Voldemort. Jedyny, którego nie chciałaby spotkać i jedyny, który właśnie kroczył w jej kierunku. Blada cera, krwisto - czerwone oczy, płaskie nozdrza oraz dostojny chód, wszystko to widziała aż nazbyt wyraźnie. Znów znajdowała się w tym przeklętym miasteczku.
- Jeśli pomyłki zdarzają się zwykłym czarodziejom to wtedy może ich spotkać jedynie niezadowolenie przełożonych. Jeśli natomiast pomyłki zdarzają się śmierciożercom to wtedy dotyka ich mój gniew i muszą ponosić ciężkie konsekwencje. Mam nadzieję, że to do ciebie dociera - odezwał się do niej zimnym, syczącym głosem.
- Mam się bać? Nie jestem śmierciożerczynią - odparła Dora, czując jak wypowiadane słowa z trudem przechodzą jej przez ściśnięte gardło.
- Tylko tobie się tak wydaje. Twoja szlachetnie urodzona matka była kanalią, twój kuzyn brudnym, śmierdzącym zdrajcą, ale ty możesz jeszcze uratować dobre imię Blacków. Zaimponowałaś Belli, a to nie lada wyczyn. Jednak zrobiłaś to, chcąc ją pokonać i za to musisz ponieść karę - zaśmiał się, a jego śmiech ranił uszy. Nim zdążyła zareagować poczuła ból, jakby ktoś przyłożył jej do skóry rozżarzone żelazko. Dobrze znała ten rodzaj cierpienia. Nawiedzał ją każdej nocy odkąd została zaatakowana przez Greybacka. Jedynie Remus potrafił go uśmierzyć, ale nie było go tu teraz. Był tylko On, Voldemort, bezwzględny i okrutny jak zawsze.
Nagle wszystko, łącznie z bólem, znikło. Tonks obudziła się blada i zalana potem, a blizny na policzku paliły żywym ogniem. Poczuła, że leży na zimnej, kamiennej posadzce, którą miejscami pokrywał wilgotny mech. Uchyliła lekko powieki i stwierdziła, że znajduje się w jakimś obcym pomieszczeniu, a raczej celi, biorąc pod uwagę, że w niewielkim otworze okiennym tkwiły grube, żelazne kraty. Blask księżyca wpadający właśnie przez ów otwór, był tu jedynym źródłem światła.
Dziewczyna powoli wstała i chwiejnym krokiem podeszła do okna. Wspięła się na palce, chwytając kraty w dłonie i wyjrzała przez nie. Okazało się, że przebywała w ponurej twierdzy, otoczonej z trzech stron morzem i choć Dora była pewna, że to nie Azkaban, wyraźnie czuła obecność dementorów. Sięgnęła więc pamięcią do lekcji z Historii Magii oraz do kursów aurorów, gdzie zdobywała wiedzę na temat wszystkich znanych magicznych więzień. W końcu przypomniała sobie o jednym z nich,bardzo nietypowym. Już wiedziała gdzie się znajduje, jednak wcale jej to nie poprawiło humoru.
Nagle Tonks usłyszała dziwny odgłos, coś jakby szczęk dawno nie używanego zamka i drzwi do celi otworzyły się. Stanął w nich wysoki mężczyzna. Miał czarne, chaotycznie ułożone włosy, jakby przez kilka lat przeczesywał je jedynie ręką oraz delikatny, ciemny zarost. Jego oczy szaleńca spoczęły teraz na aurorce. Tonks rozpoznała go bez problemu. Był to Antonin Dołohow, jeden z najwierniejszych popleczników Voldemorta. Nigdy się go nie wyparł, dlatego trafił do Azkabanu, skąd niedawno zbiegł.
- Bellatriks kazała mi przyprowadzić cię do niej. Dobrze ci radzę, albo pójdziesz tam po dobroci, albo użyję siły, ruszaj się - odezwał się do niej głosem pozbawionym emocji. Dopiero teraz dziewczyna zorientowała się, że nie ma przy sobie różdżki, więc postanowiła posłusznie wykonać rozkaz, lecz bardziej przemawiała przez nią ciekawość niż strach.
Dołohow poprowadził ja kilka pięter w dół. Po drodze mijali rzędy przeróżnych cel. Dora jeszcze nigdy nie widziała takiej różnorodności. Jedne z nich miały duże drzwi, inne małe, wąskie, albo z kolei bardzo szerokie. Były wykonane z drewna bądź żelaza i miały wbudowaną różną ilość zamków oraz rygli je zabezpieczających. Twórca tego więzienia miał zapewne duże ambicje co do chwytania wrogów.
W końcu weszli do dosyć przestronnej sali. Nie różniła się zbytnio od pomieszczenia, w którym obudziła się dziewczyna z tą różnicą jednak, że była jakieś dziesięć razy większa, a u sklepienia unosiło się około dwudziestu dementorów. Między nogami zgromadzonych pełzał srebrny wąż. Był to patronus, który utrzymywał zakapturzone postacie w bezpiecznej odległości. W osobach znajdujących się w środku Tonks rozpoznała m.in. zbiegów z Azkabanu : Rockwooda, Traversa, Mulcibera, Rudolfa, Bellatriks oraz Rabastiana Lestrange'ów. Oprócz nich byli tam jeszcze Greyback, Yaxley oraz krępy brunet, który nie wiedzieć czemu, był strasznie blady.
- Avery? Miałam nadzieję, że skoro ministerstwo uwierzyło w twoje kłamstwa, to chociaż Czarny Pan rozprawi się z tobą za zdradę - odezwała się Tonks, starannie dobierając słownictwo. Naraz w sali rozbrzmiał śmiech Bellatriks.
- Jak widać nie byłam jedyna - odezwała się. - A teraz przejdźmy do rzeczy - zaczęła Lestrange, lecz Greyback przerwał jej.
- Zaraz, ja znam tę małą! Węszyła z taką jedną niedaleko naszej kryjówki. Zostawiłem jej nawet pamiątkę na twarzy - na twarzach śmierciożerców pojawił się złośliwy uśmieszek. - Lupin na pewno się ucieszy, jak mu przy najbliższej pełni opowiem kogo miałem okazje zakosztować na deser - dodał oblizując wargi.
- Ona nie jest dla ciebie kretynie! - wrzasnęła Bellatriks, a Greybackowi uśmiech spełzł z twarzy. - A co do Lupina to obawiam się, że macie szpiega w swoich szeregach.
- I vice versa - odparła Tonks zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Sądziłam, że ty odpowiesz nam na kilka niezbędnych pytań, ale skoro tak to chyba zrobi to twój przyjaciel w obecności wilkołaków - salę ponownie wypełnił szaleńczy śmiech Lestrange.
- A co chcesz wiedzieć? - po ostatnich słowach ciotki nieco opuściła ją pewność siebie.
- Tak lepiej. Czego szukałyście w św.Mungu?
- Byłyśmy odwiedzić Franka i Alicję Longbottomów.
- Och czyżby? Nie wydaje mi się, żebyście ich tam zastały. No Nimfadoro, jesteś bystrą dziewczynką, rozejrzyj się dookoła. Skoro jesteś aurorem to na pewno znasz wszystkich śmierciożerców, więc powiedz, kogo brakuje? - Bellatriks sprawiała wrażenie jakby się doskonale bawiła. Tak więc Tonks przejechała spojrzeniem po zgromadzonych, a w myślach wyliczała wszystkich popleczników Voldemorta jakich tylko znała.
- Carrowie - wyszeptała ledwo poruszając wargami.
- Słucham?
- Alecto i Amycus Carrow. To ich brakuje - powtórzyła już głośniej tak, by wszyscy ją dosłyszeli.
- Część z was mogłaby się od niej uczyć. Co jak co, ale przynajmniej połowa z was idioci jej nie dorównuje - odezwała się Bellatriks, a Dorze pomimo wszystko zrobiło się lepiej.
- Ta więc, skoro ich brakuje to.... Jak długo już faszerujecie ich eliksirem wielosokowym? - spytała z oburzeniem dziewczyna, która miała jednak nadzieje, że jej teoria była błędna.
- Narcyza przynosi im eliksir mniej więcej odkąd zostałam zesłana do Azkabanu.
- A więc, gdzie są ci prawdziwi Longbottomowie?
- Bliżej niż myślisz - wskazała ręką na wejście do sali i po chwili pojawiło się tam dwoje ludzi, przyprowadzonych przez Traversa. Kobieta miała wychudzoną i wyniszczoną twarz z wielkimi oczami, na które opadały siwe, martwe kosmyki. Stojący obok niej mężczyzna wyglądał bardzo podobnie. Jednak Tonks zauważyła, że w chwili gdy stanęli obok niej i ich spojrzenia się spotkały w oczach państwa Longbottom zapaliły się małe iskierki nadziei.
- Mam rozumieć, że oni nie postradali zmysłów? - Dora czuła, że sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana.
- Trochę to trwało zanim doszli do siebie, ale teraz jest już z nimi całkiem dobrze. Skoro Czarny Pan nakazał ich więzić to na pewno wie co robi. Są dla nas idealnym źródłem informacji, jednak uważam, że ty jesteś jeszcze lepszym.
- Proszę, pomóż nam - dobiegł ją cichy szept Alicji. Tonks zaklęła pod nosem z bezsilności, bowiem bardzo by chciała to zrobić, jednak w tej chwili czuła, że jej także potrzebna jest pomoc.
- Wypuście ich! Macie mnie, na co wam oni? - odezwała się po chwili milczenia.
- Myślę, że gdyby to ode mnie zależało to mogłabym to rozważyć, jednak rozkaz Czarnego Pana jest niepodważalny. Jednakże obecnie ta banda palantów, choć oni śmią nazywać siebie śmierciożercami, jest pod moimi rozkazami, więc mogę im zlecić traktować ich łagodniej, ale pod jednym warunkiem - na usta Lestrange wpłynął złośliwy uśmiech.
- Jakim?
- Oni także muszą okupić to swoim cierpieniem, więc rzuć na nich zaklęcie Cruciatus. Nie obawiaj się, są do niego przyzwyczajeni - tym razem wszyscy śmierciożercy wybuchnęli mrożącym krew w żyłach śmiechem.
- Nie zrobię tego - odparła stanowczym tonem Tonks. Wiedziała, że ciotka i tak nie dopełni obietnicy. W tym momencie dziewczyna mogłaby przysiądz, że usłyszała oddech ulgi płynący z ust Longbottomów.
- W takim razie będą jeszcze gorzej traktowani, a ty i tak rzucisz na nich to zaklęcie. Avery, pożycz jej swoją różdżkę! - wciąż blady jak ściana brunet podszedł do aurorki i wcisnął jej w rękę jedenasto calowy magiczny patyk.
- Imperio! - niebieska strużka światła wystrzelona przez Bellatriks ugodziła w aurorkę. Tonks poczuła się jakby opuściły ją wszystkie troski, nie liczyło się nic innego jak tylko głos Lestrange, która kazała jej torturować Franka i Alicję. Na usta dziewczyny cisnęła się ta jedna, jakże prosta formuła, a dłoń trzymająca różdżkę skierowała ją w kierunku ofiar.
- Dlaczego to robisz? - Dora usłyszała swoje własne myśli, które w tej chwili toczyły w jej głowie walkę ze słowami śmierciożerczyni. W końcu te pierwsze znów dorwały się do głosu.
- Nie musisz tego robić, ona nie ma prawa ci rozkazywać - ręka powoli opadała, a złośliwa formuła przestała wyrywać się z gardła dziewczyny. Udało jej się przezwyciężyć zaklęcie.
- Nie - powtórzyła Tonks pewnym siebie tonem. - Nigdy nie zmusisz mnie do zrobienia im krzywdy. Może i tamten pojedynek wygrałaś, lecz dzisiaj zostałaś pokonana - mówiąc to odrzuciła Avery'emu różdżkę. Bellatriks wyglądała na całkowicie wytrąconą z równowagi. Po raz kolejny stało się to z powodu jej wady, nigdy nie potrafiła odpowiednio docenić przeciwnika.
- Zgnijesz w tej twierdzy razem z nimi - wycedziła Lestrange przez zaciśnięte zęby, unosząc różdżkę do góry. Wystrzelił z niej czerwony promień światła, który za cel obrał nie Dorę, lecz Longbottomów. Tonks w ostatniej chwili stanęła mu na drodze i poczuła jakby ktoś wbił jej kilka gwoździ w miejsce, gdzie ugodziło zaklęcie. Zacisnęła powieki i zrobiła wszystko co w jej mocy, by nie krzyknąć. Nie mogła dać jej tej satysfakcji.
- Patrzcie wszyscy! Wielka Bellatriks Lestrange miota zaklęcia w bezbronnych ludzi! Zobacz jak nisko upadłaś - te ostatnie słowa Dora skierowała do swojej ciotki, która wyglądała jakby właśnie uświadomiła sobie jaki błąd popełniła. Nagle cofnęła zaklęcie, a Tonks wyprostowała się, głośno nabierając powietrza.
- Zaprowadźcie tę dziewuchę do najlepszej z cel. Może jak pobędzie tam przez chwilę to spokornieje - kiedy aurorka zobaczyła jaki wyraz maluje się na twarzach śmierciożerców, w jej sercu zagościł niepokój. Rockwood oraz Mulciber ruszyli w jej kierunku.
- Dlaczego to zrobiłaś? - do jej uszu ponownie doszedł szept Alicji.
- Dla większego dobra - odparła Tonks, uśmiechając się lekko, by dodać im otuchy, której sama miała już niewiele.
~~*~~
Hestia długo czekała na przyjaciółkę, lecz gdy zapadł zmrok zaczęła się niepokoić. Oczywiście pierwszą myślą było to, że mogło jej się coś stać, jednak wolała na razie nie brać tego pod uwagę. Postanowiła udać się na Grimmauld Place, sądząc, że być może Tonks od razu tam wróciła.
Obecni mieszkańcy Kwatery Głównej zachowywali się zupełnie zwyczajnie. Remus siedział w swoim pokoju i czytał jakiś kryminał, a Syriusz karmił Hardodzioba. Kiedy usłyszeli otwierane drzwi, sądzili, że lada moment przyjaciółka zacznie pomstować na głupi stojak na parasole. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Stojąca w przedpokoju Hestia ujrzała schodzącego ze schodów Lupina.
- Cześć, jest Tonks?
- Nie, nie widziałem jej odkąd rano wyszła do pracy, a coś się stało? - odparł Syriusz, który nagle pojawił się na dole. Wtedy Hestia opowiedziała im w skrócie co się wydarzyło.
- Sądzicie, że powinniśmy powiadomić Dumbledore'a? - spytał Black.
- Nie, on ma teraz Umbridge na głowie. Uważam, że najpierw lepiej byłoby udać się do Moody'ego - odparł Remus, a reszta zgodnie pokiwała głowami.
~~*~~
Muszę przyznać, że ten rozdział jak przymknie się lewe oko i przymruży prawe to można jakoś przeczytać. Zawiera on jednak w sobie kolejną zagadkę dla was : Gdzie znalazła się Tonks? Ciekawa jestem czy ktoś z Was pamięta tę twierdzę. Rozdział dedykuję moim nowym czytelniczkom, czyli Elfabie, Anastazji, Pannie Nikt oraz Oli ;)
P.S. Czy ja dobrze widzę? Reklamy na blogspocie? ;/
Hej ^^.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo dobry rozdział, robisz spore postępy w opisach ^^. Jest ich coraz więcej, gdzięki czemu można sobie było dobrze wyobrazić całą sytuację.
Dora znalazła się w paskudnym położeniu, ale przynajmniej jest ciekawiej. Lubię mroczne opowiadania, te wszystkie romansiki o młodym pokoleniu strasznie mnie nudzą.
Ciekawa jestem, jak to się potoczy dalej i czy Dora jakoś się wydostanie. Bo inni chyba nawet nie wiedzą, gdzie się podziała, może zaczną jej szukać albo coś?
Chyba się domyślam, gdzie ona może być, szczególnie jak przeczytałam jej ostatnie słowa ^^.
Dziękuję bardzo ;)
UsuńTo dzięki Tobie staram się rozwijać w kwestii opisów, więc cieszę się, że Ci się podobają. Jestem bardzo ciekawa, czy dobrze się domyślasz, bo właśnie te ostatnie słowa miały tutaj duże znaczenie ^^
Bardzo się cieszę z tego ;). Nie wiedziałam, że tak sobie weźmiesz do serca moje słowa, ale miło mi ^^. Naprawdę dobrze ci idzie.
UsuńAle ciekawe, czemu tak daleko wywieźli nieszczęsną Tonks ;PP.
Świetny rozdział! I wiesz co? Wcale nie musiałam przymrużać oczu aby go przeczytać! :P [Wiem dziwna jestem:D] Zgadzam się z "xxx" tworzysz coraz lepsze opisy. Jakim cudem miałabym zapamiętać tę twierdzę, skora ja nie pamiętam co robiłam dwie godziny temu? :D
OdpowiedzUsuńZaimponowało mi zachowanie Dory, nie chciała torturować Alicję i Fraka, choćby ją nawet wypuścili za to. Zdziwiło mnie natomiast to, że odzyskali "umysł", że tak powiem :) Ale może to i lepiej, bardzo mnie to zaskoczyło. Uwielbiam twoje opowiadanie, właśnie za te twoje pomysły :P
Mam nadzieję, że Tonks jakoś się wydostanie z niewoli, lub przynajmniej jej przyjaciel zaczną ją szukać.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
PS. Zostawiłam ci wiadomość w "Myślodsiewni":D
Pozdrawiam:*
Dziękuję ;*
UsuńUuu skleroza nie boli, ale postępuje c'nie? ;P Trochę wyjaśni się w następnym rozdziale. Przeczytałam wiadomość i postaram się zajrzeć na bloga, jak tylko znajdę chwilkę czasu.
Po pierwsze, to dziękuję bardzo za dedykację, jest mi ogromnie miło, szczególnie, że to opowiadanie z każdym rozdziałem porusza i intryguje mnie coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńTen rozdział - trochę mroczny, trochę przerażający, ale niezwykle ciekawy. Lubię Twoją kreację Tonks i cały świat przedstawiony. Piszesz naprawdę świetnie i lekko, podoba mi się Twój styl (czy już Ci tego czasem nie pisałam?). Pewnie się powtarzam i słyszałaś to już dziesiątki razy, ale nie mogłam się powstrzymać.
Mam tylko nadzieję, że Tonks wyjdzie z tego cało. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
[byc-huncwotem][echo-naszych-slow]
Dziękuję ;)
UsuńBardzo miło zrobiło mi się po Twoim komentarzu. Dla takich chwil właśnie warto prowadzić bloga. No okaże się w następnych rozdziałach ;P
Muszę przyznać, że po pierwszych zdaniach postu potwornie przerazilam się, że Tonks nie wyjdzie z tego cało.
OdpowiedzUsuńCóż za okrutna baba z tej Bellatrix.
Zaciekawiłas mnie tymi Longbottomami. Nawet naszla mnie nadzieja, że wyjdą z tego cało razem z Tonks.
Rozdział, ogólnie, szybko i przynajmnie mi się czytało (oczywiście, z dreszczem strachu na plecach :)).
Pozdrawiam.
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Dziękuję ;)
UsuńWłaśnie na taką reakcję liczyłam. No cóż, Bellatriks już się chyba nie zmieni. A wiesz co? Sama siebie też zaciekawiłam ;D
Niestety nie - to jest diabeł wcielony bez, nawet, cienia dobra. Z drugiej strony nie umiem sobie jej miłej i niezakłamanej wyobrazić ^^
UsuńTo jestem ciekawa, jak rozwiniesz ten wątek ;)
Twoje rozdziały wspaniale się czyta. Tak trzymaj, Paula! ;P
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam tytuł, to aż mnie krew zalała, bo od razu przypomniał mi się Dumbledore, którego z całego serca nie znoszę.
OdpowiedzUsuńHmm... Intrygująca sprawa z Longbottomami, szczególnie, że przez tyle lat byli trzymani przy życiu. Voldemort musi mieć co do nich jakieś szczególne plany. I to znaczy, że oni nie postradali zmysłów?
Dora jest świetna ;) Szczególnie, że okazała się dużo inteligentniejsza i sprytniejsza od śmierciożerców (którzy swoją drogą w oryginale też się niczym nie popisali, ostatnio powoli czytam ZF, który zaczęłam rok temu i przy scenach ze sługami Voldemorta za głowę można się złapać).
Mam nadzieję, że Bella w końcu dostanie za swoje. Zginąć pewnie tak od razu nie zginie, ale jakaś niemiła niespodzianka ze strony siostrzenicy mogłaby ją spotkać.
W całej tej sytuacji chyba najbardziej żal mi Narcyzy, że była zmuszana do regularnego odwiedzania Munga i zanoszenia eliksiru wielosokowego.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję ;)
UsuńA tak właściwie to dlaczego go nie znosisz? No można tak powiedzieć, że Bella nieco się zdziwi. Co do Narcyzy to jej wątek planuję rozwinąć ;)
Głównie przez te jego wielkie plany, które wyszły na jaw w Insygniach Śmierci. Jak powiedział Snape, od początku hodował Harry'ego na śmierć, a dodatkowo zabił Severusa (może sam nie rzucił zaklęcia, ale wydał wyrok, bo wiedział, że Voldemort to jego zabije, nie mając pojęcia o Malfoyu).
Usuńbardzo dziękuję za dedykację :) jest mi bardzo, bardzo miło ^^
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Dora wyjdzie z tego cało. To było podłe, że kazali jej torturować rodziców Neville'a. Śmierciożercy nie mają skrupułów. Czasem znęcanie się psychiczne jest gorsze od fizycznego.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :D
cieszę się, że Ci się podoba, ale zmieniłabym jeszcze kolor linków na czarne. Wejdź w zaawansowane i linki są bodajże drugie. Wtedy zmienisz tylko te w środkowej kolumnie najlepiej na czarne ^^
Usuńpozdrawiam:)
jeszcze ja. wybacz, że marudzę ale czy mogłabyś zalinkować moją szabloniarnię na stronie głównej? chociażby w menu.
UsuńWitaj. Przepraszam,że tak późno, ale dopiero co wróciłam z wakacji. A podczas mojej nieobecności przybyło parę powiadomień ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle dobry, niczego nie musiałam podczas czytania przymykać i przymrużać, heh.
Muszę przyznać,że dobrze kreujesz emocje, bałam się,że Tonks nie przeżyje. Nie wiedziałam,że nawet Bellatriks może być tak wredna. Masakra.
Teraz to już naprawdę masz fajne opisy, naprawdę ;)
Niestety nie za bardzo wiem, co to za twierdza. Coś tam mi się kołacze, ale nie wiem do końca co ;p Może nam uchylisz rąbka tajemnicy, co :D?
Pozdrawiam.
ps. Masz śliczny szablon i bohaterów. Cytaty też są świetne. Gratulacje!
Dziękuję ;*
UsuńNic się nie stało. Tonks nie może tak łatwo zginąć, bo opowiadania by nie było. Bellatriks już taka po prostu jest, ale taka jest mi właśnie potrzebna. Uchylę oczywiście, ale dopiero w następnym rozdziale ;)
Temat Tonks i Remusa jakoś nigdy specjalnie mnie nie zainteresował. Przyznam bez bicia, że zdecydowanie bardziej wolę historie o Huncwotach, Evans czy nowym pokoleniu, które jest zdecydowanie bardziej sielankowe i beztroskie. Dlatego z pewną dozą sceptycyzmu podeszłam do tego bloga.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu historii mogę jednak z całym powodzeniem stwierdzić, że podoba mi się twój styl pisania. piszesz konkretnie, nie rozciągając za bardzo akcji i masz niebanalne pomysły. Zaskakujesz czytelników takich jak ja pomysłami. Zresztą do teraz nie mogę otrząsnąć się z szoku, że to Madame Malkin jest matką Remusa.
Brakuje mi jednak w Nimfadorze pewnej dozy beztroski, młodości i humoru. Mam wrażenie, że w niektórych momentach Tonks jest nadmiernie poważna i pozbawiona życia, co z kolei odbija sobie w innych, w których niespodziewanie zachowuje się lekkomyślnie i nieobliczalnie. Zaskoczyła mnie swoją nierozwagą podczas wypadu do archiwum Ministerstwa Magii. Za coś takiego mogłaby stracić prace i nabawić się nie lada biedy. Znaczy, ja rozumiem jej motywy. Chciała pomóc Remusowi, ale jakim kosztem. Chociaż w sumie w tym geście akurat można dostrzec (oprócz oczywistej nierozwagi Dory) jej młodzieńczy zapał i skłonność do krótkowzroczność swych czynów.
Zdziwił mnie pościg Tonks za Narcyzą Malfoy, który zakończył się niespodziewanym spotkaniem z Bellatrix, która nie straciła nic ze swej upiorności, chociaż miałam wrażenie, że momentami była aż za miła. Może nawet nie za miła, co za wysoko ceniąca umiejętności swej siostrzenicy. Zresztą odnośnie ostatniego rozdziału, to nie mam zielonego pojęcia, gdzie właściwie przebywa Tonks. Ostatnie zdanie o większym dobrze kojarzy mi się z Albusem i Gellert Grindelwaldem, więc gdybym już musiała zgadywać postawiłabym na Nurmengard. Pewnie nie mam racji, ale cóż;--)
Zaskoczył mnie Remus, który podobny jak u Rowling, a jednak inny. Widać, że masz na jego postać swój własny pomysł. Niby cichy, spokojny i stojący z boku, a jednocześnie pełen powagi, emocji i uczuć, które mam nadzieję, że ujawni niedługo w stosunku do Nimfadory.
Gdy cytujesz Rowling, powinnaś to jakoś zaznaczyć, napisać pochyłą czcionką czy coś w tym stylu. Nie wiem, czy to zrobiłaś, może po prostu to moja nieuwaga, a jeśli tak to przepraszam.
Podobają mi się zebrania Zakonu Feniks a w Twoim wykonaniu. niczego nie gloryfikujesz, nie przesadzasz, a jedynie dodajesz realizmu i pokazujesz rzeczywistość.
Zauważyłam, że z rozdziału na rozdział tworzysz coraz lepiej, przykładasz większa uwagę do opisów i piszesz coraz dłuższe posty, co tylko odkrywa Twój potencjał.
Bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu i przepraszam, że Twojego skomentowałam dopiero teraz, aczkolwiek wolałam to zrobić po gruntowym przeczytaniu całości niż powierzchownym ostatniego rozdziału.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
[muniette.blogspot.com]
Dziękuję ;*
UsuńCieszę się, że jednak zechciałaś przeczytać moje opowiadanie. Co do postaci Tonks to nie chciałam aby była taka sama jak w książce, bo w tamtej mi czegoś brakowało. Tutaj zachowuje się tak, a nie inaczej, bo Hestia stara się ją pilnować. Co do wypadu do ministerstwa to właśnie chodziło mi o to, że nie do końca przemyślała konsekwencje tego działania, a więc pokazała, że zrobi wszystko aby dotrzeć do celu. Staram się w tym opowiadaniu rozwijać także wątki Belli oraz Cyzi, z czego tej drugiej poświęcę więcej uwagi. Bellatriks potrafi czasem szanować swoich przeciwników, jednak nigdy nie potrafi odpowiednio ich docenić. Co do Remusa to owszem, mam na niego własny pomysł, ma być taki sam, a jednak inny. Staram się opisywać coraz więcej, więc cieszę się, że ktoś to zauważa. A, byłabym zapomniała o zagadce. Hmm... nie byłabym taka pewna czy nie masz racji, bo skojarzenia masz jak najbardziej trafne ;)
Przypadkiem wpadłam na Twojego bloga i popadłam w samozachwyt.
OdpowiedzUsuńUwielbiam historie Remusa i Tonks i nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała pisać tak wspaniale jak Ty.
całość bardzo porusza szczególnie sam rozdział.
wspaniale również pokazałaś samych bohaterów jak i Tych drugich np Narcyzę czy Bellę.
podoba mi się sam fakt że stawiasz na oryginalność i chociaż widzę u Ciebie auu do nadrobienia aż 35 rozdziałów zamierzam się za nie osobiście zająć gdyz zainteresowałaś mnie bardzo.
z przyjemnościa będę tu zaglądać i śledzić losy moich ulubieńców.
to jedna z niewielu par z paringów hapenowych którym naprawdę kibucuje z całegoo serca.
Dziękuję ;*
UsuńTakie komentarze bardzo mnie motywują. Cieszę się strasznie, że zechcesz czytać tę opowieść. Remus od razu przypadł mi do gustu po przeczytaniu WA, natomiast czytając ZF, KP oraz IS miałam niedosyt postaci i Remusa i Tonks, dlatego też powstał ten blog ;)
Ha, ha! Pamiętam tą twierdzę: to Numergard (czy jakoś tak) Grindewalda! Mało nie popłakałam się ze śmiechu, kiedy zrozumiałam znaczenie odpowiedzi Tonks: "Dla większego dobra". Rozdział można przeczytać nawet z otwartymi szeroko oczami, nie trzeba ich przymykać :) Jest w nim dość akcji, by się nie nudzić i jest dość poprawnie napisany, by się go dobrze czytało.
OdpowiedzUsuńOgólnie: wspaniały.
Nowy szablon jest śliczny, choć mi chyba bardziej przypadł do gustu tamten stary.
Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi sie lada dzień.
Pozdrawiam
Jak powiedziało kilka osób, tak i ja przyznaję- opisy ładne, ale jedna rzecz jest nie do pomyślenia. Kto by odrzucił różdżkę wrogowi?! Nie czepiam się Longbottomów, bo to nawet logiczne- oni spowodowali traumę, oni mogli ją ściągnąć... Ale ta różdżka?!
OdpowiedzUsuń