środa, 17 października 2012

Rozdział 33 : Ian Raidver

   Czuł jak chłodne powietrze uderza go w twarz, jak jego łapy odbijają się od popękanej, suchej ziemi, widział kłęby pary, które wydobywały się z jego pyska przy każdym z wydechów i słyszał każdy najcichszy dźwięk, jakim matka natura obdarzyła przyrodę. Jednak to wszystko zdawało się być nieustannie zagłuszane przez jego własne myśli. Jak mógł do tego dopuścić? Jak mógł pozwolić, żeby pełnia go zaskoczyła? Mało brakowało, a przemieniłby się na Grimmauld Place. Odkąd uciekli z Nurmengardu spędził pół dnia na zebraniu Zakonu, a drugie pół przy łóżku Tonks, która straciła przytomność zaraz po deportowaniu się przed Kwaterę Główną. Myśl o pełni nawet nie przeszła mu przez głowę. 
   Teraz, biegnąc na spotkanie szeregów armii podziemia wilkołaków, zaczął się zastanawiać, czy to aby nie za wcześnie na przemianę. Doszedł jednak do wniosku, że natura rządzi się swoimi prawami. 
- Spóźniłeś się - warknął Greyback kiedy ten dotarł wreszcie na miejsce. Remus zignorował go i zaczął wodzić wzrokiem po zgromadzonych. Zauważył, że liczba wilkołaków zmniejszyła się przynajmniej o połowę. 
- A gdzie reszta? - odważył się spytać.
- Zakładam, że słyszałeś już co się wydarzyło. Zapewniam cię, że gniew Czarnego Pana czasami nie zna granic. Tym razem padło na nas - wyjaśnił z dziwnym spokojem Fenrir.
- Zakon dużo zyskał na błędzie śmierciożerców. Teraz musimy być ostrożniejsi - odparł Remus.
- Podziwiam cię Lupin - zaśmiał się Greyback. - Tak się składa, że twoja różowa przyjaciółeczka powiedziała nam co nieco o tobie. Po czyjej ty stronie stoisz, co? - spytał podchodząc bliżej Remusa. Wszystkie ślepia zwróciły się teraz w ich stronę, a uszy łapczywie wyłapywały każde słowo.
- Sam sobie na to odpowiedz - odwarknął Lupin zanim zdążył ugryźć się w język.
- Więc tak chcesz się bawić? Dobrze, już ja cię nauczę jakie są reguły tej gry. Hirvio! - zawył Fenrir i po chwili pojawił się u jego boku wierny kompan. - Przyprowadź go - polecił tajemniczo, a Hirvio zniknął za jego plecami.
   Zapanowała cisza. Nikt nie odważył się choćby poruszyć. Lupin nie potrafił określić, ile to dokładnie trwało, ale wiedział, że finał będzie nieciekawy. W końcu ujrzał powracającego Hirvio. U jego boku kroczył wyjątkowo duży, zupełnie Remusowi nieznany, młody wilkołak.
- Hej Lupin! Poznaj nowego członka bandy. To Ian Raidver, moja niedoszła ofiara. Na jego wielkie szczęście okazał się być niezwykle cennym nabytkiem - oznajmił Greyback. 
- Przecież to jeszcze dzieciak - stwierdził Remus, choć postura młodego wilkołaka wywarła na nim niemałe wrażenie.
- Uważaj na słowa Lupin. To jest maszyna do zabijania i wiesz co? Masz dzisiaj farta. Będziesz miał okazję doświadczyć tego na własnej skórze - zaśmiał się Greyback, a pozostali mu zawtórowali. - Zabij! - warknął lodowatym tonem, a Ian niemalże natychmiast skoczył na Remusa, przygniatając go swym cielskiem do ziemi. Chcąc nie chcąc, Lunatyk musiał się bronić. Napiął wszystkie mięśnie i zepchnął z siebie Iana, jednak nie uwolnił się od niego na długo. 
   Przez chwilę krążyli po kole, bacznie obserwując każdy ruch przeciwnika. Nagle Raidver zrobił gwałtowny krok do przodu i zatopił ostre jak brzytwa kły w karku Remusa. Ten zawył żałośnie i od razu spróbował wyrwać się z jego szczęk. Pierwsza próba spełzła na niczym, ale za drugim razem Lunatyk uderzył go łapą w pysk, co zdezorientowało go na tyle długo, by Remus mógł się uwolnić. Zanów zaczęli krążyć i z każdą chwilą uczyli się coraz więcej o przeciwniku. 
   Remus czuł jak po karku spływa mu gęsta, gorąca posoka, wydobywająca się ze świeżo zadanych ran. Wszystko paliło go żywym ogniem, a ból przytępiał mu umysł, jednak nie spuszczał Iana z oczu, a gdy ten ponownie zaatakował, Remus zrobił zwinny unik. Ten gest tylko rozwścieczył młodego wilkołaka. Tym razem zaatakował Lupina znacznie szybciej, raniąc jego ciało swymi grubymi pazurami. 
- Wystarczy! - rozległ się donośny głos przywódcy. Ian szybko odsunął się od na wpół przytomnego Remusa i zwrócił łeb w stronę Greybacka. - Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Przydasz nam się jeszcze Lupin. Mam dla ciebie zadanie, od którego bardzo dużo zależy. Masz sprawić, by Ian stał się członkiem Zakonu. Nadwyrężyłeś moje zaufanie i teraz musisz ponieść konsekwencje. W piątek o północy masz się stawić w Hogsmeade, masz być sam. Ian będzie tam na ciebie czekał. I pamiętaj, jeśli się nie stawisz, zadbam by twoja śmierć była długa i bolesna - zakończył Fenrir i spojrzał wyczekująco na Remusa.
- Zjawię się - zdołał tylko odpowiedzieć po czym zawył cicho i osunął się na ziemię. 


~~*~~

   - Więc jednak niczego się nie nauczyłaś - usłyszała jego zimny, syczący głos. - Daliśmy ci szansę, a ty z niej nie skorzystałaś. Wybrałaś stronę przegranych, a nas uczyniłaś swoimi wrogami - z każdym jego słowem coraz więcej nieprzyjemnych dreszczy przebiegało po ciele dziewczyny. Chciała coś powiedzieć, ruszyć się, ale ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Nagle poczuła silny ból w dolnej części ciała, który spowodował, że obudziła się. Niemal natychmiast przymrużyła oczy, ponieważ poraziło ją dzienne światło, wpadające przez odsłonięte okno. Co dziwne ból, zamiast zniknąć, tylko przybrał na sile.
- Spokojnie, wiem, że to boli, ale niestety nagle w całym Mungu nie mam miejsca, a medycznych eliksirów nie pozwalają wynosić poza teren szpitala, nawet uzdrowicielom! - do uszu dziewczyny dobiegł dziwnie znajomy, kobiecy głos. Uchyliła szerzej powieki, a gdy oczy przyzwyczaiły się do jasności, ujrzała przed sobą wysoką, szczupłą kobietę w średnim wieku, której czarne włosy przeplatały już pasma siwizny. Jej twarz także wydała się jej znajoma. Dopiero po dłuższej chwili dziewczyna uświadomiła sobie, że to Miriam Jones, matka Hestii. Była uzdrowicielką i ostatnio rzadko widywało się ją poza św.Mungiem. Tonks już chciała coś powiedzieć, gdy jej twarz ponownie wykrzywił grymas bólu.
- Nie ruszaj nogami, bo będzie jeszcze gorzej kochanie - upomniała ją delikatnie pani Jones.
- Aż tak źle to wygląda? - wychrypiała Dora.
- Miałaś dużo szczęścia. Ten kamień dosłownie zmiażdżył ci całą dolną część ciała. Nie było kości, która by nie była złamana. Teraz staram się ci je posklejać, więc musisz wytrzymać - wyjaśniła kobieta po czym ponownie uniosła różdżkę. Tonks usłyszała pare dziwnych dźwięków, poczuła kilka silnych fal bólu po czym wszystko ustało.
- To by było na tyle z mojej strony, zrobiłam co się dało, jednak przez pierwsze kilka dni na pewno będzie ci ciężko chodzić - tu zrobiła krótką pauzę, po czym dodała - Jak to jest, że za każdym razem, gdy chcecie z Hestią komuś pomóc, to wszystkie nieszczęścia spadają na was?
- Zaraz, jak to na WAS? Przecież teraz Hestia.. - zaczęła Tonks ale wyraz twarzy pani Jones sprawił, że zaczęła nabierać wątpliwości. - Czy coś się stało? - spytała zaniepokojona. Miriam otworzyła usta, by jej odpowiedzieć, ale w tym momencie rozległo się pukanie i do sypialni wkroczył Syriusz.
- Nie przeszkadzam? - spytał niepewnie.
- Nie, ja już skończyłam i właśnie wychodzę. Pamiętaj, że teraz musisz przede wszystkim odpocząć - ostatnie zdanie skierowała do Tonks, po czym pożegnała się i opuściła Grimmauld Place. Dora żałowała, że nie ma przy sobie różdżki, jednak to nie przeszkodziło jej obrzucić kuzyna różnymi, barwnymi wyzwiskami.


~~*~~
   Tak więc powróciłam. Przepraszam Was, że nie było mnie tak długo, ale musicie mnie zrozumieć, po prostu nie byłam w stanie. Ale teraz znów mam wenę i mam nadzieję, że już mnie nie opuści. Co do rozdziału to muszę przyznać, że nawet mi się podoba, choć mógłby być nieco dłuższy (Myślę, że to przez tę przerwę. Postaram się to w następnej notce poprawić). Specjalnie zrobiłam tak, by Syriusz przerwał ich rozmowę. Za dużo to się wyjaśnić od razu nie może przecież :)
  Notkę dedykuję Kosi, która pobudziła moją wyobraźnię oraz Ginger vel. xxx, której komentarze motywują mnie do tworzenia barwniejszych opisów ;)

14 komentarzy:

  1. Krótka notka, ale bardzo ciekawa:)
    Oczywiście podobała mi się scena z Remusem. Scena bójki wbiła mnie aż w fotel. Bałam się, że ten Ian go zabije. Dobrze, że tak się nie stało, choć niepokoją mnie te rany:( No i ten nowy ma być szpiegiem, jestem ciekawa jak to się potoczy.
    Czyżby coś się stało Hestii? Och, biada Syriuszowi, że im przerwał rozmowę! :)

    Cieszę się, ze wróciłaś i życzę dużo wenki:*:*
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Zabić go nie mógł, bo nie byłoby o kim pisać, ale jeszcze chwila, a mógłby go poważniej uszkodzić. Mogę zapewnić, że nie będzie można narzekać na brak akcji :) Co do Hestii to wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale. Jako ciekawostkę dodam, że Syriusza wprowadziłam do tej sceny na samym końcu, bo tak jakoś lubię wzbudzać Waszą ciekawość ^^
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Scena z Remusem była bezbłędna! Opisałaś to naprawdę tak realistycznie, że czułam jakbym była tam z nim. To teraz jest chłopak rozdarty. Musi wprowadzić do Zakonu złego wilkołaka :/ Mam nadzieję, że Tonks i Remus jakoś się nawzajemn pocieszą ^^ Martwię się o ich zdrowie i główkuję nad tym co stało się z Hestią. I dziękuję ci bardzo za dedykację :** To bardzo miłe z twojej strony i cieszę się, że jakoś przyczyniłam się do dodania nowej notki :) Pozdrawiam i życzę duże duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużoooooo wenki :) :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Takie komentarze bardzo motywują do dalszego pisania. No niestety, tak będzie. Ale postać Iana jest bardzo ważna dla całego opowiadania, więc cieszę się, że ją w końcu wprowadziłam. Myślę, że drogą dedukcji można by znaleźć wskazówki co do osoby Hestii, jednak nie spodziewam się, że ktoś znajdzie całe rozwiązanie ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Dzięki za dedykację :***.
    Opisy faktycznie wychodzą ci coraz lepiej i cieszę się bardzo, że wreszcie powróciłaś do pisania. Od mojego pierwszego wejścia na tego bloga przed kilkoma miesiącami poczyniłaś znaczące postępy i muszę cię pochwalić (wiem, że to nieco absurdalne, że akurat ja ci to mówię, skoro zapewne mam krótszy staż w pisaniu, no ale...).
    W każdym razie, rozdział, choć krótki (ale od czegoś trzeba zacząć, co nie?) spodobał mi się i fajnie mi się czytało. Dobrze idzie ci oddawanie emocji postaci i fajnie kreujesz klimat tamtych czasów. No i jest mrocznie, za to też koniecznie muszę cię pochwalić, bo lubię te klimaty w ff HP.
    Cieszę się, że opisujesz dzieje Remusa i Tonks, bo naprawdę lubiłam te postacie i do tej pory jestem wściekła na Rowling, że ich uśmierciła, a w scenie tej niemal ryczałam, mimo, że znana jestem z iście marmurowego serca i nigdy nie ryczę na filmach ani nic.
    Nie zazdroszczę Remusowi paskudnego zadania, fajnie, że przybliżasz nam, jak mogła wyglądać jego misja wśród wilkołaków. Ciekawa też jestem, czy oni wiedzieli o jego przynależności do zakonu? Ale nie mówię tylko o twoim opowiadaniu teraz, a ogólnie.
    Dobrze, że Tonks jakoś wraca do siebie. Nie szczędzisz jej przykrych doświadczeń, ale dzięki temu jest ciekawiej ^^.
    Czekam na kolejną notkę i życzę duuużo weny, i nie znikaj już na tak długo ;P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Taka opinia dużo dla mnie znaczy. Co do stażu w pisaniu to nie byłabym tego taka pewna ;) Oj tak, ja również jestem za to na nią wściekła, ale zrobiła to dla konkretnego celu. Wydaje mi się, że nie wiedzieli, chociaż tylko jedna Rowling raczy o tym wiedzieć ^^

      Usuń
  4. Nawet nie wiesz, jak miłą niespodziankę sprawiłaś mi tym, że wróciłaś! To jedno z najlepszych opowiadań o Remusie i Tonks jakie kiedykolwiek czytałam, więc cieszę się podwójnie, że je kontynuujesz :)
    Martwiłam się o Tonks więc dobrze, że powoli wraca do zdrowia. Ach, nie ma łatwego życia (zresztą, kto wtedy je miał?) podobnie jak Remus. Ten Ian sporo namieszał, aż martwiłam się o naszego Lunatyka, czy wyjdzie z tego cało.
    Czegóż mogę życzyć: weny, weny i jeszcze raz weny! Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      W takim razie cieszę się bardzo. Oj tak, Ian sporo namieszał, ale to był dopiero początek wątku z jego postacią, a jest on dość ciekawy.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Cieszę się, że w końcu pojawił się rozdział, bo bardzo lubię to opowiadanie i zawsze czytam je z dużą przyjemnością ;)
    Dobrze, że Dorze nic poważnego się nie stało i niebawem wróci do formy. A Syriusza może na zdrowie pacnąć w łeb. Będzie wiedział, że w takich momentach nie ma przerywać.
    Remus też nie ma lekko. Walka z Ianem musiała być dla niego ciężkim przeżyciem. Zarówno fizycznym jak i psychicznym, bo w końcu ma tak łagodne usposobienie.
    Zastanawiam się, jak dalej postąpi. Chociaż z drugiej strony Greyback postąpił dość lekkomyślnie i głupio, puszczając go wolno. Lunaktyk może spokojnie o wszystkim powiedzieć innym, szczególnie Dumbledore'owi.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Dora na pewno nie omieszkała tego zrobić. No niestety, ale skoro ostatnio większość się im udała, to teraz musi być jakiś kruczek. Puścił go wolno, bo poznał go już na tyle dobrze, że doskonale wiedział, że Remus tak czy siak stawi się na spotkanie z Ianem sam( niekoniecznie uprzedzając resztę o swoich planach).
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Rozdział, jak zawsze świetny, tylko dlaczego taki krótki? :/ Z każdą notką widać, że Twój styl się polepsza :) Biedny Remus... I Tonks...
    A tak w ogóle to tego Twojego drugiego bloga też zaczęłam czytać i planuję to kontynuować (więc mnie informuj, jeśli Ci to nie przeszkadza), ale tam na razie nie będę zostawiała komentarzy, bo często nie mam czasu i po prostu wpadam, czytam i komentowanie odkładam na później. Ten rozdział przeczytałam już wczoraj :)
    Pozdrawiam i żeby następna notka pojawiła się znacznie szybciej niż ta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Miło mi i oczywiście, będę informować. Wiem jak to jest nie mieć czasu, więc rozumiem Cię.
      Postaram się i również pozdrawiam :)

      Usuń
  7. O.o przepraszam bardzo że dopiero teraz komentuje ! Opowiadanie przeczytałam już dawno ale chyba zapomniałam zostawić komentarz :( Ale już pisze... Więc tak oczywiście mi się bardzo podoba już nie mogę się doczekać następnej notki bo czuję że ten cały Ian sporo namiesza w Zakonie i chyba w życiu Tonks :P Więc czekam i czekam z niecierpliwością ! Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. jak to jest mozliwe ze trafiłam tu dopiero dziś?

    wybacz mi, przepraszam.. nadrobię zaległości...



    Zapraszam do mnie - potterowe autografy i jeszcze więcej magii ;)

    OdpowiedzUsuń

Zakon Feniksa