas pani polecił to dołożymy wszelkich starań, aby nie zawieść.
- Przepraszam za te podchody, jednak w ministerstwie nawet ściany mają uszy. Z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić, nazywam się Augusta Longbottom - na dźwięk tego nazwiska serce Tonks zabiło mocniej i zdjęło ją nagłe poczucie winy. Starsza pani wychwyciła prawie niezauważalny grymas, który przebiegł przez twarz dziewczyny. - Nie spotykasz się z tym nazwiskiem po raz pierwszy, prawda? - rzuciła Dorze przenikliwe spojrzenie.
- Nie. Znam dobrze historię Alicji i Franka Longbottomów - wyznała ciężko Tonks. Hestia spojrzała na nią ze współczuciem, bowiem ona także znała ich losy i wiedziała, że przyjaciółka obwinia się za to, co zrobiła im Bellatriks. 
- Zatem wiesz dobrze w jakim mój syn i synowa są stanie. Jednak, gdy ostatnio ich odwiedziłam mogłabym przysiądz, że rozmawiali między sobą, a gdy mnie spostrzegli odskoczyli od siebie i do końca wizyty byli jacyś nerwowi. Wie pani, odkąd trafili do św.Munga samotnie wychowuję wnuka i chcę dla niego jak najlepiej. Nie chcę jednak, aby i on zaczął przejmować się rodzicami jeszcze bardziej niż do tej pory - powiedziała Augusta.
- Dowiemy się o co chodzi najszybciej jak to będzie możliwe - obiecała Hestia.
- Może nam pani podać swój adres? Gdy się czegoś dowiemy wyślemy sowę - dodała Tonks.
- Oczywiście, proszę - odparła pani Longbottom i podała dziewczynie karteczkę z nazwą ulicy. Augusta zauważyła, że aurorki są jakieś spięte. - Coś się stało? - spytała.
- To przez "prawą rękę ministra". Węszy na wszystkich wydziałach i kontroluje na każdym kroku - wyjaśniła Hestia.
- Rozumiem, w takim razie pójdę już. Dziękuję bardzo, że zechciałyście zająć się tą sprawą - pani Longbottom pożegnała się i opuściła boks. Zrobiła to w ostatniej chwili, bowiem jakieś pięć minut później do pomieszczenia wszedł Percy promieniejąc ze szczęścia. 
- Minister was wzywa - oznajmił tryumfalnym tonem, a na aurorki padł blady strach. Nie dały jednak niczego po sobie poznać. Bez słowa wstały z miejsc i ruszyły przed siebie, będąc bacznie obserwowane przez Weasley'a. Wiedziały gdzie znajduje się gabinet Knota, jednak nigdy tam nie były. Teraz stanęły przed dużymi, bogato zdobionymi drzwiami. Wejścia pilnowali dwaj ochroniarze. W jednym z nich Tonks rozpoznała Arnolda.
- Śmiało, minister już na was czeka - powiedział Percy po czym wpuścił aurorki do środka, zamykając za nimi drzwi.
   Przyjaciółki znalazły się w przestronnym gabinecie otulonym półmrokiem. Jedynym źródłem światła, było zaczarowane okno, zasłonięte pożółkłymi firankami. Na dębowym biurku, stojącym pośrodku pomieszczenia, znajdowały się porozrzucane stosy papierów oraz stara, magiczna świeca pozwalająca dojrzeć drobne literki, którymi zasypane były pergaminy. Naprzeciw biurka stały dwa, ręcznej roboty krzesła o brązowej barwie. Podłogę wyścielał mleczny, nieskazitelnie czysty dywan. Na skórzanym fotelu za biurkiem siedział drobny mężczyzna o łysiejącej głowie i przydługiej marynarce. 
- Wzywał nas pan, ministrze - odezwała się Hestia po czym wraz z Tonks, przywołana gestem Knota, podeszła bliżej.
- Doszły mnie słuchy, że odmawiacie złożenia raportu. To jest niesubordynacja - rzekł poważnym tonem. - Co ci się stało w twarz? - pytanie skierował do Dory, której włosy powoli zaczynały przybierać czerwoną barwę.
- Żółwie Ninja mnie pobiły, a niby co się miało stać? Przecież doskonale pan wie kto nas zaatakował - odparła tonem, który wyraźnie nie spodobał się ministrowi.
- Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, a będę zmuszony wyrzucić cię z pracy - powiedział siląc się na groźny ton, jednak jego mała pewność siebie zaczynała go powoli opuszczać.
- Naprawdę się pan nie domyśla? To były wilkołaki - wtrąciła spokojnie Hestia, a Knot stał się blady jak ściana, ponieważ potwierdziły się jego przypuszczenia.
- Ilu?
- Koło tuzina - odparła opanowanym głosem Tonks.
- Jesteście pewne?
- Jak najbardziej - przytaknęła Hestia.
- Ale to nie wszystko - zaczęła Dora zastanawiając się nad reakcją ministra. - One nie działają same - powiedziała, a na czole Knota pojawiła się pojedyncza zmarszczka. 
- Nonsens, wilkołaki to bezwzględne stworzenia, które zabiją każdego kto im wejdzie w drogę. Niby kto miałby im rozkazywać? - Knot zaśmiał się nerwowo.
- Voldemort - głos Nimfadory rozbrzmiał echem w całym pomieszczeniu, a ona sama spojrzała na ministra wyczekująco. Wiedziała, że Knot nie wierzy w powrót Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, ale chciała dać mu do zrozumienia, że jego mylne spostrzeżenia mogą przynieść klęskę ministerstwu.
   Na dłuższą chwilę w gabinecie zapanowała cisza. Korneliusz wyglądał jakby toczył ze sobą jakąś wewnętrzną walkę, natomiast Hestia spoglądała to na ministra, to na przyjaciółkę, zastanawiając się jak zakończy się ta rozmowa.
- Nie sądziłem, że w moich progach znajdę wyznawców teorii Dumbledore'a - odezwał się Knot z drwiną w głosie. - Otóż wyprowadzę cię z błędu, moja droga. Od kogo Dumbledore wie o powrocie Sama-Wiesz-Kogo? Od Pottera! A przecież on był pod wpływem silnych emocji, więc mógł gadać od rzeczy. I albo zaakceptujesz rzeczywistość taką jaka jest, albo będziesz musiała poszukać sobie nowej pracy. To samo tyczy się ciebie - dodał, przenosząc spojrzenie na Hestię. - Rozumiemy się?
- Tak, oczywiście - wybąkały aurorki, wiedząc, że posunęły się za daleko. 
- No to sprawa zamknięta. Aha i pamiętajcie, czekam na raport - zakończył z uśmiechem.
   Kiedy dziewczyny opuściły gabinet ministra, nogi miały jak z waty. 
- Już dwa razy wybrnęłyśmy z kłopotów w ministerstwie. Obawiam się, że teraz musimy się naprawdę pilnować, bo jak to mówią "do trzech razy sztuka" - odezwała się Hestia, gdy dotarły do boksu. 
- Przepraszam, to moja wina - przyznała Dora.
- Nie mów tak. Ty po prostu znalazłaś w sobie odwagę, by powiedzieć głośno to, co myśli większość.
- Może i masz rację.
- Na pewno. No to co? Idziesz ze mną do Munga, czy mam się tam sama wybrać? - spytała Hestia weselszym tonem.
- Oczywiście, że idę - odparła dziarsko Tonks po czym obie udały się do atrium.
   Dziesięć minut później stanęły przed dużym, staroświeckim domem handlowym. Zbudowany był z czerwonej cegły, a nad drzwiami widniał ledwo czytelny napis "Purge & Dowse Ltd". Nie wyglądał zachwycająco; w oknach wystawowych straszyło kilka podniszczonych manekinów w przekrzywionych perukach, prezentujących modę sprzed przynajmniej dziesięciu lat. Wielkie napisy na wszystkich zakurzonych drzwiach głosiły: ZAMKNIĘTE Z POWODU REMONTU. Aurorki rozejrzały się dookoła i podeszły do okna, za którym stał wyjątkowo brzydki manekin kobiety z opadającymi sztucznymi rzęsami, reklamującym zielony, nylonowy fartuch. Tonks prawie przywarła do szyby, spojrzała na obrzydliwy manekin i powiedziała, zasnuwając szybę parą:
- Cześć.....Przyszłyśmy do Franka i Alicji Longbottomów.
  Ktoś mógłby pomyśleć, że dziewczyna ma bzika, jednak po chwili manekin lekko kiwnął głową i jednym palcem. Aurorki jeszcze raz rozejrzały się dookoła po czym przeszły przez szybę i zniknęły.
   Znalazły się w zatłoczonej izbie przyjęć z rzędem kulawych krzeseł, na których siedziało mnóstwo czarownic i czarodziejów. Niektórzy wyglądani zupełnie normalnie, natomiast inni byli okropnie zdeformowani: jedni mieli, na przykład, trąby jak słonie, drudzy dodatkowe ręce. Hestia i Tonks ruszyły przed siebie i przeszły przez podwójne drzwi, za którymi był wąski korytarz. Z pomieszczeń po obu stronach wychodzili kolejni pacjenci bądź uzdrowiciele. Dziewczyny wspięły się na czwarte piętro. Na drzwiach widniała tabliczka z napisem URAZY POZAKLĘCIOWE. Otworzyły je i skierowały się na oddział pobytu długoterminowego. Jednak w ostatniej chwili Hestia chwyciła Tonks za szatę i pociągnęła tak mocno, że dziewczyna okręciła się do niej przodem.
- Co ty... - zaczęła Dora, ale zaraz odkryła powód zachowania przyjaciółki. Z oddziału niespodziewanie wyszła dostojna czarownica o blond włosach, przeplatanych ciemnymi pasemkami. Była jednak zbyt zdenerwowana by je zauważyć. Aurorki spojrzały po sobie zbite z tropu, zwłaszcza Tonks poczuła, że ma niesamowity mętlik w głowie.
- Pójdę za nią - odezwała się Hestia.
- Nie, ty musisz uważać na siebie, a poza tym, to bycie metamorfomagiem pozwoli mi śledzić ją bez obawy, że mnie rozpozna - odparła Dora.
- No dobrze, w takim razie ja rozejrzę się tutaj. Uważaj na siebie proszę - powiedziała Hestia patrząc na odchodzącą przyjaciółkę.


~~*~~

Specjalnie urwałam w tym momencie, aby sprawdzić czy odgadniecie za kim poszła Tonks ;) Za ewentualne błędy przepraszam, ale jest tak gorąco, że mózg mi paruje. Ogólnie jestem nawet zadowolona z rozdziału i bardzo przepraszam, że dodałam go tak późno. Ale zbliżają się wakacje, więc nadchodzi więcej wolnego czasu. Notkę dedykuję Kosi, Jaenelle oraz xxx ;)

16 komentarzy:

  1. Dzięki za dedykację :**.
    A wiesz, całkiem fajnie ci wyszedł ten rozdział. Wciąż była przewaga dialogów nad opisami, ale widzę, że starasz się coraz więcej opisywać. Poza tym lubię Tonks i bardzo się cieszę, że o niej piszesz.
    Faktycznie jestem ciekawa, za kim ona mogła pójść, ale niestety nie mam pojęcia :(. Ale się okaże ^^. No i Tonks ładnie pyskowała w ministerstwie, momentami się uśmiechałam xDD. Zresztą dialogi ogólnie wyszły ci zgrabnie mimo tak dużej ich ilości, ja z nimi mam zawsze najwięcej problemów ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Staram się i cieszę, że zauważyłaś obecność tych opisów, bo skłonił mnie do nich Twój poprzedni komentarz. Okaże się kto to, okaże ;)

      Usuń
    2. Cieszę się ^^. Opisy są bardzo istotne w opowiadaniach, a ja wprost uwielbiam je czytać (i pisać, oczywiście xD) i nigdy mi się to nie nudzi ;). Dzięki opisom można lepiej poznać świat przedstawiony postaci, ich uczucia i ogólnie zarysy sytuacji.
      I w sumie dobrze, że urwałas w takim momencie, bo teraz zastanawiam się, kto to mógł być ^^. Troszkę jak w moim pierwszym rozdziale na blogu o Evelyn.

      Usuń
  2. Chyba jeszcze się nie spotkałam z historią Tonks i przyznam, że to bardzo interesujący temat.
    Ale moim zdaniem ten wątek jest zarezerwowany tylko dla Rowling, która postanowiła uśmiercić tych dwojga, za co byłam w stanie nawet pojechać tam do niej do Londynu :)

    W najbliższym czasie obiecuję przeczytać wszystkie rozdziały i dodać jakiś porządny komentarz.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za dedykację :*
    Rozdział przeczytałam rano, ale już nie zdążyłam nic napisać.
    Percy to wkurzający dupek. Tylko zadziera nosa i myśli, że jak jest blisko ministra, to wszystko mu wolno. Nigdy nie przepadałam za jego postacią. A teraz na dodatek naskarżył Knotowi (jak małe dziecko w przedszkolu). Dora nie powinna się powstrzymywać i solidnie go trzepnąć.
    Podoba mi się ten wątek odnośnie Longbottomów, tym bardziej, że zawsze lubiłam tę rodzinkę. Zastanawiam się, o co może w tym wszystkim chodzić. Moja pierwsza myśl co do tej kobiety, to Narcyza, ale sama nie wiem.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Hmmm Percy z dwoma limami... to brzmi zachęcająco. Wyjaśni się już za kilka rozdziałów. Muszę przyznać, że podoba mi się Twój tok myślenia ;)

      Usuń
  4. Wygląd bloga idealnie komponuje się z opowiadaniem. Świetne! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach... Percy z dwoma limami. Zachęcający widok, to prawda, a zwłaszcza, gdy jedne nabite przez Tonks :) Dziękuję ślicznie za dedykacje do tak wspaniałego rozdziału :* Ciekawi mnie co dzieje się z państewm Longbottom. Frank i Alicja zachowują się dziwnie. Czyżby było to skutkiem urazu przez jakieś zaklęcie? Wracają do zdrowia, czy może nigdy nie byli chorzy? Tą ostatnią opcję chyba wykluczam, ale nie jestem pewna. W końcu po tb można się wszystkiego spodziewać, jeśli uczyniłam Madame Malkin matką Remusa ^^ A z tą kobietą, to nie jestem pewna... Na początku nie wiedziałąm, kto to był, ale pomyślałam sobie, że to może Narcyza i to ona stoi za zachowaniem Longbottomów. No nie wiem... Przepraszam, że tak późno komentuje, ale od kilku dni nie wchodziłam na komputer. Poprawki i wgl. Nawet jestem z sb zadowolona. Średnia 4.92, ale zawsze miałam 5.0. Ale i tak czerwony pasek ^^ Głupia czwóra z anglika. Choć jestem najlepsza z przetłumaczania zdań z ang. na pol. A mój kolega, któy ma 6 (!) jest z tego trochę noga. Ale cóż, żyje się dalej :) Dopero wczoraj wieczorem weszłam, gdy była reklama, oglądałam z mamą Harry'ego na TVN :) No i zobaczyłam, że jest u cb nn, a gdy chciałam po filmie przeczytać, same oczy mi się zamykały. I to jeszcze na kilku blogach, które czytam były nn, a ja już nie miałam siły :) Ale cóż, cieszę się, że wreszcie przeczytałam i jeszcze raz dziękuję, kochana za dedykacje :* Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Nic się nie stało. No tak, można się po mnie wszystkiego spodziewać ;P Koniec roku szkolnego to cudowny czas. Ja też jestem z siebie nawet zadowolona. Średnia 5.3 (m.in. 6 z ang i pol) ale 4 z fizyki xD Chyba po raz pierwszy mam aż sześć 6 O.o

      Usuń
  6. Moja pierwsza myśl, jeszcze w trakcie czytania o tajemniczej kobiecie, za którą poszła Tonks, to (jak z resztą u większości;p) Narcyza Malfoy. Nie wiem, czy idę w dobrym kierunku, ale nikt inny nie przychodzi mi do głowy;. Za to nie wiem czemu, ale po prostu czuję, że to ktoś związany ze środowiskiem śmierciożerców (wiem, że Narcyza nie jest śmierciożercą, ale jest z nimi powiązana;i). Proporcje między opisami a dialogami wyszły całkiem zgrabnie, naprawdę nie musisz się tym przejmować. I to dobrze, że jesteś zadowolona z tego rozdziału, mi się też podoba;p
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm... zajrzałam na Twojego bloga, ponieważ bardzo lubię paring Tonks & Lupin. No i się zaciekawiłam ;) Jednak zauwazyłam,że masz już dość sporo notek. Zaczęłam więc czytać od 10. Mam nadzieję,że się nie pogniewałaś.
    Blog jest napisany b. dobrym stylem. Ty to masz kobieto pomysły ;) To jest oczywiście komplement.
    Co do rozdziału: bardzo denerwuje mnie Percy. Dzieję się tak, przez jego postępowanie ale także to,że wyobrażam go sobie jak tego filmowego. Moim skromnym zdaniem nie był zbyt przystojny ;)
    Jednym słowem: fajnie :) Mam nadzieję,że poinformujesz mnie o nn na moim blogu. Będę wdzięczna :*
    Sweetness
    [ loving-the-darkness.blog.onet.pl ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Oczywiście, że się nie gniewam, wręcz przeciwnie, bardzo się cieszę, że będziesz moją czytelniczką. Chyba nikt nie lubił Percy'ego od 5 do 7 tomu, dobrze, że zmądrzał. Jasne, że będę informować, o to samo proszę Ciebie ;)

      Usuń
  8. Chyba wiem za kim poszła Tonks... :) Nienawidzę, jak ktoś kończy w takim momencie.
    Błagam Cię zabij Percy'ego. Przymknij oko na książki i się go pozbądź, bo doprowadza mnie do szału! Już chyba Knot jest lepszy.
    W tej notce było dużo opisów i akcji, co bardzo mi się podoba.
    Mam nadzieję, że jak najszybciej napiszesz nastęny rozdział, bo zaciekawiłaś mnie tą kobietą (ja również stawiam na Narcyzę Malfoy).
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest super, naprawdę. No nie wiem z kim mogła pójść Tonks- jedynie nasuwa mi się odpowiedź Narcyza Malfoy, jak chyba każdemu. Co do rozdziału to mi się go czytało lekko, przyjemnie i z taką satysfakcją nie wiem z skąd. Myślę, że będę częściej zaglądać na twojego bloga, bo muszę wiedzieć co się stało z rodzicami Nevila.

    Byłabym zaszczycona gdybyś zechciała informować mnie o nowych rozdziałach. Możesz to zrobić na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;)
      Okaże się już w piątek. Oczywiście, że będę Cię informować ;)

      Usuń
  10. Za Narcyzą ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń

Zakon Feniksa