niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 32 : Lusterka dwukierunkowe

- Dom Moody'ego? - jęknął Syriusz, kiedy wraz z Remusem, Kingsleyem i Hestią zjawili się w małym miasteczku Crowly oddalonym jakieś 40 km od Londynu. - Do Gringotta łatwiej się włamać niż tak po prostu wejść na jego posesję! Do tego po zmroku.. 
- Może przestaniesz marudzić i dla odmiany zaczniesz szybciej przebierać nogami? - upomniał go Kingsley.
- Może mi ktoś przypomnieć dlaczego wzięliśmy go ze sobą? - spytała Hestia.
- Ponieważ zagroził, że jak go nie weźmiemy to rozwali się pierwszym lepszym zaklęciem. Wierz mi, był już w połowie formułki, gdy na to przystałem - dodał Remus widząc minę czarnoskórego aurora.
   Dziesięć minut później stanęli przed najdziwniejszym domem jaki w życiu widzieli. Z zewnątrz przypominał olbrzymi fałszoskop. Wysokie ogrodzenie z pozoru wyglądało jak zwykły, nieszkodliwy, drewniany płot, jednak w rzeczywistości raził on prądem każdego niepożądanego gościa. Co dziwne Moody posiadał też ogród, w którym hodował takie perełki jak Jadowite Tentakule oraz Diabelskie Sidła.
- Ciekawy jestem jak mugole widzą ten domu - odezwał się Syriusz.
- Zamiast tej ekhm..uroczej budowli, widzą po prostu małą chałupinę, której połowa leży w gruzach - wyjaśnił mu Kingsley.
- Będziemy tu tak stać, czy wejdziemy do środka? - wtrąciła się zniecierpliwiona Hestia. Nagle drzwi od domu otworzyły się i stanął w nich mężczyzna z magicznym okiem oraz drewnianą nogą. 
- Zachowujecie się tak głośno, że nawet najgorszy śmierciożerca zabiłby was, strzelając na oślep - warknął Moody. - Macie chociaż ważny powód, dla którego zakłócacie ciszę nocną?
- Tonks zniknęła - Remus zignorował kąśliwą uwagę.
- Uznam to za dosyć znaczący powód, właźcie - Szalonooki machnął różdżką, a drewniana furtka otworzyła się z głośnym zgrzytem. - Mogę tylko wiedzieć co ty do diabła tu robisz Syriuszu? - spytał nie kryjąc złości i zdumienia na jego widok. 
- Wciąż zadaje sobie to samo pytanie - mruknęli jednocześnie aurorzy.
- Biorąc pod uwagę konkretny powód, pozwolę przymknąć sobie na to oko, ale jak zjawi się tu ktoś z ministerstwa to nie będę nadstawiał za ciebie karku. A teraz radzę zapalić światło. Diabelskie Sidła nie lubią gości - dodał po czym zniknął w budynku.
- Lumos - rozległo się przeciągłe mruknięcie po czym koniuszki czterech różdżek rozbłysły bladym światłem. 
- Teraz lepiej zachowajmy absolutną ciszę - mówiąc to Remus skierował swój wzrok na Syriusza po czym ruszył przez otwartą furtkę. 
   Przebrnięcie przez ogród okazało się trudniejsze niż myśleli. Złośliwe rośliny owijały im się wokół kostek i nawet światłem ciężko je było przegonić. Do tego ścieżka, która prowadziła do domu Szalonookiego wydawała z siebie bardzo dziwne dźwięki, coś jakby warczenie. Gdy wreszcie dziesięć minut później dotarli do drzwi mieli porozcinane nogawki od spodni, a Syriusz wkładał na stopę but, który wyraźnie spodobał się Diabelskim Sidłom i musiał się nieźle natrudzić by im go odebrać.
- Jeśli tam w środku jest tak samo to ja dziękuje, wole poczekać na zewnątrz - wysapał, prostując się.
- Trzeba było zostać w domu - odparła Hestia, siląc się na spokojny ton po czym pierwsza zanurzyła się w czeluściach tej dziwnej posesji. Okazało się, że w środku to tylko zwykły dom o nieregularnych kształtach. Jednak, gdy tylko nieopatrznie zawadziła skrajem szaty o jakiś dziwny, niezidentyfikowany mebel, czerwona strużka, wystrzeliła w jej kierunku. W ostatniej chwili dziewczyna uchyliła się, a zaklęcie rozbiło się o ścianę. 
- Szalonooki, co to ma być? - spytała głośno.
- Wybaczcie, to wewnętrzne zabezpieczenia - Moody wyszedł z jakiegoś bocznego pokoju. - Chodźcie za mną i tym razem radzę być bardziej ostrożnym - dodał po czym pokuśtykał przed siebie, a reszta posłusznie ruszyła za nim. Szli długim, prawie pustym korytarzem, a ściany zdawały się ich bacznie obserwować. W końcu weszli do jednego z pomieszczeń. Przypominało ono salon, jednak nie było ani trochę przytulne, było takie jak reszta domu, dziwaczne. 
- No więc? - spytał Moody, gdy zajęli miejsca przy nieco zakurzonym stole. Hestia opowiedziała mu to samo, co huncwotom. Alastora jednak najbardziej przejęło nie znikniecie Tonks, lecz fakt, że w św.Mungu przebywają śmierciożercy.
- Trzeba coś z tym zrobić. Musimy jak najszybciej zdobyć dowody i rozprawić się z nimi. Tyle lat, tyle lat! - mruczał Szalonooki. 
- A co z Tonks? - spytał Syriusz, przerywając mu knucie planów.
- No tak, pozostaje jeszcze jej sprawa. Skoro śledziła Narcyzę Malfoy to z jej talentem mogła wpaść w niezłe tarapaty. Hestio, czy Tonks ma przy sobie lusterko dwukierunkowe?
- Powinna mieć, odkąd je dostała nigdy się z nim nie rozstaje - odparła Jones, czując co za chwilę nastąpi.
- Chcecie tak po prostu się z nią skontaktować? A nie sądzicie, że mogli jej je odebrać? - spytał Kingsley.
- Spróbować nie zaszkodzi - warknął Moody, wyciągając z kieszeni lusterko. - Nimfadora Tonks - wypowiedział głośno i wyraźnie, a wszystkie spojrzenia zwróciły się na gładką, szklaną płytę.

~~*~~

   Najlepsza cela okazała się dla Tonks najgorszym koszmarem. Małe, ciasne pomieszczenie pozbawione było jakiegokolwiek oświetlenia, a brak otworu okiennego i szczelne drzwi spowodowały, że dziewczynie zaczęło brakować powietrza. Nagle poczuła, że coś w wewnętrznej kieszeni jej szaty zaczyna szybko wibrować. Zaintrygowana sięgnęła tam ręką i wyciągnęła z niej swoje lusterko dwukierunkowe. Jakże się zdziwiła, gdy ujrzała w nim twarz swojego mentora.
- Szalonooki? - wyszeptała z trudem.
- Tonks, co się stało? - usłyszała głos przyjaciółki.
- Uspokójcie się wszyscy - warknął Moody. - Lepiej powiedz nam gdzie jesteś.
- Nie jestem całkowicie pewna, ale wszystko wskazuje na to, że to Nurmengard - na ostatnie słowa Tonks zużyła resztki powietrza. Tym razem przed oczami dziewczyny zapanowała jeszcze gęstsza ciemność. Zaczęło jej szumieć w głowie i przestała być pewna czy panuje nad swoimi ruchami. Nagle zachwiała się do tyłu i oparła plecami o kamienną ścianę, a lusterko wypadło jej z ręki. Po chwili osunęła się po niej, tracąc przytomność.
   Nie minęły dwie minuty, a drzwi do celi otworzyły się i jakaś zakapturzona postać uklękła przy dziewczynie. Dotknęła jej policzka swoją zadbaną, bladą ręką i cicho wypowiedziała jej imię. Po kilku chwilach Tonks otworzyła oczy, lecz gdy ostrość widzenia wróciła, w sercu dziewczyny zapanował niepokój. Chciała się ruszyć, lecz nagle odkryła, że czuje się bardzo słabo, a z jej ust wydobył się jedynie cichy jęk.
- Spokojnie - głos Narcyzy Malfoy zabrzmiał tak delikatnie, że Tonks mimo wszystko poczuła się bezpieczniej. - Dlaczego akurat wtedy przyszło ci do głowy śledzenie mnie? Bella jest nieobliczalna, a ja dopiero przed chwilą dowiedziałam się, że tu jesteś. Dasz radę sama się podnieść? - spytała, patrząc na nią z dość słabo ukrywaną troską. Tonks tylko pokiwała przecząco głową, więc Narcyza podała jej ręce i pomogła wstać. - Przysłali mnie tu, żebym sprawdziła, czy już spokorniałaś, ale coś mi się nie wydaje - spojrzała na nią znacząco.
- Prędzej tu umrę, niż im coś powiem, co nie jest takie trudne, bo w tej celi brakuje powietrza - odparła Dora. - Dlaczego mi pomagasz? - spytała po chwili.
- Rodziny się nie wybiera i bez względu na wszystko powinno się ją kochać - odparła Narcyza po chwili milczenia, ujmując w swoje ręce, dłoń Tonks. Kiedy ją puściła, Dora zorientowała się, że trzyma w niej swoją różdżkę. - Więźniów tej twierdzy chronią tylko grube, wysokie, kamienne mury. Nie powinnaś obawiać się dementorów, patronus Belli cały czas ich odstrasza. Nie możesz się stąd deportować, ale możesz stąd uciec. Mam nadzieję, że różdżka ci w tym pomoże - Narcyza odwróciła się i ruszyła w kierunku drzwi, a Tonks patrzyła się na ciotkę z osłupieniem.
- Ty jednak jesteś dobra - wyszeptała w końcu, a pani Malfoy zatrzymała się na chwilę, odwracając do niej głowę.
- Ja po prostu nie jestem zła - odparła po czym wyszła z celi, zostawiając uchylone drzwi.
   Tonks stała tak jeszcze przez dobre kilka minut. Nie wiedziała, czy może zaufać ciotce, lecz jakiś głosik w jej głowie powiedział jej, że warto się przekonać. Poczekała więc, aż kroki ucichną. W tym czasie przyjrzała się dokładnie swojej różdżce. Nie była pewna, czy nie została ona podmieniona, lecz fakt, że ten kawałek drewna drgnął, gdy tylko go dotknęła, świadczył o tym, że była to ta sama różdżka, która wybrała ją, gdy miała jedenaście lat. 
   Kilka minut później kroki ucichły i znów wokół niej zapanowała głucha cisza. Pchnęła lekko drzwi od celi i ruszyła korytarzem przed siebie. Wciąż trwała noc, więc odważyła się zapalić różdżkę. Korytarz wyglądał niemal identycznie jak ten, którym szła wraz z Dołohowem. Teraz jednak niestety nie wiedziała, w którą stronę ma iść, ponieważ Rockwood zawiązał jej oczy, gdy ją tu prowadził.
- Wskaż mi - wyszeptała, a różdżka okręciła jej się na dłoni, końcem wskazując korytarz za plecami dziewczyny. Aurorka postanowiła jej posłuchać i zawróciła. 
   Po kilku minutach marszu Dora stwierdziła, że korytarz zaczął się delikatnie wznosić. Uznała to za dobry znak. Nagle usłyszała cichy szloch. Dochodził zza drzwi, obok których przystanęła. Niewiele myśląc podeszła do nich i spróbowała przesunąć zasuwę. Ku jej wielkiemu zdziwieniu zamknięcie niemal od razu ustąpiło, więc otworzyła drzwi i weszła do środka. Światło bijące od różdżki pozwoliło dziewczynie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Od razu zauważyła niewielką, kobiecą postać, która siedziała skulona w kącie.
- Zabrali go - wyszeptała Alicja przez łzy. - Zabrali Franka! - Tonks poczuła, że ogromna gula staje jej w gardle.
- Wiesz gdzie jest? - spytała Dora, starając poukładać sobie wszystko w głowie.
- Mnie kazali tu zostać, a jego zabrali do tej sali z dementorami - wyjaśniła.
- W takim razie trzeba mu pomóc - stwierdziła aurorka.
- Skąd masz różdżkę? - zapytała pani Longbottom, zmieniając temat. Wyglądała jakby jednak nie do końca wiedziała co się wokół niej dzieje.
- To dłuższa historia - ucięła Dora po czym pomogła Alicji się podnieść. - Zarzuć mi rękę na szyję - dodała, a pani Longbottom spełniła polecenie.
   Wędrówkę przez opustoszałe, ciemne korytarze nie mogły zaliczyć do najprzyjemniejszych. Obie były już bardzo zmęczone, a do tego cały czas odczuwały przenikliwy chłód, charakterystyczny dla dementorów. Z jednej strony napawał je on pesymizmem, lecz z drugiej podpowiadał, że idą we właściwym kierunku. 
   Po kolejnych kilkunastu minutach marszu Tonks poznała drogę, którą pokonywała razem z Dołohowem. Tutaj chłód wyraźnie przybrał na sile i niemalże dało się słyszeć świszczące oddechy zakapturzonych postaci. Aurorki zeszły kilka stopni w dół, skręciły w lewo i oto przed ich oczami ukazały się sporych rozmiarów drzwi, za którymi znajdował się cel ich wędrówki, sala z dementorami. 
- Poczekaj tutaj - szepnęła Dora do wycieńczonej Alicji. Pani Longbottom tylko lekko skinęła głową, co Tonks wzięła za znak, że kobieta ją zrozumiała. Młoda aurorka z chwilą, gdy jej palce dotknęły znajomego, magicznego drewienka, poczuła przypływ wielkiej odwagi. Wyszła z dość bezpiecznego ukrycia i ruszyła prosto w kierunku dużych drzwi. Pchnęła je, a one ustąpiły bez większych przeszkód. Dora usłyszała zduszone okrzyki zdziwienia. Spojrzała prosto na wściekłą Bellatriks. Dopiero teraz zauważyła, że obok ciotki stoi Frank Longbottom, trzymany przez Greybacka.
- Naprawdę myślisz, że wygrasz? - spytała Bellatriks. - Naiwna z ciebie dziewczynka. Najpierw zabiję jego, a potem zajmę się tobą. Nawet z różdżką nie masz już żadnych .. - nagle Bellatriks urwała, ponieważ jakiś czerwony promień przemknął przez salę i zwalił Yaxley'a z nóg.
- Widzieliście to? - Dora usłyszała podekscytowany głos Syriusza. W chwilę później ujrzała go w drzwiach w towarzystwie Remusa, Kingsley'a, Hestii oraz Szalonookiego.
- Osobiście nie chciałbym mieć takiego ochroniarza jak Avery - stwierdził Kingsley, wodząc wzrokiem po zgromadzonych.
- Może i udało wam się wejść tutaj, lecz chyba nie sądziliście, że uda wam się stąd wyjść?  - zadrwiła Lestrange, starając się ukryć zdumienie, a jej zimny śmiech był sygnałem dla śmierciożerców, którzy wystrzelili w ich kierunku zielone promienie. Rozpoczęła się walka. Różnokolorowe snopy światła przecinały salę w poszukiwaniu swoich ofiar. Tonks przedarła się przez walczących i stanęła na przeciw Greybacka, który wciąż trzymał na wpół przytomnego Franka.
- Puść go - powiedziała dziewczyna na tyle głośno, że wilkołak z pewnością ją usłyszał.
- Wedle życzenia - odparł, obnażając kły po czym zwolnił uścisk, a pan Longbottom runął na ziemie jak jakaś marionetka. - Widzę, że ostatnio byłem dla ciebie zbyt łagodny. Nie powinno cię tu być, nie powinnaś przeżyć - po tych słowach Greyback rzucił się na aurorkę, przygniatając ją swoim ciałem. Przez kilka dłużących się chwil Tonks próbowała zrzucić go z siebie, lecz była na to za słaba. Była już bliska poddania się, gdy nagle jakaś dziwna siła zrzuciła go z niej i sprawiła, że osunął się nieprzytomny po przeciwległej ścianie. 
- Tonks, w porządku? - jak przez mgłę usłyszała głos Hestii. 
- Tak, chyba tak - wydusiła po chwili po czym przypomniała sobie o panu Longbottomie. Zerwała się na równe nogi, lecz w tym samym czasie Lestrange także przypomniała sobie o więźniu. Obie ruszyły w jego kierunku, lecz Bella była szybsza. Zielony promień ugodził Franka prosto w pierś, wysysając z niego życie. Tonks wyrwało się głośne "Nie!", lecz ono szybko utonęło w panującym tam zgiełku. 
   Nagle jakieś zaklęcie wystrzelone przez jednego ze śmierciożerców trafiło w słaby punkt twierdzy. Budowla zaczęła drżeć, a odgłosy pojedynków ucichły. Zwolennicy Czarnego Pana zebrali się wokół Bellatriks w oczekiwaniu na dalsze rozkazy.
- Nie miałam tego w planach, jednak bardzo się cieszę, że do tego doszło. Jeśli się nie mylę to Nurmengard runie w przeciągu pięciu minut. Dzięki Czarnemu Panu my możemy się stąd deportować, a wy... no cóż, wy możecie jedynie pożegnać się z życiem - po słowach Lestrange salę wypełnił drwiący śmiech wszystkich śmierciożerców. Jakby na potwierdzenie jej słów drgania wezbrały na sile, a ze ścian zaczęły odłamywać się sporych rozmiarów kamienie. 
- A wiecie co jest w tym najzabawniejsze? - podjęła znów Bellatriks. - To, że nikt o was nie będzie pamiętał. Nikogo nie będą obchodziły przyczyny waszych śmierci. Nikt nie będzie się starał wyjaśnić dlaczego ta ogromna twierdza tak po prostu runęła - zakończyła swoją wypowiedź Lestrange, po czym skinęła na Greybacka, który zadziwiająco szybko odzyskał przytomność. Wilkołak podszedł do martwego Franka i zwyczajnie zarzucił go sobie na plecy. Tonks chciała coś powiedzieć, lecz głos uwiązł jej w gardle. Zdobyła się więc tylko na desperacki skok do przodu z nadzieją, że uda jej się odebrać mu aurora. Niestety przed twarzą mignął jej tylko drwiący uśmiech ciotki, po czym poczuła, że upada na twardą posadzkę. Śmierciożercy deportowali się, a ściany Nurmengardu stawały się coraz mniej bezpieczne. Jeden z kamieni spadających z góry uderzył w Tonks tak, że całą siłę uderzenia przyjęła dolna część ciała. Dziewczyna krzyknęła z bólu, a przed jej oczami pojawiły się ciemne plamy. Spróbowała się podnieść, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. Nagle uświadomiła sobie, że ktoś podbiegł do niej. Czyjeś silne ramiona objęły ją i uniosły do góry. Chciała powiedzieć, że nic jej nie jest, ale z jej ust ponownie wydobył się tylko cichy jęk.
- Przecież wiem, że nie możesz wstać. Musimy stąd uciekać, a nie zostawię cię tutaj - głos Remusa podziałał na nią nadzwyczaj kojąco. Oparła mu z ufnością głowę na ramieniu i pozwoliła, aby ją niósł. 
   Lupin szybkim krokiem pokonał walącą się salę po czym dołączył do przyjaciół przy drzwiach wejściowych. Kątem oka Tonks dostrzegła, że Kingsley podtrzymuje przestraszoną Alicję po czym cała szóstka niemalże wybiegła z Nurmengardu i deportowała się z głośnym trzaskiem. 

~~*~~

   Cóż mogę napisać. Wszystkie wątki w rozdziale opisałam dokładnie tak jak chciałam, więc przyznam, że jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. Obecnie nie mam zbyt wesołego humoru i nie wiem kiedy go będę miała, więc to zadecydowało o takim a nie innym zakończeniu. Co do Narcyzy to ja zawsze ją taką widziałam i dla mnie to jest jej prawdziwe ja. Przepraszam też Was bardzo, że tak długo nie pisałam, ale mam nadzieję, że długość rozdziału Wam to wynagrodzi. Rozdział dedykuję xxx, rosmaneczce oraz Elfabie, która wykonała dla mnie szablon ;)
P.S. No i kto spodziewał się Nurmengardu? 

21 komentarzy:

  1. Dzięki za dedykację :***.
    Mi ten rozdział bardzo się podobał, ponieważ sporo się w nim działo, i to sporo złego, a ja lubię, kiedy w opowiadaniach nie jest zbyt sielankowo. Wieeem, pogięta jestem, no ale...
    No i nie spodziewałam się, że Narcyza mogłaby pomóc Tonks. Ale dobrze, że to zrobiła, może faktycznie nie była taka zła? szkoda mi Franka :((. No, ale wyszło bardzo przekonująco, choć momentami może akcja pędziła nawet trochę za szybko. Ale robisz coraz większe postępy z opisami i ogólnie styl bardzo ci się poprawił od pierwszych rozdziałów. Naprawdę fajnie się czyta i ucieszyłam się, widząc na blogu powiadomienie o nowej notce. Dobrze, że Syriusz i reszta znaleźli Dorę na czas. Byłoby krucho, gdyby się nie zjawili.
    A dom Moody'ego opisałaś super ^^. Sama bym sobie go lepiej nie wyobraziła ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Wcale nie jesteś pogięta ;p Ja też nie lubię wiecznej tęczy. Bardzo mi miło czytać taką opinię.

      Usuń
    2. Mnie wieczna tęcza strasznie wkurza ^^. Owszem, lubię też, nawet bardzo lubię, scenki humorystyczne i zabawne, ale najbardziej lubię, jak postaciom dzieje się źle.
      Cieszę się, że jesteś zadowolona z komcia ^^.

      Usuń
  2. Dobrze, że znaleźli Nimfadorę na czas, bo kto wie, co mogłaby się dalej stać?
    Moody ma super chatę. też bym chciała w czymś takim mieszkać ^^.
    Ogólnie bardzo podoba mi się rozdział, bo zawiera dużo akcji;)
    Pozdrawiam,
    [muniette.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;)
      No mogłoby być nieciekawie. Tak, dom Moody'ego to było coś nad czym dość długo musiałam kombinować.

      Usuń
  3. Po pierwsze, to podobał mi się opis domu Moody'ego. Idealnie do niego pasuje, te wszystkie zabezpieczenia przed nieproszonymi gośćmi, i te "wewnętrzne zabezpieczenia" :D Podoba mi się też Twoja kreacja Syriusza, bo zachował swój kanoniczny charakter - lekkomyślny, szalony i po prostu uroczy.
    W rozdziale jest dużo akcji, co bardzo mi się podobało. Chyba nie wpadłabym na to, że będzie to Nurmengard, tak więc znów udało Ci się zaskoczyć. Śmierciożercy uciekli, a ja cały czas zastanawiam się, co będzie z Tonks. Wszystko będzie z nią w porządku?
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie niedługo, bo się już doczekać nie mogę :D
    Pozdrawiam serdecznie,
    Panna Nikt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      No cóż, Moody zawsze pozostanie lekkim dziwakiem. No wiesz, w końcu to Tonks, która żyje w świecie uzdrowicieli, jednak tylko jedna osoba potrafi uśmierzyć jej ból psychiczny ;)

      Usuń
  4. Jestem pod niemałym wrażeniem wydarzeń opisanych w tym rozdziale. Takiego obrotu sprawy to bym się nigdy nie spodziewała.
    Ale od początku.
    Przede wszystkim świetny pomysł na dom Moody'ego. Aż się uśmiechnęłam, gdy o tym czytałam i wyobraziłam sobie wędrówkę przez ten "uroczy" ogródek ;) Tylko współczuć potencjalnemu włamywaczowi.
    Tak, Narcyza nie była do końca zła, chociaż jej troska dotyczyła zazwyczaj tylko jej syna, ale podoba mi się, że w Twojej wizji to ogólnie rodzina ma dla niej znaczenie. Aż współczuję tej kobiecie, bo pewnie, gdyby nie decyzje innych, to nigdy by się w to nie wplątała.
    I jeszcze sprawa z Frankiem. Lubię Longbottomów i bardzo zasmuciła mnie jego śmierć. Boję się, że Tonks może mieć teraz wyrzuty sumienia z tego powodu.
    Na Nurmengard nie wpadłam, bardziej stawiałam na coś bliżej domu.
    Nie wiem, czy pisałam o tym u Ciebie, czy tylko mówiłam Elfabie, ale nowy szablon jest śliczny :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Najbardziej obawiałam się reakcji na Narcyzę, ale cieszę się, że jednak moja wersja się przyjęła. No cóż, powiem, że czeka ją jeszcze jeden wielki wyrzut sumienia, choć nie będzie to oczywiście z jej winy ;)

      Usuń
  5. dziękuję bardzo za kolejną dedykację na blogu :) to bardzo miłe.
    Rozdział faktycznie należał do czołówki. Strasznie mi sie podobał. oby dobra passa Cię nie opuściła.
    Nie spodziewałam sie, że tak to wszystko rozstrzygniesz i za to ogromny plus :)
    Dom Moody'ego był genialny. Az mam ochotę usiąść w ogrodzie z książką na leżaczku :P
    Ja też nie uważam, że Narcyza była do końca zła. Po jej zachowaniu w powieściach było widać, że rodzina i spokój to dwie najważniejsze dla niej rzeczy.
    Mam nadzieję że Tonks nie bedzie mieć wyrzutów sumienia z powodu śmierci Franka.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Nawet nie wiesz jak się cieszę, że moje wersje domu Moody'ego oraz Narcyzy przyjęły się zadziwiająco dobrze ;) No cóż, niestety to Tonks, a ona bardzo przejmuje się wszystkim i wszystkimi.

      Usuń
  6. Witaj.
    Muszę szczerze przyznać, że rzeczywiście ten rozdział to jeden z lepszych. Tylko dalej utrzymaj ten wysoki poziom ! :)
    Och, śmierć Franka. To dramatyczne i straszne, mam nadzieję, że Tonks jakoś sobie z tą świadomością poradzi. I niech siebie nie obwinia!
    Dom Mooody'eggo był wprost genialny. Świetne opisy, widać jak rozwinęłaś się pisarsko od początku do teraz.
    Ja również uważam, że Narcyza nie była zła, tylko zastraszana przez rodzinę. No bo przecież jednak pomogła Harry'emu w siódmym tomie, prawda?
    Nie, szczerze Ci wyznam, że Nurmengardu się nie spodziewałam.
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  7. Z niecierpliwością czekam na serial na podstawie Twoich opowiadań! Świetnie się czyta! :) (nie to, co lektury szkolne, hehe :P)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział ! Biedny Frank:'(

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko, mam ochotę płakac z powodu Franka... Naprawdę, cały czas miałam nadzieje, że Longbottomowie jakos cało z tego wyjdą, a tu masz ci los...
    Musze przyznac, że zawsze lubiłam Narcyze, nawet mi troche szkoda jej sytuacji.
    Rozdział, ogólnie, naprawdę świetny. Dużo akcji, zwłaszcza pod koniec. Ciesze sie, że Syriusz sie w nim pojawił, oczywiście "pomysłowy" szantazysta, nie ma co ;)
    Pozdrawiam i zycze weny na dalsze rozdziały ;)

    [siostra-harryego-pottera.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz ale byłam nad morzem^^

    Rozdział trochę smutny, aczkolwiek nie popłakałam się, szczęście:*

    Cieszę się, że Dora w końcu uwolniła się z Nurmengardu [no ja się przecież wiedziałam, że to o tą budowlę chodziło, co nie:P]. Natomiast uwaga Narcyzy na uwagę Tonks mnie rozwaliła :"Ja po prostu nie jestem zła." Kurczę tego bym się po niej nie spodziewała, ale może masz rację, może to jej prawdziwa osoba.

    Syriusz jak zawsze wykazał się pomysłowością, haha.

    Mam nadzieję, że wena na następny rozdział ci dopisze:*

    Całuję:*
    [ostatnia-szansa-severusa.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, tak, rozdziały przeczytane (oprócz 30, bo jakieś błędy nastąpił). Ale mimo to, nie zgubiłam się. Wyjaśniło się, że to za Narcyzą szła. Swoją drogą, bardzo szlachetnie zachowała się pani Malfoy. Rozdziały były naprawdę imponujące. Wiele ciekawych akcji, które wywarły na mnie dużo emocji. Nie spodziewałam się, że tak przedstawisz sytuację Franka i Alicji. Żal mi tego, że ojciec Neville'a został przez tą Bellę zamordowany (ach, biada jej!) Dobrze, że chociać Alicji nic nie jest i Naville odzyska matkę:)

    Życzę dużo wenki:*
    Całuję:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Na początek dziękuje za dedykacje i przepraszam że dopiero teraz komentuje co nie znaczy że nie pamiętam.
    Staram się być na bieżąco z wszystkimi opowiadami ale wiesz jak wychodzi w praktyce.
    Zaskoczyło mnie zachowanie Narcyzy, która zdecydowała się pomóc Tonks.
    Jednak jest w niej odrobina człowieczeństwa i cieszę się że nie pokazałaś jej takiej złej.
    No i cała sytuacja z Longbottonami.
    Aż czułam ciarki na plecach gdy okazało się że Frank wpakował się w kłopoty.
    Aj jak mało kto umiesz trzymać w napięciu.
    Podoba mi się również szablon.
    Kolejne słowa uznania w stronę Elfaby gdyż ona naprawdę ma talent.
    no i oczywiście czekam na rozdział i mam nadzieje że wkrótce się pojawi.
    życzę też powodzenia w rozpoczętym roku szkolnym, jeśli oczywiście go zaczynasz.
    No i powiadamiaj mnie dalej.
    p.s.
    nadrabiam zaległości.
    Zaparłam się!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy ja śnię? Trafiłam na twojego bloga, szukając jakiegoś fajnego opowiadania na podstawie Pottera, ale żeby było więcej Remusa i Syriusza, których uwielbiam. Przeczytałam dopiero 1 rozdział. Ale cała noc przede mną.
    Masz talent, od razu się wciągnęłam w twoje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Takie komentarze jak Twój są bardzo motywujące. Cieszę się, że zainteresowałam Cię moim opowiadaniem i postaram się nie zawieść :)

      Usuń
  14. Witaj natknęłam się na twój blog wczoraj wieczorem.Już od pierwszego rozdziału mnie zainteresował.Pomysł z Remusem i Tonks jest świetny i szczerzę muszę przyznać że to najlepszy blog jaki czytałam o tej tematyce.Masz świetny styl pisania i świetnie ci to wychodzi ! Masz talent do tego dziewczyno i mam nadzieję że nie zawiedziesz mnie i następny rozdział będzie już nie długo , bo jako twoja nowa czytelniczka długo nie wytrzymam bez kolejnej notki :) Czekam z niecierpliwością !

    OdpowiedzUsuń

Zakon Feniksa